Gakupo X Reader

614 36 4
                                    

-Proszę się rozejść!- na sali koncertowej rozbrzmiał głos rozgoryczonych ochroniarzy, koncert już się skończył, a ty miałaś to szczęście i stałaś w pierwszym rzędzie, jeden z bardziej nierezolutnych ochroniarzy (w tym wypadku debil) popchnął cię tak, że aż się przewróciłaś.

-Co ty idioto robisz?!- rozległ się wrzask twojego idola, który wyraźnie się zbliżał w waszą stronę- PRZECIEŻ MOGŁEŚ JEJ COŚ ZROBIĆ!

-P-prze-przepraszam... Panie Gakupo, nie chciałem. Była nachalna.

-Nachalna?! Nachalna?! Nie kłam! Obserwowałem wszystko!

Reszty nie słyszałaś, bo zmyłaś się czym prędzej. Kiedy wyszłaś przed klub, jedyne co widziałaś to parasolki. Lało jak z cebra, a ty nie miałaś nic przeciwdeszczowego.Sięgnęłaś do kieszeni po telefon, ale nic nie wyczułaś... Sięgnęłaś po portfel z tym samym skutkiem.

-Zajebiście!- ktoś najprawdopodobniej cię okradł. Dobrze, że chociaż klucze do domu ocalały. Były w dumnych schowku każdej kobiety.

Dwa kilometry pieszo... Zaklęłaś na samą myśl i ruszyłaś w przód. Dobrze, że masz w domu telefon stacjonarny, jesteś już jedną z ostatnich na tym świecie. Będziesz mogła szybko zastrzec karty i telefon jako skradzione. Ale to rano...

Ziewnęłaś wchodząc do domu. W powolnym kroku zombie ściągnęłaś buty i kurtkę dżinsową. Snułaś się tak przez mieszkanie prosto do sypialni tylko po to, by paść na łóżko jak kłoda. Poduszka była tak przyciągająca, że przywitała się z twoim polikiem naprawdę ciepło. Niby nic nie piłaś w tym klubie, a jednak zastanawiało się czy to prawda, czy ktoś nie podmienił wody mineralną na czystą. Czułaś się jak na gigantycznym kacu, który o zgrozo! Był twoim pierwszym.

PI! PI! PI!...PI! PI! PI!... PI! PI! PI!

-Kto dzwoni o tej porze?- wymamrotałaś w pościel i przewaliłaś się na drugi bok by zignorować telefon. Po chwili powędrowałaś w objęcia Morfeusza.

Szlafrok. Kawa słodzona z mlekiem. Czekolada. To pobudka dla twojego organizmu i kat dla kaca nieznanego powodu. Twoje [kolor] włosy związane były w niedbały kok i przy okazji były roztargane, czytaj jako sterczały we wszystkie możliwe strony. Siedziałaś właśnie przy laptopie w swoich ukochanych papaciach-[zwierzak]. Owinięta szczelnie w [kolor] puchowy szlafrok popijałaś kawę. Poza kapciami i szlafrokiem miałaś na sobie tylko spodnie od pidżamy w kropki, które gryzły się generalnie z twoim obecnym ubiorem. Warto zaznaczyć, że bluzki nie miałaś bo było ci w niej niewygodne.

Podczas sprawdzania pogody przypomniał ci się wczorajszy telefon nocny. Wstałaś zatem by sprawdzić, czy winowajca nie zostawił przypadkiem wiadomości. Dioda na telefonie w sypialni mrugała, co potwierdzało tezę. Wyciągałaś już rękę po telefon, jednak ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Robił to tak uporczywie, jakby chciał Cię obudzić. Jednym długim suseł wyminęłaś spodnie, a w korytarzu stąpając na palcach, wyminęłaś bieliznę z wczoraj, przy okazji zgarnęłaś kubek z kawą ze stołu i wzięłaś gigantyczny łyk napoju by się dostatecznie obudzić.
"Pewnie matka..."- pomyślałaś.

Otworzyłaś drzwi. Twoje przewidywania się nie sprawdziły. Cała zawartość twojej budzi wylądowała na twarzy odwiedzającego. Nie był to kto inny jak fioletowowłosy.
-Mogę wejść i umyć twarz?- spytał rozbawiony sytuacją.
Wpuściłaś go prosząc, by zamknął drzwi, a sama biegiem zbierałaś bieliznę i ciuchy z podłogi. Upchałaś je do najgłębszego zakątka szafy. Podczas gdy idol ledwo wchodził do łazienki, ty zmieniałaś spodnie i koszulkę, przy okazji zasłaniać kotarą mini świątynię twego gościa.

Zrobiłaś sobie nową kawę, a gościowi podałaś jakże identyczny napój.

-Dzięki- wypłynęło płynnie z jego ust- Innej kawy nie wypije.

-A to jak ja.- powiedziałaś speszona, odgarniając [kolor] czuprynę za ucho- Co cie tu sprowadza?- lepiej przejść do sedna.

-Ah!-mężczyzna pstryknął palcami jakbyś przypomniała mu o czymś istotnym, wziął swój plecak, który stał gdzieś obok jego krzesełka i położył go na kolanach, zaczął w nim grzebać i poszukiwać czegoś istotnego. Po chwili na stole wylądowały twoje dokumenty, portfel i telefon pełny jego zdjęć z Neta, na samą myśl, że je przejrzał zrobiło ci się słabo- Żeby nie było nie jasności. Palant miał już dwie szanse, była taka akcja, że moja agentka musiała odnosić fance wszystko włącznie z kluczami...- od razu nasunęło ci się pytanie czemu znowu nie ona, a zamiast niej przyszedł on- Został zwolniony.- stwierdził gładko śpiewak.- No cóż miło było.- wypił napój do końca i wstał od stołu zarzucając plecak na ramie- przepraszam za kłopot. Przepraszam, że nie mogę zostać dłużej, ale nie chcę, żeby się zorientowali w pracy.

Wyszedł pośpiesznie, przytulając cie na pożegnanie. Spaliłaś buraka. Zamknęłaś drzwi i rzuciłaś się do telefonu. Od razu twoją uwagę przykuło powiadomienie o braku miejsca. Jakim cudem, skoro miałaś całe 8 Giga miejsca?! Odruchowo zajrzałaś w galerie. Po za tym, że w aparacie przybyło ci mnóstwo zdjęć, to przybyło ci mnóstwo folderów typu "Sesja dla Hondy- niepublikowane" po otworzeniu randomowego folderu z twego nosa ciurkiem pociekła krew. Ogrom zdjęć tego idola było w twoim telefonie. Pora na numery, w historii było dużo numerów typu "Gakupo(agent)" czy "Gakupo ogół" i "Gakupo( prywatny)". Przejrzałaś portfel. Z przegródki na banknoty wypadły bilety. Przyjrzałaś się im dokładnie. Były to bilety na koncert na którym byłaś, wszystko się zgadzało po za dwoma drobnostkami- data była na przyszły rok, oraz był wyraźny napis V.I.P.
Myślałaś ze odpłyniesz ze szczęścia. Ale przyszedł właśnie SMS z numeru "Gakupo (prywatny)" o treści:

"Hej, kłamałem. Ja się nie przyglądałem sytuacji z powodu na pracownika. Patrzyłem tam ze względu na ciebie. Zawróciłas mi w głowie..."

~*~

Ten tego... W końcu cos Wena-san! Udało się coś wykrzesać podczas drogi na wakacje, i to w sumie tyle... Re:birthded czeka na korektę, to samo parę innych FF. Wiec... Pani od korekty gdzie moje dziecko-rozdział?!

Podoba się?

Gwiazdka? Komentarz?

x Reader'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz