1x01 Moneta

16 2 2
                                    

Collin wziął głęboki oddech. Nie mógł na to pozwolić, nie znowu! Ściskaną w dłoni monetę wsadził pod poduszkę i połorzył się na niej. To on ma władzę nad monetą, a nie ona nad nim. Wyspa była wypadkiem, ten dresiaż w ciemnej uliczce też był wypadkiem. Właściwie, sam się prosił. Ale skoro właśnie tak było, dlaczego po każdym wypadku czuł się coraz lepiej? Jeszcze tylko jeden - obiecał sobie. I będzie wspaniale.

                                                        ***

Jasne światło laptopa w ciemnym pokoju świeciło niczym latarnia morska. Oczy Stewarda za wszelką cenę chciały się zamknąć, ale mężczyzna nie mógł na to pozwolić. Miał bardzo ważną rzecz do zrobienia.

- Co jeszcze robisz o tej porze? - usłyszał zmęczony głos żony. Zaspana kobieta niechętnie wychyliła głowę z pod poduszki. Mężczyzna spojrzał na nią uspokajająco. Niedbale ułożone blond włosy zastawiały jej całą twarz. Ale nie ma co się dziwić, miała ciężki tydzień. Oboje mieli.

- Załatwiam szczegóły. Jutro o tej porze ona już tu będzie - powiedział uspokajająco.

- Dalej nie jestem co do tego przekonana. Ta dziewczyna sprowadzi na naszą rodzinę niebezpieczeństwo - upierała się Grace.

- Wiesz, że nie zrobilibyśmy tego, gdyby był jakiś wybór. Ale bez pieniędzy od jej ojca, bank zajmie moją firmę, dom... Nie ma wyjścia - dodał, a jego żona wstała z łóżka.

- Wiem - powiedziala kładąc mu dłoń na ramieniu i patrząc w ekran laptopa.

- To naprawdę niewielkie ryzyko. Załorzenie planu jest takie, że nikt nie będzie wiedział, że ona się tu ukryje. A jeśli się dowie, ukryją ją gdzieś indziej, a pieniądze dostaniemy tak czy inaczej. Zagrożenie jest minimalne.

- Wiem - powtórzyła - Ale gdyby którekolwiek z naszych dzieci ucierpiało podczas zamachu na nią... Ale to się nie stanie.

- Nie - potwierdził, przytulając ją.

4 tygodnie wcześniej

- Takich widoków nie doświadczycie nigdzie indziej na świecie. Ponadto, to jedyne region Południowej Ameryki, gdzie napotkacie Marabuty... - przewodnik miał rację. Collin był niezwykle zachwycony widokami. Otaczały ich egzotyczne zwierzęta, rośliny, a nastrój potęgowała piękna pogoda. Collin Williams i 29 innych podróżników z zaciekawieniem zwiedzali wyspę. Wyprawa kosztowała ich 3 tysiące dolarów. Mimo, że pochodził z dość zamożnej rodziny, Collin zarobił na wycieczkę sam. Tak bardzo pragnął tu być. A jednak wydarzenia na tej wyspie zminiły go. Został skrzywdzony, był zastraszany, chcieli go zabić. Ale przetrwał i zdobył moc. A z tą mocą, mógł sobie obiecać, że już  nigdy nie będzie ofiarą.

Teraz

Chłopak gwałtownie wyrwał się ze snu i po chwili był już w pozycji siedzącej. Przez żaluzje można było dostrzec światło, co świadczyło o tym, że jest już ranek. To dobrze, im szybciej to załatwi, tym lepiej. Collin wyciągnął przed siebie rękę i skoncentrował się na małej brązowej szkatułce leżącej na biurku. Przez chwilę nic się nie działo, ale po kilku sekundach uniosła się i powoli zbliżyła do niego. Nastolatek chwycił ją i otworzył. W środku znajdowało się puste miejsce na okrągły przedmiot średniej wielkości. Pierścionek, zegarek, czy w tym przypadku monetę. Wyciągnął ją z pod poduszki, oglądając z zaciekawieniem. Nadal nie wiedział jak ona działa, ale w jakiś sposób przekierowywała do niego moc dzięki ludzkiej śmierci. Niekoniecznie on musiał kogoś zabić, ale zarówno Collin, jak i moneta musieli znajdować się do dziesięciu metrów od kogoś nienaturalnie umierającego. Może ten świr z wyspy, który chciał ją zdobyć wiedział o niej coś więcej, ale Collin musiał go zabić. Trudno. Zaledwie 8 ludzkich ofiar zwiększyło jego siłę, refleks, rany szybciej się goiły i mógł przemieszczać myślą lekkie przedmioty. Naturalnie, wraz z tymi umiejętnościami pojawiła się pewność siebie. Już nie był Collinem Williamsem, kujonem żyjącym w cieniu brata. Ta moc dawała mu siłę, była niesamowita. Najwyższy czas, by ją zwiększyć. Ukrył swój najcenniejszy skarb w szkatułce, zamknął ją i ukrył pod łóżkiem. Najpierw trzeba znaleźć potencjalną ofiarę. Nie niewinnego człowieka, tylko jakiegoś mordercę, gwałciciela. Kogoś, kto sobie zasłużył. Z pokładem nowej energii, Collin ruszył do drzwi by powitać ten nowy, wspaniały dzień. Nie mógł się doczekać, aby dowiedzieć się, jakie umiejętności dadzą mu kolejne ofiary. Nie wiedział jeszcze, że tego dnia pozna kogoś, kto zmieni jego życie na zawsze.

                                                          ***
Przdstaeiam moje kolejne opowiadanie. Fabuła może z początku wydawać się zagmatwana, ale tak napawdę jest prosta i z czasem wszystko się wyjaśni.
Jeśli Ci się podobało, zostaw gwiazdkę i komentarz!

Infernal CoinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz