Z wspomnień Natarii Miriwa [cz.2]

108 7 5
                                    

Mała "przygoda" z wampirem.
(Może pojawić się scena a'la +18... taki suchar (xD))

23 kwiecień 1323 rok, Chiny...

Po odejściu od rodziny Black byłam trochę zgaszona, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie dawno ogłoszono w mieście festyn, który ma być częścią uroczystości koronacji nowej pary cesarskiej... Gin'a i Miraj Nimira, Neko, znani, bardzo szanowani oraz Najwyższi Shinigami w Chinach oraz rodzice Rebecci Nimira. Wtedy również poznałam Vicfrid'a, był wampirem, który skradł moje serce... A spotkaliśmy się przypadkiem i było to tak..

"Ciało bez duszy to zwykła marionetka..."

Pierwszego dnia festynu odbyła się koronacja, wszyscy mieszkańcy Pekinu zebrali się aby obejrzeć jak koronują ich następnych władców tego potężnego państwa. Ja, jako mieszkaniec tego miasta miałam obowiązek się pojawić, idąc tam byłam ubrana w tradycyjny strój chiński. W ogromnym pałacu, w sali koronacyjnej było już tłoczno, ale wcisnęłam się najbliżej jak mogłam lecz przepychając w tłumie ktoś próbował mnie zadźgać sztyletem... bo każdy z zebranych tam ludzi wiedzieli kim jestem i miałam kilku wrogów w tym kraju. Ktoś mnie wtedy przyciągnął do siebie i trzymając ostrze sztyletu w drugiej dłoni chciał mnie uchronić. Ja, nie wiedząca co się dzieje lisica byłam przerażona tym, że znowu ktoś chciał mnie zabić. Gdy ocknęłam się zobaczyłam kto mnie ocalił, znowu. To był wysoki, przystojny mężczyzna z długimi czarnymi włosami, bladą cerą i oczami koloru szkarłatnej czerwieni, już od razu wiedziałam, że to wampir. Przedstawił mi się jako Vicfrid, ale stwierdził żebym mu mówiła po prostu Vic, trzeba przyznać, że miał w sobie "To coś", dla którego dziewczyny za nim szalały...

"Bez iskry nie ma niczego, nawet życia..."

Ukoronowali nową parę cesarską i zaraz po tym Vic zabrał mnie do lasu, gdzie przygniótł mnie do drzewa i wbił swoje kły w moją szyję. Ostatnio co pamiętam, to czerń i ubywającą z moich żył krew, obudziłam się dopiero wieczorem w jego domu. Byłam przykryta kocem, na łóżku, a on siedział na brzegu uśmiechnięty i trzymał na tacy kubek z ciepłą kawą akurat tą, którą lubiłam... Usiadłam ze złożonymi uszami, podał mi kubek i kazał wszystko wypić, zapytał jak się czuję. Był dla miły, troskliwy i opiekuńczy chociaż, że był wampirem. Codziennie spędzaliśmy ze sobą czas, gotowaliśmy, chodziliśmy po Pekinie i było tego tak dużo, że nie wystarczyłoby czasu aby o tym wszystkim powiedzieć... Więc pewnego dnia, budząc się rano przy nim, a raczej bez niego, coś było dla mnie innego, coś się zmieniło. Wstałam i ubrałam na siebie kimono, które mi kupił. Chodziłam po całym domu i nigdzie jego nie było, myślałam, że mnie zostawił na lodzie, ale jednak nie. Leżał na stole liścik, w którym napisał, że mam przyjść do lasu nocą... Ulżyło mi na początku, ale zaczęłam coraz bardziej się wgłębiać czemu to zrobił...

"A gdy jest ta iskra, to potrzeba jeszcze miłości...."

Chodziłam do wieczora pogrążona w myślach, ale ufałam mu lecz jednak mnie coś dręczyło, tylko nie wiedziałam co. Około godziny dziewiątej wieczorem przyszedł do mnie list gończy z Japonii, tylko za co?! Ja nic nie zrobiłam i wiedziałam, że jak jest już tutaj to jutro muszę uciekać z Chin... Zbliżała się ten moment kiedy miałam pójść do lasu, ubrałam się jak zwykle, w normalne ubrania i wyszłam z domu idąc w kierunku ciemnego, zarośniętego kniejami lasu. Szłam ledwo co, bo było tak ciemno, że nic nie by widać lecz po chwili widziałam świece. Co świece robią w samym środku lasu?! Ktoś chce to wszystko puścić z dymem? Wtedy zrozumiałam, że to Vic, a te świece prowadziły prosto na polanę, gdzie padał księżyc będący w pełni. Krajobraz był piękny - mroczny las, nagle wyjście na rozległą polanę i to niebo z pojedynczymi chmurami wraz z pełnym księżycem. Na środku tej polany stał Vic, lekki wiatr unosił nasze włosy w rytmiczny układ. Odwrócił się do mnie i kazał przybliżyć się, a zrobił to z tak ciepłym uśmiechem na tej bladej twarzy, że mnie zrobiło się ciepło na sercu... Podeszłam najbliżej niego jak tylko mogłam również uśmiechając się ciepło i wtedy poprosił mnie o zatańczenie walca w blasku księżyca... Takiego wampira nigdy nie widziałam, ugryzł mnie tylko raz, a później traktował jak swoją ukochaną, gdyby było takich więcej... Z chęcią chciałabym złączyć się z nim na stałe, ale wiedząc, że mam list... nic nie mogłam. Księżyc patrzył na nas tak jakby nam zazdrościł, tańczyliśmy ze sobą ładne parę godzin.

"A gdy to wszystko posiadasz, to masz przed sobą najtrudniejsze zadanie..."

Nagle mój kochany wampirek zbliżył swoją chłodną twarz do mojej szyi, myślałam, że mnie ponownie ugryzie, ale nie ugryzł lecz... zaczął mnie po niej całować i skubał kłami. Wszedł trochę wyżej i wpił się w moje usta, odwzajemniłam pocałunek, wtedy poczułam coś czego nigdy nie doświadczyłam... poczucia, że jest się kochanym i potrzebnym w swoim życiu. Vic przyciągnął mnie do siebie najbardziej jak mógł i objął w talii, całował mnie długo i namiętnie, wplątałam swoje dłonie w jego długie, czarne włosy i lekko złożyłam uszy. Wpadliśmy przez to wszystko na pobliskie drzewo, szedł ponownie na szyję i obojczyki, nie chciał mnie puścić, a ja jego. Pozostawił mi na szyi i obojczyku małe malinki, ale dalej było mu mało, podniósł mnie do góry za uda i schodził w dół.... wtulił swoją twarz w moje piersi i tam również mnie całował zostawiając jeszcze jeden ślad po sobie. Dopiero po tym mnie postawił na ziemi, chociaż że było mu ciężko oderwać się ode mnie, wtedy też odważyłam się powiedzieć mu o tym, że Japonia wysłała na mnie list gończy i że dotarł aż tutaj, po prostu muszę uciekać jak najdalej. Nie był zachwycony, ale nie chciał mnie równie stracić, bo już sama wiedziałam jak bardzo mnie pokochał. Zabrał mnie jeszcze na długi, romantyczny spacer, nie mógł mnie puścić, za bardzo byłam dla niego ważna w jego życiu. Sama to zrozumiałam gdy tańczyliśmy walca na polanie. Kiedy wróciliśmy do jego domu zaczęłam się pakować, ale zostawiłam mu kilka rzeczy aby mógł sobie o mnie wspomnieć i nigdy nie zapomnieć, mi samej było mi smutno, że muszę tak kochanego wampira zostawiać samego. On nie chciał naszej rozłąki również tak bardzo jak tego, że mnie może stracić, ja również nie chciałam go zostawić... zbyt bardzo go kochałam, od samego początku, od momentu kiedy się spotkaliśmy w sali koronacyjnej... Nadchodziła godzina mojego odejścia, moje łzy same zaczęły spływać po policzkach, zaś on mnie do siebie przytulił, wytarł łzy i pocałował na pożegnanie. I to właśnie tak skończyła się moja prawdziwa miłość do osoby, które musiałam zostawić... Jak dobrze pamiętam, to uciekłam do Konstantynopola, trafiłam do haremu....

"Utrzymać to przy sobie jak najdłużej..."

Kitsune Desu «Opuszczone»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz