Three

26 3 0
                                    

Miłego czytania!
Buziak Vickax

Dzisiaj wstałam za pomocą idiotycznego telefonu, który co chwila do mnie wydzwaniał. Nie. Nie odbiorę. Za wcześnie. Niestety... telefon mimo mojego ignorowania nadal dzwonił. Zazwyczaj się nie denerwuje, ale tak jak każdy człowiek (którego znam) nie lubi wstawać rano. Po omacku zaczęłam, szukać telefonu. Przy okazji włożyłam rękę do zimnej herbaty z wczoraj, której nie miałam okazji wypić. I wreszcie znalazłam telefon. Podniosłam go i rzuciłam o ścianę albo w jej okolice, mając nadzieje ,że się wyłączy i przestanie wydawać dźwięki. Odwróciłam się twarzą w stronę poduszki i usiłowałam zasnąć. Przestał. Ale nie na długo. Po chwili znów zaczął tym razem musiałam go wyłączyć. Wstałam i ospałym krokiem podeszłam do miejsca gdzie znajdowało się męczące urządzenie. Zerknęłam na ekran nie był pęknięty miał tylko kilka starych rys. Na wyświetlaczu pokazała się informacja o 30 nieodebranych połączeniach od Vicki i 23... nie już teraz 24 wiadomościach od niej. Musiało się stać coś poważnego. Dzwonię...
- Halo, Vicki ? Wszystko Okey?! - powiedziałam udając ,że nie śpię już od dawna.
- Spokojnie tak... prawie tak... Zależy w jakim sensie...
- Ale jesteś cała? Nic nie zrobiłaś?
- Nie - powiedziała spokojnie Vicki.
- O Jezu ... Próbujesz pobić rekord Guinnessa w dzwonienie do wolnego człowieka przez 1h ? - Spytałam sarkastycznie- czy może próbujesz zmusić leniwego człowieka do odebrania telefonu o godzinach wczesnej wolności?
- NIE! ... - powiedziała bliska płaczu- przełożyli...
- Co takiego lekarza twojej mamy? Wiem ile czeka...
- Koncert Justina będzie opóźniony o 5 dni... o ile w ogóle się odbędzie..
- Czemu? - powiedziałam udając przejętą ,ale nie za bardzo z powodu nie lubienia tego osobnika płci przeciwnej.
- Ma prawdopodobne zapalenie oskrzeli po ostatnim koncercie w Chicago.
Zamurowało mnie ta informacja. W mojej głowie pojawiło się tysiąc emocji. Radość ,bo prawdopodobnie nie będzie potrzeba jechania na koncert. Panika- mam zwyczaj martwienia się o zdrowie ludzi (nawet najmniej lubianych), dlatego niektórzy myślą ,że mój zawód będzie iść w stronę ratowania ludzi.
- Halo Ami ...? - okazało się ,że ta chwila okazała się dłuższa niż myślałam.
- Tak, tak jestem... Mówisz ,że jest chory? Hmm... mam nadzieję ,że nie będzie tak źle.
- Nie wiem - powiedziała bardziej spokojna - Mam nadzieję ... ale teraz... wybacz... ale muszę się dowiedzieć o tym więcej. Zadzwonię jeżeli dowiem się czegoś nowego.
- Okey. Pa.
- Pa. - powiedziałam z nutką szczęścia. Jeżeli naprawdę koncert się nie odbędzie, będę mieć poważne kłopoty z Vicki. Wolę przeżyć dwie koszmarne godziny niż miesiąc zrzędzenia przyjaciółki. Skoro każdy ma słaby dzień to może ... zakupy? I tak potrzebuję bluzy na W-F skoro trener każe nam biegać na dworze. Lepiej ,żeby było mi ciepło. Po chwili rzuciłam telefon na łóżko i zbiegłam na dół w piżamie z Marvel'a. Była tam jeszcze mama ,która popijała kawałek ciasta kawą.
- A co ty tak wcześnie w sobotę? Nie pomyliło Ci się coś?
- Nie Mamusiu- powiedziałam z sztucznym uśmiechem, który najwyraźniej nie wyszedł za dobrze sądząc po jej minie.- Vicki mnie obudziła... W sprawie rzeczy o którą chce Cie zapytać.- powiedziałam dając jej buziaka w policzek a następnie zmierzając w stronę lodówki.
- Mhm a jaka to sprawa? - powiedziała moja rodzicielka popijając kawę.
- No więc- mówiłam otwierając jogurt- czy byłaby opcja pójścia na koncert Justina z Vicki?.
Mama patrzyła się na mnie jak by zobaczyła ducha. Nie dziwię się sama ledwo wierzyłam w to co mówię.
- A od kiedy to lubisz Biebera?:.. Jeżeli dobrze pamietam nazwisko- powiedziała nadal w szoku.
- Od wtedy kiedy Vicki powiedziała ,że ma dwa bilety dla mnie i dla siebie, i od wtedy kiedy zadzwoniła do mnie dzisiaj ,że koncert może być odwołany z powodu "choroby" , a j a stwierdziłam, że lepiej pojechać ,przeżyć 2 koszmarne godziny niż koszmarny miesiąc. -powiedziałam na jednym wydechu.
- Aha... Hmm.. a kiedy jest ten koncert?
- Jutro a jeżeli się przedłuży choroba to za pięć dni. - powiedziałam jedząc jogurt.
- Hmm... a gdzie ?
- U nas. W Ontario. Na Arenie.
- I mówisz ,że chcesz ? A cena?
- Nie mam wyjścia mamo... A cena? Nie wiem Vicki mnie poinformowała wczoraj mówiąc ,że ma dwa bilety na koncert. Zwlekała z tym tak długo ,bo wie ,że bym się wycofała.
- A teraz się nie wycofasz? -spytała zdezorientowana.
- Nie bo nie wywieziesz mnie z miasta w jeden dzień bez wymówki. Była chwila ciszy w ktorej wymieniłyśmy spojrzenia, poczym obydwie wybuchnełhśmy śmiechem.
- Możesz... Mnie jutro nie ma bo za godzinę wyjeżdżam do Montany.
Znowu... Zawsze gdy jest coś poważnego. Ona musi wyjechać ... Ale już się z tym pogodziłam. Nie jest to pierwszy raz.
- Okey- powiedziałam chłodniejszym głosem- zakładam ,że pieniądze zostawiłaś na stole, ale będę potrzebować więcej niż ... Hmm - powiedziałam zerkając na blat kuchennego stołu - 80 zł.
- Hm.- Mama odłożyła kawę i poszła po portfel. Wyjęła z niego 300 zł.
- Dziękuje ale mam zamiar iść dzisiaj na zakupy... więc, jakbyś mogła? Mama po chwili zastanowienia wyjęła 200 zł.
- Dziękuje Mamo. -Powieszałam dając jej buziaka w policzek z uśmiechem zwycięzcy - A teraz lecę na górę się ogarniać.
- Proszę. Tylko uważaj na siebie i zadzwoń jak jutro wyjedziesz!! - krzyknęła mama kiedy ja biegłam na górę. Gdy weszłam do pokoju zatrzasnęłam drzwi i sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer Vicki i czekałam na nią aż odbierze. Nie trwało to za długo.
- Halo?
- Hej i jak tam sytuacja?
- Wspaniale jedziemy jutro!! - powiedziała piskliwym głosem.
- Wow .. to super. A.. Hmm.. Pojechałabyś z mną na zakupy?
- Tak!! Nawet na księżyc!
- To do zobaczenia za godzinę u mnie
- Ok pa!!
Połozyłam telefon na komodzie i podeszłam do szafy. Na dworze była dosyć ładna pogoda. Postanowiłam ubrać sie w podarte czarne dżinsy, lużnąbiałą ą bluzkę z dekoltem pod która zakłada sie taki specjalny stanik. Z ciuchami weszłam do łazienki , położyłam je na szafce i weszłam pod natrysk. Umyłam swoje ciało żelem kokosowym , tak samo jak włosy szamponem koksowym. Po 30 min wyszłam z łazienki ubrana, odświeżona i z świeżym oddechem. Zostało mi jeszcze pół godziny. Postanowiłam wejść na Twittera. Przeglądałam najnowsze twitty i zobaczyłam ,ze wszystkie dziewczyny z szkoły piszą jakie to one są szczęśliwe ze koncert sie odbędzie ... O Boże ... Zamknęłam laptopa i zeszłam na dół. Mamy już nie było... zgarnelam kasę z stołu i włożyłam do portfela. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. zostawiłam na jakimś romansidle i przypomniał mi sie David nie wiem jak zaczęłam rozmyślać o Nim ... Nie wiem czemu ale wydaje mi sie, ze to już nie jest to uczucie co kiedyś ... Pamietam jak zabierał mnie na randki ,kupował kwiaty ... Jestem z nim w związku od niecałych dwóch lat... I to już nie jest to uczucie co kiedyś. Znaczy kocham go ... A przynajmniej na to wyglada. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi ,wstała. A w nich ujrzałam Vicki. Dziewczyna położyła ręce na moich policzkach i ścisnęła je tak jak starsza ciocia. Patrzyła mi w oczy i powiedziała
- Jest SUPER!! To kiedy idziemy ? Gotowa jestes? Pokiwalam twierdząco głowa nadal nie wiedząc co sie właśnie dzieje. Vicki puściła moje policzki i złapał mnie za rękę.
- Idziemy!! Myślisz ze mam cały dzień ? A i nocuje u ciebie to tylko tak prz okazji - krzyknęła.
- Hmm. Okey. Poczekaj tylko zamknę dom. Weszłam jeszcze szybko po torebkę i telefon , sprawdziłam czy mam portfel. Poczym wyjęłam klucze i zamknęłam dom. Vicki stała za mną z zniecierpliwioną miną.
- Już
-Już- powiedziałam idąc w stronę mojego samochodu.
- Czemu jedziemy TWOIM samochodem? Nie możemy moim?
- Możemy. Ale wole moim - powiedziałam uśmiechając sie w jej stronę. Vicki przewróciła oczami i weszła do MOJEJ czarnej "limuzyny", którą właśnie otwierałam.

I'll be there when you're Insecure... |J.B|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz