Rozdział 11

96 8 2
                                    

Idiota: Dlaczego?
Ja: ??
Idiota: Go nie lubisz?
Ja: przez niego musiałam sprzątać sale
Idiota: Ale to nie jego wina
Idiota: jakbyś się nie smiala to byś nie musiala
Ja: No tak ale....
Ja: chwila
Ja: Skąd ty to
Idiota: przecież to uzgodniliśmy jestem twoim stallkerem
Idiota: Wracając
Ja: no dobra to nie jego wina
Ja: no ale
Ja: ughhh
Ja: Dlaczego ty musisz mieć rację?
Idiota: bo to ja jestem tej mądrzejszy
Ja: blondyneczki są mądre?
Idiota: Ale skąd ty
Ja: mam swoje źródła
Idiota: Muszę iść na próbę
Idiota: do napisania skarbie
Ja: cokolwiek

Rzuciłam się na łóżko a telefon polozylam na szafkę nocna, zapowiada się ciekawa znajomość.  Już miałam pójść spać gdy ktoś zapukal do moich drzwi
- Proszę
- Hej - to był Calum - mam złe wieści,  lepiej usiądź.....
Podnioslam się do pozycji siedzącej
- Co się stało
- Mama miała wypadek i jest w szpitalu,  w śpiączce - czułam jak łzy naplywają mi do oczu - Jest coś gorszego
- A co gorszego może być? - Spytałam cichac łkając
- Ojciec przyjeżdża się nami zaopiekować
- Nie... Tylko nie to.... Ja....  Nie mogę.....  Nie wytrzymam tego
- Wszystko będzie dob...
- Nic nie będzie dobrze!!! - Byłam wściekła a jednocześnie zrozpaczona - Mama leży w szpitalu nie wiadomo czy przeżyję!!!, i jeszcze on wraca!!! nie chce do tego wracać!!! Nie chcę znomu przez przechodzić!!! - Calum próbował mnie uspokoić kładąc rękę na moim ramieniu
- Rose damy radę obiecuję ci to,  nie pozwolę żeby on cie skrzywdzil będę cię chronić
- Chce pobyć sama - powiedziałam jakby przed chwilą straciłam sens życia, co ja gadam przecież straciłam sens do życia
- Ale..
- Proszę
- No dobrze jakby coś się działo krzycz,  ojciec przyjeżdża za tydzień
Gdy tylko wyszedł zakluczylam szybko drzwi i zaczęłam rzucać w ścianę czym popadnie. W końcu zrezygnowana że nic to nie da polozylam się na łóżko i głośno zaczęłam płakać w poduszkę aż w końcu zasnelam.

MESSAGE\\L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz