Rozdział XVIII

29 5 4
                                    

- Powiesz mi łaskawie co, to, tu, robi? - powiedział Ryan przez zaciśnięte zęby i wskazał deskorolkę opartą o stolik.

- Tato, ja wyjaśnie... - zaczęła dziewczyna.

- Jeździłaś... - przerwał jej. - Znowu jeździłaś, mimo iż wyraźnie ci zabroniłem.

Madi spuściła głowę i podciągnęła kolana pod brodę.

- Bo ty nic nie rozumiesz... - powiedziała cicho.

- Czego? Że na własne życzenie próbujesz odebrać sobie życie? - wykrzyczał.

- Ale ja to kocham! Kocham jeździć, tato! - wybuchła w końcu brunetka.

- A ja kocham ciebie i nie pozwolę, żeby jakiś kawałek drewna na kółkach mi cię zabrał - powiedział ostrym tonem i podszedł do deskorolki.

Madi podniosła wzrok i spojrzała z przerażeniem, jak jej tata sięga po deskorolkę.

- Tato, co ty robisz?

Ryan podniósł znienawidzony kawałek drewna.

- Co chcesz zrobić?! - powiedziała głośniej.

Mężczyzna podszedł do okna i otworzył je na oścież.

- Tato, do cholery, co chcesz zrobić?! - krzyknęła odpinając się od kroplówki.

Ryan podniósł deskorolkę wysoko i po chwili dało się słyszeć trzask.

- Tato, przestań! Słyszysz?! Przestań!!! - krzyczała próbując wyrwać mu swój mały skarb.

Ryan odepchnął ją i dalej uderzał deskorolką o marmurowy parapet i framugę okna. Mimo iż córka starała się go powstrzymać po kilku chwilach z deskorolki zostały strzępy i dwie małe osie z kółkami. Madi podeszła do szczątków i klęknęła, po czym zaczęła cicho chlipać. Mężczyzna odwrócił się do niej plecami.

- Już nigdy nie wolno ci jeździć...nigdy! - powiedział ostro.

- To była...od mamy...jedyna... pamiątka... - szeptała przez łzy.

- Mama nie żyje... - zaczał lodowatym tonem.

Na te słowa odwróciła się gwałtownie i zaczęła rzucać kawałkami deskorolki w ojca.

- Ty potworze!!! Jak mozesz tak po prostu tak mówić!!! Nie masz serca!!! Nienawidzę cię!!! - krzyczała przez łzy.

Ojciec Madi bez słowa wyszedł i ruszył w kierunku wind.
Jeremy i Danny których właśnie minął, widząc go wstali i szybko poszli w stronę drzwi sali dziewczyny. Obaj byli mocno zaniepokojeni krzykami, które przez ostatnie dziesięć minut się z niej wydobywały.
Otwarli drzwi i ujrzeli brunetkę klęczącą przy szczątkach deskorolki. Wiele kawałków było rozrzuconych po całej sali. Dziewczyna trzymała w rękach dwa kawałki i szlochała. Na jednym z nich pisało:

"Dla Madi, mojej ma"

A na drugim:

"łej skaterki
Mama"

Brunetka usłyszała, jak ktoś wchodzi do sali. Odwróciła się i spojrzała na chłopaków.

- On...on...ja...ja nic... - szlochała.

Jeremy podszedł do niej, ukląkł i przytulił. Madi wtuliła się w niego i jeszcze bardziej zaczęła szlochać.
Danny zmieszany stał przy dwiach i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Jer zauważył to i postanowił znaleźć mu zajęcie.

- Dan...mógłbyś...no wiesz...pomóc mi przenieść ją na łóżko? Ja...cóż...ja chyba nie dam rady... - wahał się blondyn, bo w tej chwili było mu wstyd za jego wątłą postawę i brak siły.
Danny bez słowa podszedł i delikatnie podniósł Madi, która wciąż była w szoku po utracie deskorolki. Niósł ją powoli w stronę łóżka, kiedy dziewczyna delikatnie wtuliła się w jego tors. Chłopak spojrzał zaskoczony na dziewczynę. Patrzyła w przestrzeń cały czas szlochając.

"Chyba nie za bardzo zdaje sobie sprawę z tego, co robi" - pomyślał brunet i delikatnie ułożył ją na łóżku. Madi zwinęła się w kłębek i przytuliła do poduszki.

- Już nigdy... - wyszeptała, wpatrując się w okno. 

Jeremy i Danny zaczęli zbierać fragmenty deskorolki. Kiedy skończyli, spakowali je do pudełka, które dostali od pielęgniarki. Pożegnali się z Madi i wyszli, bo czuli, że musi pobyć teraz chwilę sama.

Skateworld ||ZAWIESZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz