1x05 Zabawa rozpoczęta

10 2 2
                                    

- Wy - Cassandra zeszła po schodach, kiedy ja i Liam oglądaliśmy telewizję.

- My - powtórzyłem tępo, żeby ją wkurzyć.

- Potrzebujesz czegoś? - spytał mój brat uprzejmie. Przecież on nie bywa uprzejmy!

- Tak. Moje walizki, gdzie one są? - spytała zirytowana.

- Nie mam pojęcia, ale inteligentny człowiek poszukałby w miejscu, gdzie je ostatnio zostawił - uśmiechnąłem się na jej reakcję:

- Chyba sobie jaja robicie, że moje walizki stoją na tym deszczu!

- Twój goryl ich nie wniósł? - zdziwił się Liam.

- Obserwują dom z pewnej odległości. Nie ściągamy na mnie żadnej uwagi. A teraz wnieście moje walizki do pokoju chłopcy - poleciła. Liam już się zbierał, ale połorzyłem mu rękę na ramieniu.

- Czekaj. Nie jesteśmy jej cholernymi lokajami, przemyślimy to jak zrobisz się milsza - zaproponowałem. Jak już muszę ją chronić to będę, ale miły nie będę.

- Chłopcy! Bądźcie mili dla Cassandry! - zawołała mama z góry.

- Właśnie chłopcy - powtórzyła Cass z wrednym uśmieszkiem.

- Dobra przybłędo. Weźmiemy twoje śmieci - ustąpiłem. Nie miałem ochoty na awanturę z rodzicami.

- Nie nazywaj mnie tak - zagroziła - Mój ojciec płaci wam krocie za przechowanie mnie.

- Będę. Poskarżysz mojej mamie, czy swojemu tatusiowi?- udałem przerażony ton.

- Żebyś wiedział chłopaczku. I nie szukaj sobie wrogów, bo poznałam wielu ludzi siedząc w ich domach i wszyscy bardzo mnie lubili. Jedno moje słowo i przyjadą tu cię załatwić.

- To chyba nie poznali cię od strony wrednej księżniczki co jej wszystko wolno - wyszliśmy na zewnątrz. Uśmiechnąłem się na widok przemoczonych deszczem walizek.

- Cholera jasna! - zawołała wnerwiona.

- Jak mi przykro - powiedzialem dziecinnym głosem.

- Zamknij się i zanieście to do mojgo pokoju - nakazała. Wziąłem do ręki dwie granatowe walizki, a Liam czerwoną i niebieską. Szybko wtargaliśmy je po schodach.

- Łał, ćwiczysz? - spytał mój brat.

- Co? - nie załapałem o co mu chodzi.

- Kiedyś nie podniósłbyś jednej walizki - stwierdził.

- Oj nie przesadzaj. To wszystko proszę pani? - spytałem z sarkazmem, kiedy postawiliśmy walizki na środku jej pokoju.

- Nie. To łóżko jest za blisko okna, to niebezpieczne. Wiecie, jestem vipem i muszę być bezpieczna - uśmiechnęła się.

- No chyba nie - mruknąłem, a ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Postawcie łóżko pod tą ścianą, a na niej powieście lustro, żebym od rana miała fajne widoki. Szafę postawcie pod ścianą na przeciwko oka, żeby światło oświetlało ciuchy zanim je wyjmę, żebym potem nie musiała od nowa...

- Wiecie co? Przypomniałem sobie, mam teraz randkę, bardzo ważną - rzucił Liam i zanim ktoś zdążył mu coś odpowiedzieć opuścił pokój.

- Teraz w nocy? Hej wracaj, nie zostawiaj mnie z nią! - zawołałem za nim, ale na próżno. Zdrajca!

- Nic nie szkodzi, chodzisz na siłkę, dasz sobie radę - powiedziała Cass.

- Dobra przybłędko, mogę zrobić ci przemeblowanie, ale nie za darmo - zaproponowałem.

- Spoko, mam kasę - serio? Księżniczka taka chojna? Liam pożałuje że się zmył, zawsze był łakomy na łatwą kasę.

- Nie potrzebuję kasy, to mój ojciec ma tu problemy finansowe. Ale w między czasie jak będę ciężko harował, możesz opowiedzieć o swojej rodzinie.

- Dobra - zgodziła się - Zacznij od łóżka. Jak mówiłam, ma stać tam. To co chcesz wiedzieć?

- O twoim ojcu, twojej rodzinie i kłopotach jakie masz - chwyciłem łóżko i z łatwością zacząłem przesuwać je we wskazanym kierunku.

- Ty serio pakujesz, a nie wyglądasz! - zaśmiała się.

- Nie zmieniaj tematu - skarciłem ją.

- Oki. Z mojej najbliższej rodziny mam tylko ojca, którego mam już dość. Przez jego cholerne ciemne interesy zabili moją mamę. Nie mam rodzeństwa, z dalszą rodziną nie utrzymuję kontaktów. Są jak ojciec, myślą tylko o swojej pozycji i kasie. Świetnie, a teraz szafa tam.

- Więc, nie dogadujesz się z ojcem - to się mogło przydać.

- Ogólnie ciężko jest być jego córką, ale ma to swoje pozytywy. Jak moja karta kredytowa, której limitu do dziś nie poznałam - te baby to tylko o jednym - Boli mnie to, że odesłał mnie, choć mógł zapewnić mi bezpieczeństwo w domu, chciał się po prostu pozbyć kłopotu.

- Na pewno się martwił.

- Nie! On po prostu... A czemu ja ci to wogóle opowiadam?

- Bo trochę razem pomieszkamy i ogólnie spędzimy sporo czasu razem, bo twój świetny tatuś wyznaczył mnie twoim osobistym ochroniarzem - ciekawe, czy ja ją wkurzam tak samo mocno jak ona mnie.

- Co? Czemu? Jsteś dzieciakiem! - oburzyła się.

- A ty to jesteś dopiero dorosłą, dojrzałą kobietą - zironizowałem.

- To niedorzeczne, mój ojciec ma dotęp do dziesiątek wyszkolonych zabójców, szpiegów, a miałby przydzielić mi...

- Kogoś nie rzucającego się w oczy, kto pójdzie za tobą wszędzie? Osobę nie wyróżniającą się jak ci dwaj co z tobą przyszli? I skoro mówisz o zabójcach, to kim jesteście? Mafią?

- Czymś w tym rodzaju. I nie wierzę ci, nie pracujesz dla ojca - spierała się.

- Czemu go nie zapytasz Cassie?

- Żebyś wiedział że zapytam. I tak też mnie nie nazywaj, tak mówi do mnie tylko rodzina i przyjaciele.

- Auć. No ale jak wolisz przybłędo. To wszystko? - upewniłem się.

- Z resztą sobie poradzę. Idź już sobie, dzwonię się poskarżyć ojcu - wypchnęła mnie za drzwi i zatrzasnęła je.

***

Czytasz = gwiazdkujesz + komentujesz

Infernal CoinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz