Rozdział 7

257 27 5
                                    

(W załączniku Jim)

Musiałam wyglądać przekomicznie z otwartą buzią i wyłupiastymi oczami, ale naprawdę byłam w szoku. Zdecydowanie czułam się tak, jak wyglądałam.

- Nie no Cathy, chyba ci zdjęcie zrobię. Wyglądasz mega śmiesznie. - posłałam Jimowi spojrzenie pełne grozy (przynajmniej się starałam), ale on zamiast się bać, jeszcze bardziej się ze mnie śmiał.

- Przepraszam bardzo, doznałam tutaj ogromnego szoku, a ty się ze mnie jeszcze śmiejesz? - no teraz, to już się zwijał z tego śmiechu, a ja w sumie razem z nim. Cała ta sytuacja nagle wydała mi się naprawdę zabawna. Poza tym postanowiłam, że odegram się jeszcze na tym skurczybyku z łazienki. Popamięta mnie do końca życia.

- Chodź Jim na lekcje, bo jeszcze na żadną nie zdążymy.

- Racja, w takim razie ruszajmy.

Nagle wychodząc z łazienki coś sobie przypomniałam, a raczej kogoś.

- Zaczekaj, przecież ona tam ciągle siedzi. - szybko podbiegłam do kabiny.

- Ale kto Cathy?

Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyny już nie było... Musiała zwiać, podczas tamtej sprzeczki. Później jej poszukam i sprawdzę czy z nią wszystko w porządku.

- Nieważne, chodźmy na lekcje.

Po odebraniu planu lekcji i kluczyka od szafki, ruszyliśmy do klasy. Ja na maksa zestresowana, a Jim uśmiechnięty, szczęściarz jeden.

- Och Cathy Cathy, wszędzie się tak stresujesz? Musisz mieć ciężkie życie. Wyluzuj, zobaczysz będzie dobrze.

- Dzięki... - nie byłam tego taka pewna.

Po przekroczeniu progu sali, oczy wszystkich uczniów były skierowane na mnie. Jak ja nie lubię być w centrum uwagi...

- Ja... przepraszam za spóźnienie, po prostu... - przerwała mi nauczycielka, urocza i starsza pani. Wyglądała na życzliwą,więc może nie będzie tak źle.

- Nic nie szkodzi, witamy cię w nowej szkole. Może zechciałabyś nam powiedzieć kilka słów o sobie? A Ty Jim, jazda na miejsce! - rozkazała ze śmiechem, co chłopak posłusznie uczynił.

- Hmm... Nazywam się Cathy Nielsen i w sumie nieciekawa ze mnie osoba, zanudziłabym was na śmierć moim życiorysem. - po sali przeszły śmiechy.

- W porządku Cathy, gdzie tu jest wolne... może usiądź koło Jase'a. - Nie, nie i jeszcze raz nie! Tylko nie ten zapchlony idiota! Ja to jak zwykle mam farta... Spojrzałam na niego niezawistym wzrokiem, a on w podziękowaniu zrobił odruch wymiotny, ugh.

- A może mogłabym koło kogoś innego? - spytałam, promiennie się przy tym uśmiechając. Błagam!

- No dobrze, w takim razie usiądź z Olivią, na razie tam jest wolne.

Rozglądałam się po sali, szukając wymienionej dziewczyny i wtedy ją dostrzegłam. Dziewczynę z łazienki. To właśnie ona jako jedyna (nie liczę debili) siedziała sama.

Cóż, zapowiada się naprawdę interesująco...

¤¤¤¤¤

Olivia okazała się bardzo sympatyczną dziewczyną, choć może troszkę obsesyjną na punkcie wyglądu i mody. Sama byla wysoką i szczupłą blondynką. Co mnie śmieszyło, nieustannie poprawiała swój wygląd, makijaż lub włosy, zupełnie niepotrzebnie.
Na szczęście szybko znalazłyśmy wspólny język, lecz jeśli chodzi o akcję z Jasem, to nic mi nie chciała powiedzieć, ale dziękowała za "uratowanie tyłka". Jeszcze z niej wszystko wyduszę...

Tak się składa, że byłam tylko na trzech lekcjach: matmie, fizyce i chemii. Nie przepadam za tymi lekcjami, ale jestem całkiem niezła.
A teraz koniec, hurra do domciu! Niech ten dziwny dzień już się kończy.

- Co wy na to, żeby gdzieś wyskoczyć? Mamy piątek, idealny czas na imprezę. - stwierdziła Olivia wieszając się na mnie i Jimie, gdy wychodziliśmy ze szkoły. Ech, jej to tylko jedno w głowie, w dodatku to dopiero pierwszy dzień, litości.

- No nie wiem... a nie lepiej jutro do kawiarni, a za tydzień na imprezę do Bena? Tego z trzeciej? - Jim ty też przeciwko mnie? Widzę, że tu nieźle mają, co chwila imprezy.

- Postanowione!

- Może byście tak mnie spytali o zdanie, co?

- Przecież i tak się zgodzisz. Mi odmówisz? - Olivia zrobiła maślane oczka. O nie złotko, mnie tak łatwo nie przekonasz.

- Nie ma szans. - wystawiłam jej język, a ona jak gdyby nic zaczęła mnie gonić. No okey, to ja uciekam.

- Osz ty! Jak mogłaś?! To wbrew moim zasadom kultury!

Zdecydowanie zachowujemy się jak wariatki, goniąc się po parkingu, ale wcale mi to nie przeszkadza. Do naszej zabawy dołączył się także Jim. Myślę, że we trójkę stanowimy naprawdę zgraną ekipę.

- Może was podrzucić do domu? - spytał Jim, gdy już się uspokoiliśmy. - mam wolne miejsca w samochodzie.

- Na mnie już czeka mama, może innym razem, narka! Jutro się widzimy!- Olivia posłała w powietrzu całusa i pobiegła przed siebie.

- Ja chętnie.

Mówiąc to, nie spodziewałam się tego debila za kierownicą. Kiedy chciałam wysiadać, w samochodzie rozległ się jego władczy głos.

- Też cię nie lubię, ale nie zachowuj się jak dziecko i siadaj! - powiedział z przerażającą pewnością siebie i odwrócił się z powrotem do kierownicy.

Nie spodziewałam się takiej reakcji, ale posłusznie usiadłam. Oj Cathy, staczasz się... Nawet odruchowo słuchasz tego palanta.

Jechaliśmy w ciszy, każdy pogrążony w swoich myślach. Nawet Jim, siedział bez słowa. Zastanawiałam się, jakie relacje łączą tych braci. Rozmawiają ze sobą o wszystkim i spędzają razem czas, tak jak ja i Eli, czy traktują się jak wrogów? Ciężko stwierdzić... Ale nie byłabym sobą gdybym tego nie chciała sprawdzić.

- Gdzie mieszkasz kurduplu? - spytał ten głupszy, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.

- Tak się składa, ze mam metr siedemdziesiąt cztery, tępaku!

- A ja IQ powyżej stu, czarna wdowo.

- Nie żeby coś, ale ty też masz czarne włosy, geniuszu.

- Tak, ale ja nie jestem taki marny. - Ałć, to naprawdę zabolało. Haha, żartuje.

- Lepiej być marnym z zewnątrz niż wewnątrz.

Odwrócił głowę w moją stronę i chciał coś dodać, ale przerwał mu Jim.

- Trafiła kosa na kamień. - podsumował naszą wymianę zdań. Sądzę, że bardzo trafnie.

¤¤¤¤¤

Leżąc już w łóżku, rozmyślałam nad dzisiejszym dniem i doszłam do wniosku, że był chyba najdziwniejszy, lecz najciekawszy zarazem w całym moim siedemnastoletnim życiu. Aczkolwiek, mam nadzieję, że od teraz będzie już spokojniej. Nic bardziej mylnego.

Always To PurposeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz