Rozdział 15

618 35 1
                                    

Wstałam rano z myślą, że dzisiaj pogrzeb i parę łez poleciało mi po policzku. Jedyne co mnie trzyma przy życiu to tak naprawdę tylko Remik i mama, a tak pro po mojego ukochanego to obiecał mi, że będzie mi trzymał towarzystwa na pogrzebie jednym i drugim. Podchodzę do biurka patrzę godzinę jest 7.29 czyli za minutę ma zadzwonić dzwonek, ale zdążyłam go wyłączyć. Ubieram się w(media) i id do łazienki zakręcona włosy i zakrywam naczynia po czym robię dwie kreski i maluje usta czerwoną szminką. Patrzę na godzinę jest 8.37 więc schodzę  na dół i z mamą wchodzę do auta. Pogrzeb jest w katowicach. Jesteśmy na miejscu a Remika jeszcze nie ma. Nagle ktoś do mnie dzwoni odbieram od razu.

- Halo
- Część kochanie przepraszam, ale będę dopiero za dziesięć minut.
- No dobra - powiedziałam smutnym głosem
- przepraszam ale zaspałem.
- Spoko ale, przyjedź szybko
- postaram się
- tylko mi się nie zabij bo tego już nie przeżyje dobrze
- dobrze to pa pa
- pa trzymaj się

Siedzę przed kaplicą już 15 minut nagle podjeżdż auto i wysiada z niego Remik. Od razu biegnę do niego i się wtulam w jego tors, a on przyciska mnie mocno do siebie. Następnie wchodzę powoli do kaplicy. Podchodzę z Remikiem do trumny,, biało sina twarz jak i ręce, ubrany w czarny garnitur i lekki uśmiech na twrzy '' tak wyglądał mój ojciec. Usiadłam z Remkiem na ławce wtuliłam się w niego i w tedy poczułam że łzy cały czas lecą po moich policzkach. Podnoszę lekko głowę i rozglądam się do okoła kaplicy. Przodu siedzi mama Remika i pociesza moją mamę po środku siedzi ciocia z wiekiem, za nimi my, a za nami babcia i dziadek czyli rodzice mojej mamy, a po drugiej stronie siedzieli wujkowie, ciocie i znajomi mojego taty. Nagle cztery osoby podeszła do trumny A wszyscy zaczęli wychodzić Remek powoli wstał.

- Dasz radę?
- Nie.
- To chodź. - złapał mnie za rękę i pociągną w swoją stronę. Następnie jedną ręką objęłam go za głową, a on dał swoją rękę pod moją pachę i podtrzymywał mnie mocno i wyszliśmy przed kaplicę

Czterech gości nosiło trumnę. Zaczęliśmy iść za nią. Gdy doszliśmy do miejsca gdzie mieli zakopać mojego tatę...zemdlałam.

☆☆☆

Obudziłam się w aucie. Mama właśnie je odpalała.

- Gdzie my jesteśmy? - spytałam mamy.
- Na cmentarzu. Remek cię wsadził do auta, chciał sam Cię zawieść, a ja miałam jechać z jego mamą, ale nalegałam i się zgodzili, a i Remek będzie czekał pod naszym domem na ciebie.
- Aha - powiedziałam i oparłam głowę o szybę.

Widzę już tabliczkę z napisem Wodzisław Śl. Gdy nagle czuję że samochód ostro skręca i widzę przed sobą drzewo, a następnie ból i ciemność. Słyszę jakieś głosy i karetkę ale nie mogę otworzyć oczu. Po chwili widzę tylko ciemnoś.
__________________________

453slowa

Przepraszam, że rozdział taki krótki. Po prostu nie wiedziałam jak przedłużyć.
I
BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO
MOCNO PRZEPRASZAM!
ŻE TAK DŁUGO NIE BYŁO ROZDZIAŁU.

*GWIAZDUJCIE=KOMENTUJCIE=MOTYWACJA DLO MNIE=WIĘCEJ ROZDZIAŁÓW DLA WAS*

~/\/lover19

,,Zagubieni"|| ReZigiusz || (Poprawiane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz