[...] Płakałam nadal będąc szczęśliwa, jak nigdy. Wreszcie stał się długo oczekiwany przeze mnie moment, moi rodzice wrócili do mnie, po tak długim czasie. Wujek był zaskoczony, że dwie bardzo znane postacie, jak i ważne, powróciły całe, do swojej córki. W tym samym czasie, kiedy byłam wtulna w rodziców wszedł Ron, był zszokowany i nie wiedział co powiedzieć. Jedyne co zrobił to podszedł do wujka i nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa. Ogarnęłam sytuację i odkleiłam od rodziców, a żebym nie wyszła na nie wychowaną przedstawiłam ich mojemu... "chłopakowi"... ((Hehe... "^^))
-To są moi rodzice: Hinata i Akatsuki Miriwa. - podeszli do niego i przyjaźnie przywitali.
-Heh, miło państwa... poznać... - Ron, który nie wiedział co się dzieje wokół niego, trochę zakłopotany...
-Mi również miło poznać tak miłą osobę, jak ty, chłopcze. Z moim mężem mamy nadzieję, że będziesz bardzo troskliwy o naszą córkę... - moja mam jak zawsze taka dokładna i nadopiekuńcza, ale nic już jej nie zmienię...
-Oczywiście, proszę pani. Będę zajmował się Natarią najlepiej, jak potrafię.
-Tylko pamiętaj, że jeśli moja córka uroni chociaż jedną łzę przez ciebie, to mnie popamiętasz... - ojciec... ehh... tak mi brakowało jego stanowczości, ale to mój kochany tatuś, zawsze stawiał moje szczęście na pierwszym miejscu.
-J-jasne, prze pana....Nie jak to rodzinka w komplecie, prawda? Mój ojciec poszedł, jak zwykle, do wujaszka obgadać pewne sprawy, mama zrobiła mi przesłuchanie z pytaniami jak: "Od kiedy go znasz? Macie wspólne plany na przyszłość? Ile razy byłaś z nim w łóżku? Czy planujecie mieć dzieci? Kiedy ślub? Oświadczył ci się, czy jeszcze nie?". Dzięki kochanej mamusi paliłam się że wstydu, a Ron poszedł w moje ślady. Po godzinie rozmowy przy herbacie z psimi kostkami moi rodzice postanowili wrócić do domu, do Yokohamy, a było dwadzieścia minut po piątej. Zostawiłam wujka samego z Rebeccą* i mój Shinigami "porwał" mnie na spacer. Było to ciepłe, sierpniowe popołudnie, w romantycznym miejscu, które ma potoczną nazwę "Tower Bridge", ale co tam nazwa, ważne z kim się tam chodziło ((😏)). Nagle przypomniałam sobie, że zostawiłam u wujka swój szalik, tak, chodzę w szaliku kiedy jest środek lata, bo moje gardło jest delikatne. Wracając z szalikiem na szyi, zastaje go w tym samym miejscu, gdzie go na chwilę zostawiłam i poszliśmy dalej. W parku siedzieliśmy pod drzewem, w jego objęciu. Było barrrdzo ciepło, a zarazem przyjemnie, chciałabym, żeby ta chwila nigdy się nie kończyła. Nagle naszą ciszę przerwało kilka słów... do mnie.
-Nataria, czy to jest... jednak dobry pomysł...? No bo wiesz, jesteś Kitsune, a one.. - przez chwile zaciął się, a ja w międzyczasie złożyłam uszy i spojrzałam na niego.
-Sugerujesz, że nam się nie uda...? - lekko posmutniałam i odwróciłam wzrok.
-Nie, nie o to chodzi... po prostu co byłoby, gdybym ciebie nie spotkał...? Miałbym lepsze życie? - po tych słowach czułam jakby moje serce pękło na milion malutkich kawałków..
-Czyli... byłoby ci lepiej... beze mnie..? - do oczu napłynęły mi łzy i moje uszy opadły bezwładnie.
-C-co?! W-wcale nie! Nataria, ja nie miałem na myśli tego. Hej, nie płacz... zastanawiało mnie to, dlatego tak głośno to powiedziałem, nie wiem jakby było bez ciebie... - mocno mnie do siebie przytulił i pocałował w głowę zmartwiony, a ja wycierałam siebie łzy, które leciały bez opamiętania.
-Na pewno... lepiej... bo po co... ci taka lisica..? - załamywał mi się coraz bardziej głos, nic już nie mogłam powiedzieć, męczyło mnie to... nawet całe moje, bezsensowne życie... miałam chęć zniknąć na zawsze mu z oczu, wstałam odciągając go od siebie i szłam, w nieznanym mi dotąd w umyśle drogą...
-Nataria! Nie, nie idź! Nie zostawiaj mnie! To nie miało tak brzmieć! - zaczął za mną podążać, ale przyspieszyłam i biegłam tak szybko, jak mogłam. Nie chciałam być dla niego udręką...Jedyna rzecz jaka mi tkwiła w głowie to jego słowa... one jednak bolały. serce się kruszyło. Stałam na krawędzi i czekałam na odpowiedni moment, żeby wreszcie skoczyć. Kiedy Ron wbiegał na most ja już skoczyłam. Zszokowany, jak i bardzo przejęty tym wszystkim zdjął okulary, schował do marynarki i skoczył za mną do wartkiej rzeki. Opadałam już powoli na dno, a on mnie w ostatnie chwili złapał za rękę i przyciągnął do siebie wynurzając na powierzchnię. Ja, nie przytomna już położył przy brzegu i sprawdzał czy żyję. Po dłuższej chwili zaczął bardzo się martwić, ale sam był już wykończony. Ledwo się podniosłam a Ron leżał obok blady, zerwałam się i próbowałam nawiązać z nim wzrokowy kontakt...
-N-Nataria...? Jesteś... cała... to dobrze... - uśmiechnął się do mnie będąc słabym, bez siły.
-R-Ron... nie rób tego tego... nie odchodź... co cię boli? - zmartwiona położyłam dłoń na jego policzku, bym mogła patrzeć prosto w jego zielono-żółte oczy.
-Tylko trochę... żebra... ale nic... wyjdę... z tego... - słabł w moich oczach coraz bardziej, byłam tak przejęta, że nie wiedziałam co robić. Nagle wpadłam na pomysł, by zamienić ukochanego w Kitsune, to było już jedyne wyjście...
-Wybacz, skarbie... ale nie mam innego wyboru... zostaniesz Kitsune... - smutna położyłam dłonie na jego żebrach i mruczałam po japońsku, spadła mi jeszcze kropla łzy na miejsce ran.Po dłuższej chwili było już dobrze i mógł wstać, oczywiście, jak na złość zaczął padać deszcz... Zebraliśmy się szybko i biegliśmy już razem do mnie. Przez deszcz, którego nie lubiłam plan poszedł w łeb...
----------------------///////////////////////////////////////////////-----------------------------------
Rebecca - Ukochana Undertaker'a. Zmarła podczas porodu, kiedy miał przyjść na świat syn Undusia...
W następnym rozdziale: Ron będzie... no ekhem... pchał lisiczkę, będą leżeć w łóżku tydzień, Rebecca i Grell zostaną rodzicami....
CZYTASZ
Kitsune Desu «Opuszczone»
FanfictionNataria Miriwa - Ktoś ważny, czy jednak zwykła lisica? Japońska hrabina zaszczyca swoim przybyciem do Londynu wszystkich mieszkańców. Nikt i tak nie zna jej prawdziwej twarzy oprócz rodziny i znajomych, do których wróciła. Czy znowu będzie szanowaną...