1x04 Przybłęda

10 2 1
                                    

Kilka godzin później zebraliśmy się w salonie, w oczekiwaniu na naszego wspaniałego gościa. Rodzice byli strasznie przejęci, Liam wściekły, a ja normalnie miałbym to gdzieś, ale skoro wbrew woli zostałem jej ochroniarzem, też byłem zirytowany. Ale na szczęście zawsze umiałem trzymać emocje na wodzy.

- Może tak byśmy coś zjedli? - zaproponowałem. Siedzieliśmy jak durnie na tej kanapie, przed pustym stołem, tylko w telewizji leciał nieinteresujący nikogo teleturniej.

- Nie, ona zaraz tu będzie - sprzeciwił się tata.

- Dajcie spokój, tak się boicie reakcji wielkiej księżniczki na nasze warunki socjalne? - zdenerwował się Liam.

- Ty tak nie dramatyzuj. To ja muszę ją niańczyć, bo was dwoje razem wszyscy boją się zostawić - wtrąciłem.

- Masz tylko pokazać jej miasto, ona ma dostać własnych ochroniarzy - uspokoiła mama. Ta, a ja jestem tym najważniejszym.

- A co to za jedna, że ma ochroniarzy? I czemu nie może się zatrzymać w hotelu? - dopytywał mój brat.

- Bo musi się ukrywać. Nie wnikajmy dlaczego, pomożemy jej, a jej ojciec nam.

- Ja nie potrzebuję tej pomocy - powiedziałem do siebie. Tą jakże interesującą dyskusję przerwał dzwonek do drzwi.

- To ona! - zawołali jednocześnie rodzice.

- Tylko się nie zabijcie pędząc jej otworzyć! - zaśmiałem się. Mama wpuściła przybyszy do domu. Do środka weszła mniej więcej w moim wieku, brązowowłosa dziewczyna. Była naprawdę bardzo ładna, ale byłem zbyt zajęty niechęcią do jej tatusia, żeby poczuć do niej jakąkolwiek sympatię. Wygląd zewnętrzny jej towarzysza nie specjalnie mnie interosował, to typowy łysy kark.

- Cześć - rzuciła do mnie i Liama, najwyraźniej czymś zdegustowana. Ojciec zaczął rozmawiać z jej ochroniarzem, a mama zwróciła się do mnie:

- Collin, zaprowadź proszę Cassadrę do jej pokoju - jej? Chyba mojego.

- Pewnie, chodź - nakazałem i nie czekając na odpowiedź ruszyłem po schodach. Dziewczyna uniosła wysoko głowę i dumnie ruszyła za mną. Oj chyba się za bardzo nie polubimy.

- Nie podoba ci się u nas? - spytałem widząc wyraz jej twarzy.

- Daczego? - spytała uroczo.

- Bo odkąd weszłaś, masz minę jakby przejechał cię pociąg.

- Tu jest bardzo ładnie, jak na przeciętnych ludzi - phi, znalazła się lalunia z wyższych sfer - Ale i tak pewnie tu długo nie zabawię. Zaraz jakiś niebezpieczny wróg mojego kochanego tatusia mnie znajdzie, a mnie wyślą gdzieś indziej, z dala od wszystkich poznanych tu przyjaciół. Robimy tak od dwóch lat, więc z takim cudownym życiem, nie dziw się mojemu niezadowoleniu.

- Trochę kiepsko - przyznałem. Ale to nawet dobrze, może tatuś ją stąd odeśle, a ja odzyskam monetę i moje życie.

- A kim jesteście? Ty i twój ojciec?

- Jest bardzo niebezpiecznym człowiekiem, a ja jego jedynym dzieckiem - toś mi pomogła - To... to? - powiedziała tępo patrząc na swój nowy pokój.

- Nie podoba się? Ten pokój był mój, zanim nie przybyłaś go zająć - pwiedziałem z wyrzutem - Jest tu bardzo przytulnie i blisko masz do łazienki.

- Super - zdjęła kurtkę i podała mi ją - Przydaj się i zanieś to gdzieś.

- Wyglądam ci na lokaja? - nie odpowiedziała, tylko z uśmiechem zatrzasnęła drzwi zostawiając mnie samego na korytarzu.

- Tak chcesz się bawić? - zawołałem - Dobra, więc się bawimy, przybłędo.

Infernal CoinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz