Five

22 3 0
                                    

Miłego czytania! 1198 słów ;)
Vickax :*
Jak zaplanowałam budzik zadzwonił o 5.30. Ale niestety nie na tyle głośno by obudzić Vicki... O 7.00 powinnyśmy być już spakowane i gotowe do wyjazdu. Stwierdziłam, że przenocujemy jedną noc po koncercie w hotelu, bo zapewne będziemy tak pijane, że za kółkiem nie siądę, ja ani Vick. Postanowiłam jeszcze nie budzić Vick. Wygramoliłam się spod jednego koca, bo resztę miała piękna blondynka, po cichutku skoczyłam na górę. Z pokoju, przeszłam do szafy z, której wyjęłam jasne dżinsy z wysokim stanem, szarą bluzkę z znaczkiem supermena i neonowa różową bluzę. Postanowiłam , że w sukienkę przebiorę się dopiero przed koncertem w hotelu. Po drodze do łazienki zgarnęłam także bieliznę. Cały mój ekwipunek położyłam na szafce, po czym weszłam pod szybki prysznic. Dokładnie umyłam się żelem waniliowym, Ok. 25 minut później, byłam już ubrana, uczesana i nie umalowana, bo i tak tego nigdy nie robię. Po wyjściu z łazienki wyciągnęłam moją sportową torbę i spakowałam w nią rzeczy na zmianę w Stratford. Zgarnęłam torbę i telefon na, którym była już 6.08. Wybiegłam z pokoju do kuchni, planując jak skutecznie obudzić Vicki. Blondynka jeszcze smacznie spała, ale niestety trzeba ją postawić na nogi inaczej się spóźnimy.
- Vick, wstawaj. - powiedziałam delikatnie szarpiąc ją za ramię.
Brak oznak życia.
- Vicki, - i w tej chwili doznałam olśnienia - czytałam przed chwilą na Twitterze, że przesunęli koncert Bieber'a, i będzie 2 godziny wcześniej!
Vick natychmiastowo zerwała się z łóżka mając nadal zamknięte oczy.
- Jedziemy! Teraz! Ja już się ubrałam...- powiedziała śpiąca królewna.
- Ale ty nadal jesteś w piżamie...
- A racja... Daj mi 10 minut i wyjeżdżamy. - powiedziała ziewając.
Gdy księżniczka wchodziła ospałym krokiem na górę, ja postanowiłam ją spakować. Wzięłam nasze torby z zakupami, po czym postawiłam je na przedpokoju. Następnie zgarnęłam torbę Vick i przejrzałam czy ma w niej rzeczy na zmianę, tak ma, wiec teraz tylko ja postawić i zrobić sałatkę na wynos. Wyjęłam z lodówki sałatę, pierś z kurczaka w śmietanie przygotowaną wcześniej przez mamę, ser feta i sos włoski. Wszystko wymieszałam z sobą i wrzuciłam do dwóch lunchbox'ów. Wzięłam je, telefon i klucze. Położyłam je na komodzie w holu. Wtedy zeszła Vicki, świeża i ładna jak zawsze...
- Musimy już jechać? Serio przełożyli koncert? - spytała Vick, zapewne znając odpowiedź.
- Nie, bo jakby tak było, dowiedziałabyś się o tym pierwsza, ale musiałam cie jakoś podnieść z łózka.
Moja odpowiedź brzmiała dosyć sensownie, a wyraz twarzy Vick to potwierdził.
- Okey, ale i tak musimy już się zbierać jest już 6.30. Przygotowałam nam sałatki na drogę, więc zabierz je a ja wezmę torby. - powiedziałam, delikatnie pośpieszając ją głosem. Vick najwyraźniej lekko rozbawiona tym faktem, wykonała moje polecenie.

- Czyli na pewno wszystko wzięłyśmy? - spytałam
- Tak! pytasz się setny raz! Sprawdziłyśmy już wszystko z mojej listy, co oznacza zabranie tego co trzeba!! - powiedziała, najwyraźniej rozdrażniona tym faktem.
- Daj mi tą listę. - Powiedziałam wyrywając jej kawałek papieru z rąk. - Co?! Gdzie masz tego Pendrive'a?
Ty chyba nie uważasz, że... NIE!! NIE MA TAKIEJ OPCJI!! Nie, nie będę go słuchać!! - powiedziałam wyraźnie rozdrażniona.
Vick najważniej zaskoczona moim napadem złości, próbowała to ukryć pod złą miną.
- Pff... Nawet jednej piosenki nie zniesiesz? KOBIETO jedziesz na jego koncert!
I trafiła w sedno... Jestem idiotką, co ja wyprawiam, niech już sobie słucha tego idioty, którego IQ równa się zeru. Ja idę na jego koncert... I robię to tylko, żeby mieć to z głowy... Dla świętego spokoju.
- Okey.. Jedna piosenka, może być "Thought of you" , bo to jeszcze zniosę.
- Jesteś super!! - powiedziała dając mi szybkiego buziaka w policzek.
Mówią, że kobieta zmienną jest, ale to... wow... to się raczej nazywa "Uwaga!OKRES nadchodzę!!"...
Vick po jeszcze jednym, krótkim spojrzeniu na mnie włożyła Pendrive'a do USB. Po czym rozległa się melodia piosenki. Szybko włożyłam kluczyk do stacyjki, przekręciłam go i nie ostrożnie wyjechałam z podjazdu, próbując uciec od tej muzyki....

Podróż minęła całkiem, całkiem. Zjadłyśmy naszą ulubiona sałatkę, która robiłam na ostatnią chwile.
Spróbowałam trochę wyluzować, i było całkiem spoko. Miałyśmy taki Happy Car. Śpiewałyśmy razem do wszystkich piosenek, co prawda nie znałam do prawie żadnej tekstu, więc wymyślałam do niej moje własne słowa. Uważam, że nawet moje wykonania i fałsze były lepsze od Bieber'a.

- Okey, to chyba tu. - Powiedziałam podnosząc głowę na piękny 5 gwiazdkowy hotel ". Był cały biały, wyglądał bardzo nowocześnie, ale miał nutkę retro. Okna były bardzo duże, a większość zasłonięta białymi zasłonami, inaczej każdy by widział co się w danym pomieszczeniu dzieje.
- Wow. Twój ojciec się na serio postarał i jeszcze ten widok na rzekę... Wow. - wykrztusiłam.
- No racja. Nie źle to wygląda, ale lepiej znajdź jakieś miejsce parkingów. Tylko gdzieś w pobliżu, bo nie chce mi się tego wszystkiego nosić. Krążyłyśmy dobre 15 minute w kółko, aby jak najmniej oddalić się od hotelu, którego potem z pewnością nie znajdziemy.
- Tam!! - krzyknęła wskazując palcem na czarnego Jeep'a. - On wyjeżdża! Wjeżdżaj tam szybko!
Wcisnęłam gaz do dechy i w sekundzie znalazłam się za samochodem , który typował.
- Co za idiota! Nie umie nawet wyjechać, kręci się i kręci- powiedział poirytowana tym faktem.
Vick schyliła się nade mną i wcisneła klakson. Nawet nie chciałam jej powstrzymywać, bo sama miałam taki zamiar. Patrzyłam się na nią to na samochód. Chciałam coś powiedzieć, gdy zobaczyłam, że samochód gaśnie, zatrzymałam wzrok na nim. Od strony pasażera wysiadł jakiś goryl. Spojrzałyśmy się na siebie z Vick i zamarłyśmy. Facet wyglądał na 30 lat, był napakowany, i dosyć wysoki a przy tym także szczupły, włosy miał ciemne, chyba brązowe. Gdy zapukał w okno dopiero wtedy odzyskałyśmy przytomność.
- Czy mogłyby sie panie troszkę odsunąć w tył, bo kręcimy się tak od 3 minut próbując wyjechać. - powiedział poważnie patrząc mi w oczy. Zrozumiałam, że jeśli bym odmówiła źle by ze mną było.
- Tak, już przepraszam bardzo nie wyglądało to tak jakby pan wykręcał... -powiedziałam skierowując wzrok na samochód.
- Pani wybaczy ale to nie ja prowadziłem. Tym razem. - I odwrócił się w stronę samochodu.
Dopiero teraz zobaczyłam, że ma Bluetooth'a w uchu. On jest naprawdę gorylem!! Odwróciłam się do Vick aby ją poinformować o nagłym odkryciu. W tym czasie okno z czarnego Jeep'a opadło i osoba siedząca za kierownica krzyknęła do goryla.
- Mike, możemy już jechać?
Ochroniarz podniósł głowy i jej kiwnięciem nas pożegnał co odwzajemniłyśmy. Odarazu zmieniłam bieg i wycofałam samochód w tył. Osoba za kierownicą wystawiła ręke i dała nam znak, że już okey. Po czym opuściła całe okno aby widzieć jak tyłuje. I oczom nie mgłyśmy uwierzyć to był sam Justin Bieber! Viick spojrzała się na mnie, ale ja nie mogłam tego odwzajemnić, to było za trudne. Ledwo powstrzymałam śmiech. Justin BIEBER nie umie jeżdzić samochodem! O boże... Justin najwyrażniej zobaczył mine blondynki, która nie wiem kiedy wyjeła telefon i zaczeła nagrywać, uśmiechnął sie do niej jednym z tych swoich uśmieszków, na co ona prawie tam wyszła z siebie z radości. Obserwowałam Vick nawet nie zwracając uwagi na Gwiazde. Byłam w szoku, że tak malutki gest człowieka może tak wpłynąć na człowieka. Gdy odwróciłam się w stronę samochodu brunet wpatrywał się w mnie, chyba chciał zrobić z mną to samo co z Vick, tylko był jeden problem nie lubię go!! Gdy się do mnie uśmiechnął przewróciłam tylko oczami, dając mu wyraźnie do zrozumienia, że nie jestem jedną z nich. Bieber najwyraźniej zdziwiony wycofał swój samochód, przy czym zwolnił miejsce parkingowe, gdzie ja mogłam spokojnie wjechać i zaparkować...

I'll be there when you're Insecure... |J.B|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz