Rozdział 6

281 32 13
                                    

( W załączniku Eli)

Jechaliśmy w ciszy, której nikt z nas nie miał zamiaru przerywać. Tym lepiej, mogę sobie w spokoju pomyśleć.

Nagle przez przypadek zobaczyłam zegarek... Zaraz, zaraz, że niby która jest? 8:40?? A nie mamy przypadkiem na 8??

- Eli, na którą mamy?
- Na 8, a co?
- To spójrz na zegarek.

Natychmiast Eli, łącznie z Alexem, spojrzeli na zegarki.

- Nie, to niemożliwe!! Spóźnimy się! Tato jedź szybciej!

- Ale o co wam chodzi? Przecież mamy jeszcze 20 minut, zdążymy. - no serio?

Spojrzałam na jego, oczywiście bardzo drogi zegarek i nie wiedzieć czemu zaczęłam się śmiać.

- Haha, może byś tak go dobrze ustawił, co? A i dzięki, że spóźnimy się na pierwszy dzień szkoły, nie no rewelacja!

Już w weselszej atmosferze, zaczęliśmy się przekomarzać kogo to wina, ale wyszło na to, że każdy się do tego przyczynił. Ja zaspałam, Eli się długo stroiła, a Alex to wiadomo. Nie no, nadal mnie to śmieszy, taki dobry prawnik, a zapomniał naprawić zegarek. Jakby się tak do pracy spóźnił, wtedy to by miał dopiero przechlapane.

- Jeszcze raz was przepraszam, biegnijcie do tej szkoły, może jeszcze się na coś załapiecie, do zobaczenia.

- Na razie. - rzuciła Eli i obie bez zastanowienia ruszyłyśmy do szkoły, nie wiedząc co może w niej na nas czekać.

- Denerwujesz się Eli?

- Nie... No może troszkę...Bardzo! Nie mam pojęcia, czy ktoś mnie polubi, a może będę odludkiem wyśmiewanym i poniżanym na oczach całej szkoły. Nie raz tak się zdarza w filmach, że nowa... - nie dałam skończyć jej nieustannej i bezsensownej gadaniny.

- Eli, przestań gadać głupoty, kto by nie polubił tak wspaniałej dziewczyny jak ty? - uśmiechnęłam się do siostry i nagle kogoś zobaczyłam.

- Chyba nie tylko my się spóźniłyśmy, zobacz kto biegnie.

- Natalie! - Eli natychmiast podbiegła do swojej koleżanki, która zresztą wyglądała prze komicznie w potarganych, rudych lokach i kolorowych, niedopasowanych ciuchach. Następnie obie ruszyły do szkoły, machając mi przy tym na pożegnanie. Nie no uduszę, zostawiły mnie samą na pastwę losu... No trudno, muszę sama stawić czoła wszystkim, do boju!

Nie powiem, w tym ogromnym budynku czułam się trochę zagubiona, nawet bardzo. Po chwili poczułam wibracje telefonu.

Jim:
Gdzie się podziewasz?? Kosmici cię porwali czy seryjny zabójca, przyznaj się!! XD

Ten to ma wyczucie czasu. Natychmiast odpisałam.

Me:
Gorzej...zaspałam, a teraz się zgubiłam!!! ;(

Jim:
Czekaj przy tablicy ogłoszeń, zaraz będę :*

I to rozumiem, taki przyjaciel to skarb. Zawsze przyjdzie ci z pomocą.

Me:
Okey ;)

Na szczęście tablica była zaraz obok, więc bez zastanowienia ruszyłam w jej stronę. Niespodziewanie w pobliżu usłyszałam cichy szloch i drugi wyraźnie podniesiony głos dochodzący najprawdopodobniej z łazienki. Najciszej jak potrafiłam, podeszłam do niej (nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła).

- Jeszcze raz tak zrobisz, a naprawdę pożałujesz, zrozumiano?! Wtedy nie będzie litości!

- Tak rozumiem...proszę, puść mnie.

Nie no co tu się dzieje? Trzeba coś z tym zrobić. Szkoła na razie będzie musiała poczekać. Odważnie weszłam do środka.

Stał tam chłopak, zresztą nie byle jaki. No dobra kogo ja oszukuje, był zabójczo przystojny: ciemne włosy, umięśniona sylwetka, no po prostu ideał. Jednak to co robił, nie było nawet w małym stopniu idealne. Trzymał dziewczynę za szyję, dosłownie, tak jakby chciał ją udusić... To wyglądało naprawdę strasznie, dlatego musiałam zareagować.

- Co ty robisz?! Puszczaj ją w tej chwili! - krzyknęłam z nienacka. Chłopak był wyraźnie zaskoczony moim najściem, dlatego dziewczyna zdołała mu się wymknąć i schować w toalecie. Przynajmniej w tym pomogłam. Nienawidzę jak ktoś się znęca nad słabszymi. Po chwili zaskoczenie na twarzy chłopaka zastąpiły gniew i oburzenie.

- A ty kim jesteś dziewczynko, żeby mnie pouczać, co? Chyba jesteś nowa, skoro nie wiesz kto tu rządzi. Tak sie składa, że ja i nie pozwolę żebyś wpieprzała się w nie swoje sprawy!!- Na potwierdzenie swoich słów, zaczął zmierzać w moim kierunku. Naprawdę myślał, że się wystraszę? Niedoczekanie jego.

- Myślisz, że się ciebie boję? Błagam, z daleka cuchnie od ciebie słabością.- Ojej, chyba się wkurzył, jak przykro. Był krótko mówiąc wściekły, tak to najlepsze słowo.

W dodatku chyba zamierzał mnie uderzyć. A proszę bardzo, niech próbuje.

- No dalej, na co czekasz? - w tej samej chwili do łazienki wszedł nie kto inny jak Jim. A szkoda, może bym dokopała temu dupkowi. Albo może lepiej na razie zachowam dla siebie moje umiejętności, na czarną godzinę.

- Jace! W tej chwili się opanuj i idź do klasy! Co ty wogóle wyprawiasz!?

- Ugh, jak zwykle musisz wszystko popsuć! A już miałem się zająć tą pyskatą smarkulą! - mówiąc to mnie puścił (nawet nie pamiętam, kiedy mnie złapał no, ale okey). No nie wytrzymam! Myśli, że może ze mną sobie tak pogrywać?! O nie, ja tak łatwo się nie poddam! Wściekła chciałam rzucić się na tego idiotę i zmazać mu ten durny uśmieszek z twarzy, ale ku mojemu niezadowoleniu uniemożliwił mi to Jim, mocno mnie trzymając. Zapewne nie chciał, żeby pierwszego dnia wyrzucili mnie ze szkoły. Może coś w tym jest.

- Haha, żałośni jesteście, idę z tąd, nara braciszku! - i z tym swoim głupkowatym uśmiechem wyszedł. Ugh, jak ja go nienawidzę.

- Zaraz...czy on powiedział braciszku? A może mi się przywidziało?

- Niestety nie, tak się składa, że to mój brat... w dodatku bliźniak. - że co proszę??




Witam 😊
Dziękuję wam za 1k wyświetleń!!
Szczególnie rzeszy nowych czytelników 😘
Cieszę się, że spodobały się wam moje wypociny ☺ to naprawdę niesamowite, ile was przybyło 💖💕

Jednak najbardziej na świecie dziękuję mojej przyjaciółce: hello_princess_15!!😙😙😙

Bez Ciebie, nigdy nie doszłabym do tego tysiąca 💖💖

Ps: Już myślę jakby Ci się zrewanżować 😊

Always To PurposeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz