Rozdział 7

169 35 2
                                    


„Każdego dnia patrzymy na świat, myśląc, że to my mamy najgorzej, że to my jesteśmy najważniejsi i wszystko kręci się wokół nas. Nie zdajemy sobie sprawy z piękna tego, co nas otacza. Tylko nieliczni ludzie, kiedy widzą zachód słońca, zatrzymują się na moment. Jeden, mały moment. Żeby się przyjrzeć i na nowo zakochać się w Ziemi. Całe życie myślałam, że najwyższe drzewo świata znajduje się na drugim końcu globu, a jezioro wulkaniczne to coś tak rzadkiego, jak jednorożce. Że prawie nie istnieje. Tymczasem okazało się, iż znajdują się tuż za rogiem. Wystarczy tylko kilka godzin jazdy, aby je obejrzeć. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, ile jeszcze kryje przede mną świat. Cóż, wypada powiedzieć tylko jedno zdanie. Lepiej późno niż później".

- Lizzy Accardi

Policzki Lizzy były mokre od łez, gdy wsiadała na siedzenia pasażera. Buzz spojrzał na nią kątem oka, a na jego twarzy malowała się troska, jednak nic nie powiedział. Na coś takiego nie było słów.

Oboje czuli trudny do opisania strach, kiedy jechali ulicami Saint Marine. Mieli wrażenie, że ludzie patrzą przez szyby jeepa, chcą dowiedzieć się, kto nim jedzie, że widzą złodziei, uciekinierów, kłamców. Tymczasem oni byli tylko nastolatkami. Młodymi dorosłymi, którzy chcieli odnaleźć swoje miejsce.

- Boję się, Buzz – wyszeptała Lizzy, kiedy minęli pożegnalną tablicę. Właśnie opuścili swoje miasto. Swój dom.

Chłopak zacisnął ręce na kierownicy.

- Wiem, Liz.

- Myślisz, że dobrze robimy? – zapytała. Zerknął na dziewczynę smutnymi oczami.

- A mamy jakiś wybór?

„Nie" – pomyślała. – „Nigdy nie mieliśmy". Wzięła głęboki oddech i zaczęła patrzeć przez okno. Kiedy tak widziała krajobrazy uciekające w zastraszającym tempie, słowa same zaczęły z niej wyciekać. Przez chwilę chciała zatamować ich wodospad, ale zdała sobie sprawę, że nie może. Wyciągnęła więc zeszyt, podkładkę oraz długopis. Andy uniósł brwi na ten widok, lecz nic nie mówił. Postanowił, iż później poprosi przyjaciółkę o przeczytanie.

Czasami zastanawiam się, czy życie ma jakikolwiek sens. Przecież w końcu i tak umrzemy. Po co zmierzać do końca, skoro jest on zawsze i nieodwracalnie smutny?

Moja nauczycielka mawiała, że czasami droga do celu jest lepsza niż jego zdobycie. Śmiałam się wtedy z pogardą oraz mówiłam, żeby nie pieprzyła głupot. Trudne do uwierzenia jest to, że mi na to pozwalała. Teraz z perspektywy czasu widzę, jak bardzo mnie kochała i jak bardzo ja kochałam ją. A kim jesteśmy bez ludzi, których kochamy? Ja przez długi czas byłam niczym. Obdarzona miłością, tak, lecz nie dopuszczałam tej miłości do siebie. Dzisiaj jadę drogą wraz z moim najlepszym przyjacielem u boku i zastanawiam się, co przyniesie nam przyszłość.

Zawaliłam. Spieprzyłam sprawę. Nic, co zrobiłam przez ostatni rok, nic nie miało jakiejś większej wartości. Oprócz zakochania się w Secie. Tego nigdy nie będę żałować i nie mam zamiaru za to przepraszać.

Buzz mówi, że chce, aby wróciła dawna Lizzy. Rodzice również chcą mnie odzyskać. Pani Logan także tego chciała. Wszyscy chcą dawnej mnie, a ja... Czego ja chcę? Ja chcę tylko być z nimi. Chcę tylko żyć z ludźmi, których kocham, ale obawiam się, że to nie wystarczy.

Najpierw byłam niewinnym dzieckiem. Później bezduszną suką, którą z jakiegoś powodu wszyscy kochali. Może bali się tego nie robić. Potem stałam się cichą, szarą, nudną i mdłą osobą. Żadne z tych wcieleń mi nie odpowiada.

Poznaj mnie naprawdęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz