Kiedy Madi pożegnała się z Paige, wzięła plecak i ruszyła w stronę alei świętego Bernarda. Po drugiej stronie drogi dołączył do niej Jeremy. Jego mama prowadziła salon fryzjerski niedaleko ulicy Gayoso, na której się obecnie znajdowali. Co dwa tygodnie właśnie na tej ulicy Jer czyha na Madi. Próbuje ją przekonać, by zabrała go w odwiedziny do Shelby.
- No, ale dlaczego nie? - upierał się blondyn.
- Tłumaczyłam ci to tysiąc razy. Ona nie jest gotowa na spotkania z ludźmi.
- Zawsze tak mówisz - naburmuszył się chłopak.
- Bo taka jest prawda - spojrzała na przyjaciela, który szedł ze zwieszoną głową. Zrobiło jej się żal Jeremy'ego. Jest tak bardzo zabujany w Shelby, mimo, że nigdy z nią nie rozmawiał.
Na skrzyżowaniu ulic Gayoso i O'Reilly musieli się rozstać. Jeremy spojrzał smutno na Madi.
- To...chociaż pozdrów ją ode mnie.
- Pozdrowie i zapytam, czy następnym razem będę mogła cie przyprowadzić. Mógłbyś być dla niej dobrą terapią - po ostatnim zdaniu mrugnęła do chłopaka i ruszyła w dół ulicy O'Reilly.
- Madi, jesteś najlepsza! - krzyknął za nią pełen nadziei blondyn.
Jeremy miał nadzieje, że Mad uda się przekonać Shelby do odwiedzin. Chciałby ją lepiej poznać, dowiedzieć się co lubi. Rzeczywiście widział ją tylko raz, ale wyglądała jak anioł stróż, jego anioł. Możliwość rozmowy z nią byłaby dla niego błogosławieństwem od Boga. Dlatego jedyne co mu zostało, to modlić się i czekać.
***
Staroświecka, stara willa kłuła bielą w oczy z daleka. Zostało może jakieś pięćdziesiąt metrów.
- Hej, Madi! - usłyszała za plecami. Odwóciła się i zobaczyła Madison.
- Oh, Mad Madi, co tu robisz?
- Szłam właśnie do domu i cie zobaczyłam, musimy poważnie pogadać - ostatnią część zdania powiedziała trochę ostrzej.
- Coś się stało? - Madi trochę zaniepokoił jej ton głosu.
Madison podeszła i stanęła bardzo blisko Madeline. Spojrzała jej w oczy. Cios był wyprowadzony bardzo celnie i skutecznie. Szatynka wspominała wcześniej, że zna karate. Brunetka zatoczyła się, ale nie upadła. Po otrząśnięciu się z szoku i otwarciu strużki krwi płynącej z rozciętej wargi, wyprostowała się i spokojnie zapytała.
- Mogę wiedzieć za co to?
- Za bycie fałszywą, dwulicową suką! Od początku to sobie zaplanowałaś, prawda? "Niech się pobawi tą idiotką, a potem będzie mój", twoje niedoczekanie. Nie jestem aż taka głupia!
- Nadal nie rozumiem o co ci chodzi - Mad próbowała być twarda, ale ból nieznośnie pulsował i promieniował z policzka na całą twarz.
- Kazałaś mi cie udawać, a jak się zorientował, że nie jestem "Madem" to mnie zostawił. Jak się otrząsnęłam to nawet znalazłam jego adress, żeby mu dokopać i zobaczyłam jak w najlepsze śmieszkujecie sobie w ogrodzie. Jak mogłaś, on naprawdę mi się podoba!
- Nie kazałam ci mnie udawać, sama chciałaś. Przykro mi, że Danny cie zostawił, ale to nie moja wina. Jeżeli skończyłaś to pójdę już, cześć - dużo wysiłku kosztowało ją utrzymanie kamiennej twarzy w trakcie mówienia tego, ale osiągnęła to co chciała osiągnąć. Grymas gniewu na twarzy Madison zmienił sie w wątpliwość.
Madeline gwałtownie się obruciła i ruszyła w stronę willi Barnesów. Kiedy usłyszała za sobą oddalający się stukot botków, duma ustąpiła, a Madi złapała się za policzek cicho kląc, tak, kląc. Jak ona się do cholery teraz pokaże ojcu?!
CZYTASZ
Skateworld ||ZAWIESZONE||
Novela JuvenilChłopak, dziewczyna, deskorolka... Historia oczywista! Chyba, że trochę namieszamy i zamienimy ich rolami. A co wtedy? Korekta: @Eliaqium