Szliśmy niecałe 10 minut, zanim całkiem opadłem z sił. To i tak lepiej niż się podziewałem. Cass pomagała mi iść przez cały czas, jednak to już nie wystarczy. Z każdym krokiem szło nam coraz ciężej, ale teraz już całkiem wysiadłem. Najpierw uporczywy wysiłek fizyczny, a później rana postrzałowa dodatkowo podrażniona całkowicie pozbawiły mnie energii.
- Zatrzymajmy się tu - poprosiłem. Zeszliśmy ze ścieżki kilka metrów w prawo, żebyśmy nie byli zbyt widoczni. Akurat teraz zapadający zmierzch działał na naszą korzść, bo nikt normalny nas tu nie wypatrzy. Chyba, że mieliby noktowizory, ale raczej nie mają.
- Tutaj - Cass wskazała na spore drzewo. Jego szeroka korona i liczne gałęzie stanowiły idealną osłonę. Schowaliśmy się za nim oddechając z ulgą. Może i Cassie nie była ranna jak ja, ale prowadzenie mnie musiało być dla niej męczące.
- Jak się trzymasz? - spytała moja towarzyszka.
- Muszę tylko chwilę odsapnąć i wszystko będzie ok - zapewniłem - A jak ty się trzymasz? Nie wiem czy jesteś tego świadoma, ale masz zaschniętą krew na twarzy - Oparłem głowę o drzewo i zamknąłem oczy.
- Zapomniałam. Jak chcieli mnie wsadzić do kontenera, to ugryzłam jednego w rękę - wyjaśniła.
- Nie pomyślałaś, że się wnerwi i oberwiesz? - uśmiechnąłem się wyobrażając sobie tą scenę.
- Jestem impulsywna. Poza tym bałam się, że mnie w tym kontenerze wywiozą za ocean, musiałam coś zrobić.
- A ja trochę źle to rozegrałem - przyznałem - Mogłem spróbować zrobić coś z tą bronią na odległość swoją telekinezą, ale zamiast tego rzuciłem się na tą wariatkę. Zrobiłem głupotę, bo tak było w wizji.
- Jakiej wizji? - spytała zaskoczona. Opowiedziałem jej dokładnie o wizji, dzięki której wiedziałem gdzie jej szukać.
- To super. Wyczuwasz zagrożenie, a czy teraz ktoś się zbliża?
- Nie wiem, nie mogę się skupić - chciałem zajrzeć sobie pod koszulkę, ale przylgła mi do rany - Oj, to zaboli.
- Źle to wygląda? - nachyliła się nade mną.
- Nie wiem, muszę odlepić kuszulkę - powiedziałem. Plama krwi zalała mi cały krótki rękaw, a pojedyńcze stróżki spłynęły aż na dżinsy.
- Zrób to szybko, jak plaster - zaproponowała.
- Dzięki, poradzę sobie. A jak to przeżyjemy, nie wypłacisz się mi do końca życia.
- Serio? Czyli przyjmowania za mnie kul nie masz w kontrakcie? - uśmiechnęła się i jednym szybkim ruchem oderwała przylgnięty materiał.
- O żesz kurwa, ja pierdolę jebane kutafiksy mać! - wrzasnąłem. Boli boli boli boli.
- Nie drzyj się, bo w mieście cię słychać - skarciła.
- Ty... nawet nie wiem... ugh. Coś ty sobie myślała? - zdenerwowałem się.
- Że nie będę patrzeć jak cierpisz, jak przez 10 minut odrywasz po kawałku tego cholerstwa.
- Jakaś ty kochana. Że też nie mam żadnej bluzy - zdjąłem koszulkę, aby znowu nie przylgła i zająłem się raną. Wyglądało to nienajlepiej. Częściowo się zasklepiła, jednak wciąż ciekła z niej mała strużka krwi. Zwinąłem t-shirt w głębek i ostrożnie przyłorzyłem do bolącego miejsca.
- Musi ci natychmiast pomóc lekarz - stwierdziła i skrzywiona odwróciła wzrok.
- Nie musi, z noża wyglądało nie lepiej. Za parę godzin nie będzie przeszkadzać, jak się z tym prześpię zostanie tylko blizna, a do jutrzejszego wieczora zniknie bez śladu - uspokoiłem.
- To może przeczekajmy tu noc, aż poczujesz się lepiej? - zaproponowała.
- Niegłupie, ale straciłem sporo krwi. Jestem odwodniony i...
- Daj spokój, to ręka nie umrzesz - przerwała.
- Miło że czujesz się pewniej. To co, siedzimy tu do rana?
- Czemu nie. Ale mi zimno - poskarżyła się.
- Masz jeszcze bluzę, a ja siedzę nawet bez koszulki - odparłem.
- Uuu biedaku czyli chcesz, żebym oddała ci bluzę? Niezbyt męskie - zwuważyła.
- Tego nie powiedziałem. Po prostu się nie skarż, bo masz lepiej. I nawet możesz popodziwiać mnie bez koszulki - dodałem.
- Co podziwiać? Ta moneta to rzeczywiście magia, że coś takiego potrafiło podnieść walizkę. Zero kaloryfera!
- Dzięki temu wyglądam niepodejrzanie - uznałem - Dobra, słuchaj. Prześpię się chwilę, jeśli coś będzie nie tak, obudź mnie. I nie bój się użyć pistoletu, najwyżej nie trafisz. A ofiarą bym nie pogardził.
- Skończ chrzanić o ofiarach, bo jako jedyny żywy człowiek w twojej okolicy, zaczynam się bać - powiedziała żartobliwie. Przynajmniej taką mam nadzieję.
CZYTASZ
Infernal Coin
ParanormalCollin Williams to niepopularny, żyjący w cieniu starszego brata 15 - latek. Jednak pewnego dna wszystko się zmienia. Razem z grupą poszukiwaczy przygód wyrusza w rejs na odległą wyspę. Po powrocie nie jest już taki sam. Chłopak staje się pewny sieb...