Rozdział VI

66 9 1
                                    

- Halo? Madi?

- Nie, Shelby. Wiesz, dzwonie, żeby wyznać ci miłość. Oczywiście, że to ja, kretynie. Gdzie jesteś?

- No wiesz co?! Już jadę. - obruszył się Jeremy.

- Czekam i czekam, a ciebie nie ma - odgryzła się dziewczyna.

- Zaspałem trochę, okej? Gdyby nie to, że twój tata od wczoraj znowu ma dzienne dyżury, to pomykałabyś do szkoły busikiem.

- I co w związku z tym?

- Nie musiałbym słuchać twojego zrzędzenia - śmiejąc się odpowiedział chłopak.

- Oh spadaj - zaśmiała się Mad i zakończyła połączenie.

Chwilę później zjawił się blondyn i razem ruszyli w stronę liceum św. Augustyna.

***

- Wychodzę! - krzyknął na tyle głośno, by rodzice w jadalni go usłyszeli.

- Czekaj chwilę, misiek - zatrzymała go mama.

Dan na to określenie tylko przewrócił oczami. Po chwili Emma podeszła do syna i zaczeła go skrupulatnie poprawiać. Krawat, potem kołnierzyk, jeszcze tylko strzepnęła z marynarki niewidzialny kurz i gotowe.

- No, idealnie. Uważaj na siebie, misiu.

- Mamo, mam siedemnaście lat, dałabyś już spokój - uśmiechnął się do kobiety pobłażliwie.

- Dla mnie zawsze będziesz małym misiem, a teraz zmykaj, bo ci autobus ucieknie - pchnęła go lekko w stronę drzwi.

Danny stał znudzony na przystanku. Po chwili dołączyła do niego znajoma blondynka. Byli sami, więc postanowił wykorzystać sytuację i z nią porozmawiać. Nie miał jednak pomysłu jak zacząć rozmowę. W końcu palnął coś bez namysłu.

- Hej, jedziesz do szkoły? - po tych słowach miał ochotę przybić sobie piątkę... w czoło.

- Tak...? - dziewczyna odpowiedziała lekko pytającym tonem, w którym brzmiało bezgłośne "co z tobą nie tak, koleś?"

- Do jakiego liceum chodzisz? - próbował podtrzymać rozmowę.

- Świętego Augustyna.

Danny oczekiwał jakiegoś "A ty?", ale dziewczyna była nim, chyba jako pierwsza, zupełnie niezainteresowana.

- To tak jak ja - nie odpuszczał chłopak. - Może będziemy jeździć do szkoły razem?

- Wątpię. Zazwyczaj jeżdzę rowerem, ale dziś mam na sobie spódnicę, więc nie mogę - i to by było na tyle, jeżeli chodzi o rozmowę z blondynką.

- A tak w ogóle to jestem Dan - ostatnia nadzieja na nawiązanie znajomości. Miał szczęście, że przypomniał sobie, iż nie przedstawiał się dziewczynie.

- Faith - odpowiedziała, po czym wsiadła do autobusu, który właśnie nadjechał.

Usiadła jak najdalej od chłopaka. Wpatrywał się chwilę w jej plecy, zastanawiając się co też jej siedzi w głowie. Potem odwrócił wzrok i obserwował wolno przemijające za oknem budynki.

Kilka przecznic dalej coś przykuło jego uwagę. Zauważył znajomą bluzę, to był Mad. Jechał na deskorolce w tą samą stronę co autobus. Dan miał ochotę wyskoczyć, zatrzymać tajemniczego chłopaka i szarpać, aż nie powie czemu nie przychodził do skateparku. Jak on się ma do cholery nauczyć jeździć, skoro nigdy nie ma tam tego dupka, dobrze jeżdżącego, dupka. Niestety, jedyne co mógł zrobić, to stać i wpatrywać się w skaterów za oknem.

Po chwili autobus przyspieszył i ich sylwetki zaczęły powoli maleć i znikać w oddali. Wtedy właśnie Danny uświadomił sobie, że oprócz przezwiska "Mad", nic nie wie o utalentowanym skaterze. Ale obiecał sobie, że się dowie.

Skateworld ||ZAWIESZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz