Rozdział XX

49 5 0
                                    

Czas płynął, a Madi dalej trwała w swoim amoku. Brak deskorolki nie doskwierał jej już tak bardzo, ale brak jazdy na niej i co najważniejsze brak najlepszego przyjaciela... O tak. To już jej doskwierało i to bardzo.
Nadszedł dzień odwiedzin u Shelby. Brunetka wstała, z przyzwyczajenia ubrała się tak, jak zazwyczaj ubierała się jako "Mad". Zaczęła nawet szukać deskorolki, ale po chwili zdała sobie sprawę ze swojej głupoty i poszła na autobus.
Droga dłużyła się jej niemiłosiernie. Dziękowała Bogu, gdy w końcu dotarła pod starą białą willę. Otworzyła jej jak zawsze pogodna Sophia i zaprosiła ją do środka. Było dość słonecznie, dlatego Shelby była w ogrodzie. Leżała na kocu i z zamyśloną miną oglądała chmury.

- Cześć, rudzielcu - powiedziała Madi kładąc się obok niej.

Shelby nie odpowiedziała, ale brunetka wiedziała, że dziewczyna jest świadoma jej obecności. Leżały tak chwilę patrząc w niebo.

- Wyglądasz na smutną - odezwała się w końcu rudowłosa.

- Możliwe, że jestem smutna - powiedziała powoli Madi.

- Możliwe?

- Nie jestem pewna, czy to smutek czy samotność...

- To to samo - rudowłosa weszła jej w zdanie.

- Mam do ciebie pytanie, Shelby - po chwili powoli powiedziała Madi.

- Ty do mnie? - zdziwiła się dziewczyna.

- Tak, do ciebie - odpowiedziała z nieco poważniejszą miną. - Co zrobić, jeśli ktoś zabierze ci coś, co kochasz?

- Cóż...- zamyśliła się. - Najpierw musisz dać sobie czas, żeby to przeboleć, tak jak ja - uśmiechnęła się lekko.

- Myślę, że dwa tygodnie były wystarczające. Czuję się już trochę lepiej - odpowiedziała Madi, a po chwili dodała: - Tylko co dalej?

- Znajdź coś lub kogoś innego. Coś, co jest podobne do tego co było, ale równocześnie inne, coś co pokochasz równie mocno...

- Wiesz co, Shelby - przerwała jej brunetka. - Nie byłam pewna, czy to możliwe, ale teraz widzę, że lekarze nie mieli racji.

- Nie mieli racji w czym? - rudowłosa podniosła się na łokciach wystawiając bladą skórę do słońca.

- Szok powypadkowy wcale cię nie zmienił. W środku nadal siedzi stara Shelby, wesoła i bardzo mądra i z tego co widzę, powoli ją z siebie wydobywasz - Madi uśmiechnęła się ciepło.

- Wiesz ja, wciąż daję sobie czas... Ale to nigdy nie da mi spokoju. Kiedy wieczorem zamykam oczy, widzę Brayana, Bri i tatę. Najpierw są uśmiechnięci, a zaraz potem bladzi i cali we krwi - Shelby zaczęła się trząść.

- Hej, spokojnie - brunetka przytuliła się do dziewczyny próbując ją uspokoić. - Ty też musisz po prostu znaleźć coś, co pokochasz i wtedy uczucie smutku nie będzie już tak dotkliwe.

- Naprawdę tak myślisz? - zapytała rudowłosa drżącym głosem.

- Oczywiście, że tak. Jeśli chcesz, pomogę ci szukać tego cosia lub ktosia do kochania - od razu pomyślała o Jeremym i wydał jej się idealnym ktosiem do kochania, szczególnie dla Shelby.

Godzinę później Madi wróciła do domu, przebrała się w luźne ciuchy i z książką poszła do ogrodu. Wyłożyła się na kocu pod niedużym drzewem i pogrążyła w lekturze.
Obok w ogrodzie państwa Whitfordów Danny przycinał krzewy przeklinając w myśli, że znowu dał się w to wrobić. Obok niego stała Paige, która miała mu pomagać, ale tylko przeszkadzała. Zauważyła Madi i podbiegając do płotu zaczęła świergotać. Madi uśmiechnęła się i słuchała paplaniny dziewczynki, kiedy do ogrodu wszedł Ryan Calhoun.
Madi od razu przestała się uśmiechać. Nie odpowiadała na żadne jego pytanie i ani razu na niego nie spojrzała.

- Rany Boskie, długo jeszcze taka będziesz? - zapytał lekko rozpaczliwym głosem.

Danny zaczął przysłuchiwać się rozmowie. Dobrze pamiętał, w jakim dziewczyna była stanie, nawet się do niego wtedy przytuliła. Dotyk jej miękkich włosów nadal gościł na jego torsie i wywoływał niezrozumiałe dla chłopaka uczucie.

- O co ci chodzi? - kontynuował ojciec Madi. - Jesteś samotna? Brak ci przyjaciela?

Nadal brak reakcji ze strony brunetki.

- Dan, chodź tu na chwilę - chłopak słysząc swoje imię odwrócił się gwałtownie, po czym podszedł do ogrodzenia.

- Jesteś samotna? Proszę bardzo - powiedział z desperacją w głosie Ryan. - Hej Danny, może spędziłbyś z Madi trochę czasu? Brakuje jej ostatnio męskiego towarzystwa, a ty mieszkasz zaraz obok... I nie interesuje cię deskorolka...

- Właściwie to...- zaczął chłopak.

- No weź, nie daj się prosić - przerwał mu mężczyzna.

- No... Dobrze, skoro pan prosi... - z lekkim oporem zgodził się Dan.

Świetnie, a teraz pogadajcie sobie - uśmiechnął się i wszedł do środka.

Danny spojrzał na Madi, a ona na niego. Milczeli. Za to Paige, która do tej pory stała z boku i się przyglądała spojrzała na ich zdezorientowane miny i powiedziała:

- No to klops...

•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•

Dziś rozdział troszkę dłuższy(ノ*゚ー゚)ノ

W mediach Madi jako "Mad"

( ˘ ³˘)❤

Skateworld ||ZAWIESZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz