*03*

223 17 5
                                    

Otworzyłam powieki, oczy od razu zaczęły mnie piec. Oślepiało mnie czyste mocne białe światło, wiszące centralnie nad moim łóżkiem. Moim łóżkiem szpitalnym, które po każdej stronie miało dziwną "przegródkę" bym nie upadła. Obok łóżka, znajduje się mały stoliczek nocny i maszyna mierząca jakieś pomiary. No i zapomniałam kroplówka również, do której jestem podłączona. Podnoszę się delikatnie na łokciach, zauważam dwa inne puste łóżka i kilka krzeseł. Moje znajduje się najbliżej okna, z wielkim parapetem. Na którym siedzi Payne i patrzy się przez wielką przejrzystą szybę. 

-Liam ? 

-Tak? - chłopak odwraca głowę w moją stronę 

-Ile tu leżę ?

-Kilka godzin, Hope przyjedzie na noc mnie zastąpić. Będziesz musiała tu trochę zostać.

-A lekarz ?

-Za niedługo obchód więc pojawi się - zeskoczył i podszedł do krzesła przy łóżku, usiadł na nim

-Nie sądzisz, że powinnaś poinformować kogoś z rodziny ?

-Nora, Hope i ty jesteście moją rodziną 

-Dalszą część rodziny, Naomi, Cody-ego, Dereka, rodziców, Mali lub Michaela ?

-Mają swoje problemy na głowie, zresztą ty też - powiedziałam patrząc się na swoje ręce, westchnął co oznaczało, że moja wypowiedź go nie zadowoliła

-Dzwonił Louise, rozmawiał z Zaynem* i obaj stwierdzili. Znaczy każdy z nas, nasza czwórka że twoje ukrywanie nie ma dłuższego sensu. Przecież Michael niby chce się odciąć od tego, ale pogłębia kontakty by cię znaleźć. Może lepiej dać mu jakiś znak ?

-Daje z każdą kopertą. Masz moją torbę ?

-Trzymaj, ja już idę za parę minut i tak mnie wygonią. W razie czego dzwoń. - wstał i już gdy miał chwytać za klamkę odwrócił się- Przemyśl moje słowa - skinęłam głową a on opuścił salę.

Oni mieli rację, ale co z tego znam siebie i swoją dumę rodzinną. Nie byłam wychowana by się poddawać, jednak jakaś część mnie została z nim i wątpię by wróciła. Może i jestem wstanie do niego zadzwonić. Chłopaki mają dziś koncert w LA, zaczyna się za 10 minut dlatego postanowiłam go wesprzeć.

Ja: Powodzenia xx

Michael: Dziękuję... umm Lucy czy wszystko z tobą w porządku, wiem możesz nie chcesz odpowiadać. Widziałem dziś reportaż z galerii i... To głupie. Przepraszam.

Ja: *urocze 

Ja: Nie wiem, dowiem się za niedługo 

Michael: Co masz na myśli ?

Ja: Powodzenia na koncercie jeszcze raz :)

Ja: Ps. Kocham cię xx

Michael: Ja ciebie też xx

To było takie, proste. Zachowywaliśmy się trochę jak gdyby nigdy nic. Jakbym miała w tym momencie czekać na niego w domu. A on zamiast iść na after party, wróciłby do domu. Jednak oboje dobrze wiemy, że taki scenariusz raczej szybko nie nastąpi.

Odłożyłam telefon, a w tym samym momencie do sali wszedł lekarz i pielęgniarka.

-Witaj Lucy 

-Hej Tom

-Jak się czujesz ?

-A jak powinnam się czuć ? -zamilkł, już wtedy się zorientowałam - Co się stało ? 

-Tylko spokojnie, okay ?

-Nie okay, mów o co chodzi!

-Upadek spowodował, krwotok wewnętrzny. Jedno z twoich bliźniąt tego nie przeżyło. - pielęgniarka która zmieniała mi kroplówkę, wyszła z sali - Przykro mi

-Może być jeszcze gorzej ? - powiedziałam już bliska płaczu 

-Ciąża jest zagrożona i nie jesteśmy do końca pewni czy twoje kolejne ciąże będą bezpieczne 

-Nie pocieszasz Steven

-Wolałem, abyś wiedziała. Powinnaś po kogoś zadzwonić, będzie ci lżej. - powiedział i wytarł kciukiem łzę z mojego policzka 

-Hope już jedzie

-Ty wiesz kogo mam na myśli, Lucy. Ty wiesz.

-Godziny odwiedzin się skończyły 

-A kto tak powiedział ? - zaśmiał się krucho i wyszedł z sali

Odczekałam do końca występu chłopaków i wybrałam numer Mikiego. Powinien wiedzie, to już zaszło za daleko. Po pierwszym sygnale odebrał.

-Lucy?

-Przyjedź do szpitala, proszę.

Rozłączyłam się, nie chciałam by słuchał jak płacze. Już wystarczająco złamałam mu serducho i pewnie zrobię jeszcze to nie jeden raz. Tak jak za niedługo. 

*Niedziela jest, jest i rozdział i git.. Jak się podoba ?

*Tutaj jako chłopak Hope

-xoxo*

Broken Girl M.COpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz