Rozdział 5

311 38 13
                                    

Zanim się obejrzałam, upłynęły dwa tygodnie. Takie, które lecą nawet nie wiesz sam kiedy.

U mnie wyglądały następująco. Alex szedł do pracy, a ja razem z Eli na przemian zwiedzałyśmy ciekawe miejsca w Nowym Jorku i opkupowałyśmy się do szkoły, nie zapominając o rozpakowaniu się. Także śmiało mogę stwierdzić, że minęły naprawdę miło i spokojnie.

Niestety nie mogłam spotkać się jeszcze raz z Jimem, ponieważ musiał pojechać do babci. Takie coroczne i obowiązkowe odwiedzinki (pewnie wiecie coś o tym). Zobaczymy się dopiero w szkole.
Natomiast ku mojej wielkiej radości, w tym samym czasie Eli zapoznała dwie naprawdę urocze dziewczyny, Natalie i Amber. Myślę, że zostaną dobrymi przyjaciółkami, a przynajmniej wszystko na to wskazuje. Bardzo dobrze się ze sobą dogadują.

Jednak przez te całe zakupy i zwiedzanie zapomniałam zadzwonić do cioci, wiem jestem straszną siostrzenicą, przecież obiecałam. Niedawno sama do mnie zadzwoniła, ochrzaniła pożądnie za brak sygnału z mojej strony, a potem jak gdyby nigdy nic opowiadała o nowym "koledze", z którym była niedawno na randce. Rozumiem gdyby miała 20 lat, że się z tego tak bardzo cieszy, ale prawie 40?? Nie miała własnej rodziny, ponieważ jak sama zawsze twierdziła "nie chcę pakować się w żadne nudne i długie związki". Ciocia zawsze była naprawdę zabawna, zaczyna mi jej powoli brakować.

Jedyne co nie daje mi ciągle spokoju to karate. Naprawdę bym chciała kontynuować treningi, nie potrafię z nich od tak zrezygnować, dlatego spróbuję po nowym roku zapisać się na zajęcia.

¤¤¤

Nadszedł czwartkowy wieczór, a wraz z nim oglądanie filmu! Odkąd pamiętam to nasza tradycja: moja, Eli i kiedyś mamy...

- Wiesz już co oglądamy arbuzie? - spytała roześmiana Eli, rozkładając się na moim, jeszcze przed chwilą idealnie pościelonym, łóżku. Żegnaj perfekcjo! Długo się nie zobaczymy!

- Dziś pozwolę tobie wybrać, malinko moja różowiutka. - nie powiem, uwielbiamy wymyślać sobie nowe przezwiska, a odkąd w sklepie przymierzyłyśmy naprawdę śmieszne stroje, ja z azbuzem, a Eli z maliną (wyglądała przesłodko), właśnie tak na siebie mówimy.

- No dobra, więc niech będzie... "Więzień labiryntu" zgoda?

- Pewnie, zawsze chciałam to obejrzeć.

Eli włączyła film, a ja przyniosłam popcorn i po chwili zaczęłyśmy oglądać.

Dobrze po północy, obie padnięte, po załatwnieniu wszystkich potrzeb, natychmiast poszłyśmy spać, z myślą o pierwszym dniu szkoły. Nie ma to jak zaszaleć przed tak ważnym dniem, mam nadzieję, że nie zaśpie...

¤¤¤¤

Znowu budzik...
Ech, nie pamiętam kiedy ostatni raz tak dobrze mi się spało. Moje twarde łóżko nareszcie stało się wygodne?? Troche dziwne... Ale pośpie jeszcze chwilkę.

Wraz z ponownym zamykaniem oczu do mojej głowy zaczęły powracać takie słowa jak: ojciec, Nowy Jork, pierwszy dzień szkoły... Pierwszy dzień szkoły!!!

Natychmiast zerwałam się z łóżka i ruszyłam do mojej wielkiej szafy szukając idealnego stroju na dziś. Wybrałam śliczną białą koronkową sukienkę (na górze po prawej) i białe balerinki. Założyłam do tego piękny wisiorek z literą C. Mama podarowała mi go na szesnaste urodziny, to dla mnie najcenniejsza pamiątka po niej. Zawsze gdy na niego spoglądam, widzę jej promienną twarz w chwili wręczania go mi.

Po porannej toalecie, gotowa zeszłam do kuchni.

- Pośpieszcie się, to jeszcze zdążę was podrzucić. - powiedział ubrany w elegandzki garnitur tata, zapewne bardzo drogi.
Zabolało mnie to, ponieważ gdy on pławił się w luksusie, my musiałyśmy stawać na głowę żeby jakoś skromnie żyć. Kolejny powód, żeby go nienawidzić.

Bez słowa usiadłam koło Eli i zjadłam przygotowane naleśniki. Ciekawe kto tak dobrze gotuje, bo nie wierzę, że ojciec sam to zrobił...

- Wiem, ze ostatnio byłem bardzo zapracowany i nie miałem nawet chwili czasu dla was, ale postaram się wam to jakoś wynagrodzić.

- Wszystkie te lata?! Nie sądzę żebyś był w stanie, nikt by nie był. - nie czekałam na jego reakcję i zabierając po drodze torebkę, poszłam do samochodu. Jeśli myśli, że pieniędzmi i słodkimi słówkami nam wszystko wynagrodzi, to jest w ogromnym błędzie.
Wiem, że robię głupie awantury, ale naprawdę czasem mam już dość. Nie mogę znieść myśli, że przez niego byłyśmy skazane na takie, a nie inne życie. Kilka lat temu naprawdę było źle. Mama harowała całymi dniami, czasem nawet i nocami, a ja opiekowałam się małą Eli, często nawet opuszczając lekcje. Oszczędzałyśmy na każdym kroku, a i tak zawsze nam brakowało pieniędzy...

Nawet nie zauważyłam, że już dawno jedziemy. Musiałam naprawdę mocno się zamyślić.

I pomyśleć, że dzień, z tak koszmarnym początkiem, ma w dużym stopniu zmienić moje dotychczasowe życie...





Hejo ;)
Trochę mi smutno, że mało osób komentuje i zostawia gwiazdki, ale przecież nie o to chodzi :) najważniejsze, że ktokolwiek czyta :D
bardzooo mnie to cieszy ;)

Always To PurposeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz