Szybko skomsumowaliśmy nasze porcje, a potem zamówiliśmy jeszcze kawy.
- To co fajnego może mi zaoferować okolica? - spytała moja towarzyszka. Hmm.
- Bardzo wiele dla kogoś takiego jak ty. Mamy tu tyle sklepów, że niebawem odkryjesz ten mityczny limit na karcie kredytowej - zapewniłem.
- Uuu, czy to wyzwanie? To chodź, ubierzemy cię jakoś sensownie. Ten t - shirt jest do bani.
- Jeśli szukasz strojnisia, zadzwońmy po Liama - zaproponowałem.
- Ale on będzie przeszkadzał, kiedy będziesz opowiadał mi o swojej magicznej monecie.
- Co wy wszyscy chcecie od mojej monety?
- Uprawiasz jakieś mroczne voodo - pomachała rękami - a moneta jest dla ciebie ważna. Gadaj co potrafi.
- Zwiększa moją moc. Zadowolona? To idziemy - dopiłem resztę kawy, wyrzuciłem kubek i ruszyliśmy na zakupy.
- Kłamiesz - powiedziała nagle.
- Co?
- Kłamiesz, albo coś ukrywasz. Co takiego ta moneta robi? I dlaczego w ogóle potrafisz te wszystkie rzeczy? - upierdliwa, trzeba przyznać. Ale jak jest upierdliwa, to przynajmniej nie jest wredna.
- Nie powiem ci - steierdziłem, kiedy weszliśmy na ruchome schody.
- Chcesz mojej pomocy, czy nie? - zdenerwowała się.
- Dobra - skapitulowałem - Moją moc i umiejętności można na stałę zwiększyć, ale potrzebuję do tego monety. Dlatego jej potrzebuję.
- To tyle? Nie odpowiadaj bo wiem, że czegoś mi nie mówisz.
- Trzeba zrobić coś jeszcze, ale nie będziesz zadowolona. Nie, nie powiem ci.
- Mam spytać ojca? - on na pewno to wie. A jak się dowie ode mnie, to może jakoś to przeboleje. Z drugiej strony, naprawdę potrzebuję jej pomocy. A jak się dowie, że po dorwaniu monety zamierzam zabijać ludzi, to jej dla mnie nie odzyska. Jestem w potrzasku.
- Powiem, jak powiesz mi coś innego - uznałem - Zabiłaś kiedyś kogoś? - A co to ma do rzeczy? - wnerwiła się. Byliśmy już na piętrze, zatrzymaliśmy się na tarasie widokowym.
- Odpowiedz, to też odpowiem. I uwierz, wyczuwam kłamstwa - no dobra, nie wyczuwam, ale mój wewnętrzny głos na pewno mnie o tym poinformuje.
- Tak. Szczęśliwy? - rzuciła obojtnie, ale czułem coś w jej głosie. Jakieś dziwne uczucie.
- Nawet nie wiesz jak. Bo ja też - spojrzała na mnie dziwnie - W sumie to 8 osób. Tylko 2 z nich zabiłem osobiście, ale korzystam z nich wszystkich. Istnienia stracone w obecności mnie i monety czynią mnie silniejszym. Zadowolona? - też mówiłem obojętnie, ale patrząc z innej perspektywy, nie brzmiało to najlepiej.
- Łał - powiedziała.
- Łał. Czyli teraz co, powiesz jaki jestem zły i mi nie pomożesz? - już żałuję swojego gadulstwa.
- Chodźmy gdzieś indziej - zaproponowała. Nie czekając na potwierdzenie ruszyła przed siebie. Szliśmy w milczeniu, aż nie wytrzymałem.
- Masz o tym nikomu nie mówić, zwłaszcza mojej rodzinie - powiedziałem z naciskiem. Usiedliśmy na ławce.
- Nie paplam cudzych tajemnic.
- To dobrze, bo ja znam też twoją. Kim jest nieszczęśnik, którego zabiłaś? - chciałem zmienić temat.
- Nie chcę o tym gadać. A ty? - akurat ja miałem ochotę z kimś o tym pogadać. A jako córka mafiosa i morderczyni, chyba się nadawała.
- Byłem na wycieczce, na jakiejś wyspie. Ja i pozostali turyści zostaliśmy zaatakowani przez gościa imieniem Gregor. Wykopał tam monetę, o później jego ludzie zaczęli zabijać zakłdników. Ale zamiast uczynić go silniejszym, moneta wzmocniła mnie. Dostałem takiego niesamowitego powera, że jak go zdzieliłem w łeb, to złamałem mu kark. Jego ludzie tak się posrali, że grzecznie odstawili mnie do domu.
- Nie jest tak źle, nie masz się czego wstydzić - zapewniła.
- Nie skończyłem. Wróciłem do domu, nikomu nic nie mówiłem. Czułem się znacznie lepiej, opanowałem telekinezę i cholernie chciałem więcej. W tym mieście jest takie zadupie, gdzie co chwilę się leją. Wziąłem monetę i liczyłem na wchłonięcie jakiegoś nieszczęśnika, co za mocno dostanie w mordę, albo nożem w żebra. Jakiś samotny typek postanowił mnie okraść. Dźgnął mnie, ale ledwo poczułem wyrwałem mu nóż i dźgnąłem w szyję. To było takie zajebiste uczucie... Ale nie mogłem sobie pozwolić na więcej. Jeden trup to wystarczający problem. Wróciłem do domu, narzędzie zbrodni dokładnie wyczyściłem i spójrz jaki byłem podstępny, wrzuciłem do schnącego cementu, jak lepili dziury w autostradzie. Może kiedyś ktoś się do niego dobierze, ale tropy ostygną. Rana wyleczyła się w ciągu 24 godzin.
- Skończyłeś? - upewnila się.
- Tak. Co myślisz? - byłem ciekaw.
- Te pierwsze 6 osób totalnie nie twoja wina. Ten cały Gregor sobie zasłużył, tego zbira kusiłeś, ale nie było to takie złe.
- Nie w tym sensie. Nie bałem się, że będziesz mnie osądzać, bo sama kogoś zabiłaś - ostatnie słowo wyszeptałem - Bardziej obawiałem się, że cię wystraszę. Jak znowu dostanę monetę będzie mnie kusić i możliwe, że znowu kogoś zabiję. A twój ojciec nieźle zaszedł mi za skórę - powiedziałem już wszystko. Teraz już tylko czekać na jej reakcję.
- Ale ja nie jestem twoim wrogiem? - upewniła się. Czy była? Jak o niej usłyszałem, miałem ochotę oderwać jej głowę, ale teraz? Chyba nie.
- Jesteś wredna. Wkurzasz. Strasznie się rządzisz. Ale nie, wrogiem nie jesteś.
- To kamień z serca.
- Ale twój tato pozostaje sporym problemem. Jak będzie mnie dalej szantażował będziemy mieli problem - zwuważyłem.
- Mam to w dupie. Przez jego działania pół świata mnie nienawidzi, nie chcę, żebyś był kolejnym - zapewniła. Pytanie, czy powiedziała to w obawie przede mną, czy szczerze.
- Więc pomożesz mi odzyskać monetę? - upewniłem się.
- Tak. Ale co wtedy? - zastanawiała się.
- Jeśli odzyskam monetę bez komplikacji i otwartej wojny z twoim ojcem, będziesz mogła zostać. Każdy kto spróbuje cię zabić, cóż. Jego śmierć mnie zasili - to genialne. Ona będzie bezpieczna, ja dostanę moc. I wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.
- Dzisiaj wieczorem razem pogadamy z moim ojcem - zdecydowała.
- Hej! - usłyszałem nadbiegającego mężczyznę. Jeden z ochroniarzy Cass.
- Barry. Supcio - mruknęła.
- Znalazłem ją. Spotkajmy się w centrum - powiedział do krótkofalówki - Ostatni raz zrobiłaś coś takiego, rozumiemy się?! Idziemy mała - wkurzył się. Cass chyba nie miała zamiaru uciekać, więc się dostosowałem.
- Mała, to jest twoja pała Barry. Ja jestem niska - rzuciła i ruszyła do przodu. Mimowolnie się uśmiechnąłem i ruszyłem za nią. Koleś zachował dystans, ale mniejszy niż wcześniej.
- Sprawdzałaś? - zaśmiałem się.
- A jak kurwa myślisz? To gdzie mogę sobie kupić jakiś ładny naszyjnik?
CZYTASZ
Infernal Coin
ParanormalCollin Williams to niepopularny, żyjący w cieniu starszego brata 15 - latek. Jednak pewnego dna wszystko się zmienia. Razem z grupą poszukiwaczy przygód wyrusza w rejs na odległą wyspę. Po powrocie nie jest już taki sam. Chłopak staje się pewny sieb...