Six

22 3 0
                                    

Spojrzałam szybko na Vick, która nadal nagrywała. Usta miała otwarte, oczy osłonięte szklaną otoczkę przez co były jeszcze bardziej niebieskie a na jej twarzy widniał krwisty rumieniec. Nastepnie przeniosłam wzrok na czarnego Jeep'a. Chłopak był skoncentrowany na drodze, ale chwilowo na jego twarzy pojawiło się zdziwienie... Kiedy tak patrzyłam na jego samochód doszłam do wniosku, że przed chwilą ujrzałyśmy prawdziwą gwiazdę,i tym razem faktycznie na nas zwróciła uwagę. To był pieprzony JUSTIN BIEBER! Po chwili zrozumiałam, że nadal wpatruje się w samochód Bieber'a. Podniosłam wzrok i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Zdumiony wpatrywał sie w mnie, najwyrażniej próbując rozkminić o czym teraz myślę. Spuściłam wzrok posyłając mu nieśmiały uśmiech, którego miałam nadzieję, że nie zauważy. Po chwili na moim ramieniu spoczeła ręka Vick. Dzieewczyna płakała.
- O kurwa! Am czy ty to widziałaś! - wykrzyczała wskazując palcem na miejsce gdzie przed chwilą stał samochód. A więc już odjechał ...
- T-tak. - wyjąkałam, wracając do tego co stało się kilka minut wcześniej. Nie spodziwanie na mojej twarzy pojawił się rumieniec, który próbowałam ukryć za włosami.
- O MÓJ BOŻE!! Ja w to nie wierzę! Co on tu robił?! - wykrzyczała najwyrażniej nie zauważając mojego rumieńca za co bylam jej bardzo wdzięczna.
Za nami rozległo się głośne trąbniecie, po czym ktoś otworzył okno i kazał nam się ruszyć bo blokujemy ruch.
Spojrzałam w wsteczne lusterko i faktycznie za nami był spory korek. Gdy miałam zamiar nacisnąć na pedał gazu, usłyszałam otwieranie się drzwi. Vick wysiadła z samochodu! Wyłączyłam silnik i wybiegłam za nią. Ujrzałam ją idącą do samochodu faceta, ktory zaczał sie na nas wydzierać. Na jej tawarzy malowała burza gniewu. To nie wróży najlepszego.
- Czy ty wiesz, co tu się do cholery stało?! - wykrzyknęła facetowi w twarz. Ten zdzwiony wlasnie chciał cos powiedziec gdy blondynka wydarła sie jeszcze głosniej.
- TU - powiedziała wskazując na puste miejesce parkingowe - stał przed chwila JUSTIN BIEBER do cholery! Więc jak łaskawie przestaniesz wydzierac ryj żebysmy się ruszyły to wtedy obiecuję, że nigdy mnie nie zobaczysz, a jezeli nadal chcesz udawac twardziela to zapamiętasz mnie do końca żyvia!!
Facet najwyrazniej tak samo zdziwiony zachowaniem Vicki tak jak ja, lekko skinal glowa w gescie przytakniecia. Podeszlam do blondynki i pociagnelam ja a reke do samochodu, przepraszajac spojrzeniem faceta z kolkiem. Otworzylam drzwi od strony pasazera i wepchnelam ja do srodka zatrzaskujac z nia drzwi. Obeszlam samochod i wsiadlam za kierownica. Wlaczylam silnik i zaparkowalam samochod. Blondynka wpatrywała się w mnie z zdziwieniem.
- Co to do cholery było?- spytała w konću.
- Mogłabym zapytać o to samo ciebie. Co to miało znaczyc? A jakby to był jakiś nie zruwnoważony psychicznie facet ? Albo jakby byl uzbrojony? Pomyślałaś o tym?! Co ty kurwa myślisz?! Co by on mógł Ci zrobić ajkby tak było! Do jasnej cholery to moja wina, że nie ruszyłam się z miejsca... - powiedziałam ostatnie zdanie chowając twarz w dłoniach. - jakby Ci się coś stało nigdy bym sobie tego nie wybaczyła...
- Oj Ami... - powiedziała moja przyjaciółka przytulając mnie do swojej piersi. - Ale, Ej nie mazgaj się. Nie przemyślałam tego z takiej strony... po prostu... - westchneła kręcąc przecząca głową - to był on Justin, chciałam iść i go całować, powiedziec jak bardzo go kocham ale moje ciało mnie nie słuchało... Czułam się jak wtedy w szpitalu... Chciałam cos zrobić ale moje ciało odmawiało. I gdy nadeszło to wspomninie, i ten facet sie wydarł.. to... wybuchłam.
- Vicki - spojrzałam na nią przepraszającym wzrokiem - nie wiedziałam, myślałam, że ten wypadek mamy już za sobą. Wiesz ,że cie kocham i nie pozwoliłabym ,aby ktoś cię skrzywdził. Przecież mnie znasz od dziecka.
Odsunełam się lekko od brunetki, aby spojorzeć jej w oczy.
- Hej- powiedziałam ocierając jej łze z policzka. - Nie płacz. Wiesz, że tego nie lubię... Chodz tu do mnie.
Otworzyłam ramiona gotowa do uścisku ,po czym Vick uścisneła mnie mocno.
- Może lepiej już chodźmy, bo ludzie się na nas patrzą. - powiedziałam rozglądając się po ulicy.
- Okey. - powiedziałam blondynka ocierając ostatnia łze z policzka. - A tak w ogóle, to jak myslisz co on tu robił?
- Nie wiem - odparłam otwierając bagażnik.- A może ma tu hotel? Katem oka spojrzałam na blondynkę, która otworzyła szerzej oczy.
- Myslisz?!.. Nie to nie możliwe on miał rezerwacje w Heathmanie. - odparła z nutką opuszczającej nadziei.
- Masz swoją torbę, nie wiem co w niej masz ale jest cholernie ciężka..- odpowiedziałam podając jej torbę. - Idziemy.
Zamknełam bagaznik po czym, na pilociku nacisnełam przycisk dzieki ktoremu wszytskie drzwi sie blokuja i wlacza sie alarm. Przeszlysmy przez ulice, nastepnie weszlysmy przez obrotowe drzwi hotelu. Hotel był cudowny. Naprzeciwko obrotowych drzwi było ogromne białe schody, które na piętrze się rozdzielały i szł dalej, podajże ,że do 12 pietra. Po prawej stronie były umieszczone 3 windy, które były rozdzielone wysokimi lustrami, przywierającymi do ścian. Po lewej stronie schodów znajdowała się dosyć spora recepcja, za którą stały 2 młode kobiety. Wyglądały na 20 lat. Obie były blondynkami, a na ich czubku głowy można było dostrzec odrosty. Spojrzałam w górę gdzie ujżałam zwisający, ogromny żyrandol z szlachetnych białycj kamieni. To miejsce było bajeczne! Wszytsko było tu takie idealne. Poczułam się nieswojo... Nie pasowałam tu. Spojrzałam na swoje "niedopasowane" ubarnie. Moje wytarte dżinsy i białe Conversy, które były tak stare jak świat.. Nie pasowały tu. Próbowałam delikatnie zakryć moją parką neonową bluzę, która w tym pomieszczeniu była za bardzo wyrazista i wyglądała co najmniej śmiesznie. Spojrzałam na Vicki, która też była pod lekkim wrażeniem. Ale co tu się jej dziwic jej ojciec jest milionerem... A mimo tego kocham tą istotkę nad życie. Ona nie jest w najmniejszym calu podobna do swojego ojca. Jest podobna do matki. Skromna, ładna, kulturalna i przede wszytskim jest zawsze sobą. Mimo, że czasmi denerwuje mnie jak nikt inny.
- Chodź -powiedziała Vick wyrywając mnie z rozmyśleń, i pociągając lekko za moją dłoń. Ruszyłam za nią do recepcji.
- Witamy w hotelu "The Royal", w czym mogę pomóc? -spytała jedna z blondynek. Z jej plakietki dało się wyczytać, że ma na imię Gabriella. Była dosyć ładna. Jej twarz była wyrażnie pokryta ilością tapetu. Mogłabym się założyć, że bez niej byłoby jej lepiej.
- Dzień dobry, mamy tu rezerwację - powiedziała wskazując na nas ręką. - na nazwisko Benjamin Bruce. - powiedziała spokojnie jakby robiła to już od dawna.
- Już chwileczkę - powiedziała kobieta, zerkając na komputer w którym najwyrażniej sprawdzała rezerwację. - Hmm, tak jest a mogłabym prosić o pańską godność? -spytała patrząc ciemnymi oczami na Vick.
- Vicktoria Anastasia Bruce. - powiedziała, spoglądając ukradkiem na komputer blondynki.
- Tak, zgadza się, prosiłabym jescze o pani podpis... - powiedziała Gabriella, wyjmując z szuflady arkusz papieru. - tutaj. Muszę potwierdzić o przybyciu twego ojca. - dodała.
Vicki spojrzała się na mnie po czym wzieła do ręki długopis i jednym płynnym ruchem złożyła podpis.
- Czy to wszytsko? - spytała moja blondynka.
- Tak, zaprowadzę panie do waszego apartamentu. - powiedziała recepcjonistka wychodzą zza biurka.
Podniosłyśmy torby z ziemi i ruszyłyśmy za panią Gabriella. Podeszłyśmy do wind, gdzie blondynka wcisneła guzik, który ją przywołuje. Po paru sekundach drzwi się otworzyły. W windzie znajdował się mężczyzna w lużnuch dresach, krok miał na wyskości kolan. Miał ciemną bluzę, czapkę z daszkiem nasuniętą mocno na twarz okrytą kapturem z której wystawało parę blond włosów, na twarzy można było dostrzec czarne okulary, które całkowicie zasłaniały mu oczy. Gdy wszystkie trzy weszłyśmy do windy postawiłam torbę na ziemi i stanełam obok chłopaka, gdy recepcjonistka wisneła guzik, który prowadził na 8 piętro. Oparłam sie o ścianę. Ukradkiem spojrzałam na chłopaka. Miał bardzo wyrazistą szczękę. Przypominał mi kogoś wydawało mi się, że juz gdzieś go widziałam. Ale... nie. Mam jakieś schizy. Ciemny blondyn jechał z nami do końca, pięknie pachniał. W całej windzie można było to wyczuć a ja jak idiotka zorientowałam się dopiero teraz. Gdy drzwi się otworzyły, schyliłam się po torbę niechcący muskając jego dłon palcami. Chłopak lekko zesztywniał, po czym usmiechnął sie pod nosem. Natychmiast odwróciłam od neigo wzrok. Szybko chwyciłam za torbę i wymaszerowałam szybko z tego pomieszczenia za Vick i Gabriellą. Szłyśmy długim korytarzem, a za nami szedł nieznajomy. Na mojej twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Po dotarciu na prawie koniec korytarza. Gabriella przesuneła karta po czytniku, dzięki ktoremu dzrzwi się otwierały. Obejrzałam się na tajemniczego blondyna. Uśmiechnął się szyderczo. Obok nas byly jeszcze jedne drzwi prowadzące do następnego pokoju. Blondyn zmierzał w ich kierunku. Ciągle mu się przyglądałam najwyrażniej wyczuł na sobie mój wzrok i uśimiechnął się szerzej. Wyjął z tylnej kieszeni taką samą karte po czym zrobil z nią to samo co Gabriella. I nagle moje serce zamarło... Ten, że tak to ujmę idealny chłopak miał pokój koło nas. Na całej ziemi i z wszytskich hoteli na świecie oraz pokoi w tym hotelu, musiał wybrać ten?! Wszedł do środka po czym zamknął drzwi. Amanda ogarnij się to przecież zwykły chlopak. Podpowiadała mi moja podświadomośc. I chyba ma rację... Boże kogo ja tu oszukuje ten chłopak to wręcz ideał. Dobra już ogarnij się. Wziełam dwa glebokie oddechy i weszłam do środka...

I'll be there when you're Insecure... |J.B|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz