Rozdział 9

101 7 0
                                    

- LEA - podniosłam się gwałtownie, słysząc, jak ktoś krzyczy moje imię. Z racji, że dopiero się obudziłam mój mózg nie kontaktował z rzeczywistością. Jednak gdy rozpoznałam ten głos i zrozumiałam, co chłopak musiał zobaczyć szybko zerwałam się z łóżka i zbiegłam na dół. W kuchni schowałam się za Aną, która wyjmowała coś z piekarnika.
- Ratuj - wyszeptałam.
- Nie ukryjesz się młoda. Znajdę cię, a wtedy będziesz miała przechlapane - usłyszałam jak zbiega ze schodów.
- Co zrobiłaś - uśmiechnęła się do mnie Anastazja.
- Zaraz zobaczysz - uśmiechnęłam się i w tej samej chwili do kuchni wpadł Nathan. Ubrany tylko w bokserki, a na głowie rostrzepane różowe włosy. Ana, gdy tylko go zobaczyła wybuchła śmiechem i odsunęła się, ułatwiając chłopakowi złapanie mnie. Zdrajczyni!!! Zaczęłam uciekać, a chłopak pobiegł za mną. Już miałam wbiec do swojego pokoju, gdy potknęłam się i przewróciłam tuż przed drzwiami. Nathan przeżucił mnie przez swoje ramię i zaniósł na dół na kanapę. Próbowałam się wyrwać ale chłopak był silniejszy. Zaczął mnie łaskotać, a ja śmiałam się jak opętana.
- N... nat... nathan. Pr... prosz... proszę... Prz... przestań - jąkałam się.
- Okey - powiedział Nat i po prostu mnie puścił. Dziwne. Weszliśmy do kuchni. Ha usiadłam na blacie kuchennym, a Nathan szukał czegoś w lodówce.
- Synku dlaczego masz różowe włosy - Ana nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- To jej wina - wskazał na mnie palcem, a kobieta spojrzała na mnie prosząc o wyjaśnienie.
- To za tą wczorajszą pobódkę - powiedziałam do Nata.
- Jaką pobódkę - spytała zdezorientowana mama chłopaka.
- Wrzucił mnie do basenu.
- I tylko dlatego pofarbowałaś mi włosy szamponetką?
- Wieeesz...
- Co?
- To nie do końca jest szamponetka.
- Prawdziwa farba - spojrzał na mnie przerażony.
- Nie. Ale wodą tego nie zmyjesz.
- A czym?
- Teraz ci tego nie powiem.
- Czemu?
- Bo słodko wyglądasz w różowych włosach - uśniechnęłam się, a chłopak wysmarował mi włosy i twarz bitą śmietaną. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Chłopak uśmiechnął się dumnie, a ja zaczęłam się głośno śmiać. Gdy się opanowałam poszłam do łazienki wziąć prysznic. Weszłam do pokoju i podeszłam do szafy. Sprawdziłam przez okno jaka jest pogoda. Zapowiada się ciepło. Wyjęłam czystą bieliznę, czarne spodenki i crop top w biało-czarne paski.
Związałam włosy w niechlujny kok i zrobiłam lekki makijaż.
Wyszłam z łazienki i już miałam wyjść z pokoju, ale coś na biurku przykuło moją uwagę. Podeszłam do wsześniej wymienionego mebla i zaniemówiłam. Na biurku leżał bukiet białych róź, a w samym środko jedna czerwona. Włożyłam je do wazonu. Pod bukietem leżał album. Otworzyłam go, a moim oczom ukazał się list. Był dużo dłuższy niż poprzednie listy od ojca. Zaczęłam czytać.
Kochana córeczko,
Przepraczam cię za wszystko.
Za to, że nie było mnie, kiedy pierwszy raz jeździłaś na rowerze.
Za to, że nie byłem z tobą podczas twojego pierwszego dnia w szkole.
Za to, że jako nastolatka nie dostałaś żadnej ojcowskiej rady.
Za to, że nie przesłuchiwałem twojego pierwszego chłopaka.
Za to, że nie było mnie kiedy najbardziej tego potrzebowałaś.
Za to, że nie mogłaś wypłakać się w mój rękaw i wyżalić po ciężkiej kłótni.
Bardzo cię przepraszam.
Kocham, Tata"
Kilka łez spłynęło po moim policzku. Zaczęłam oglądać salonie. Były tam zdjęcia z całego mojego dzieciństwa. Przeglądałam zdjęcia, a na mojej twarzy malował się uśmiech. Gdy zamknęłam album zobaczyłam złoty łańcuszek z otwieranym sercem. W środku było zdjęcie, na którym byliśmy całą rodziną. Zapięłam łańcuszek na szyi i wzięłam telefon z szafki nacnej. Zbiegłam szybko na dół i zobaczyłam tatę siedzącego na kanapie w salonie. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
- Tęskniłam za tobą tato. Bardzo - powiedziałam przez łzy.
- Ja za tobą też córeczko - pbjął mnie szczelnie ramionami.
- Przepraszam, że byłam dla ciebie taka niemiła....
- Już dobrze. Nie jestem zły. A teraz idź zjeść śniadanie.
Weszłam do jadalni, w której przy stole siedział Nathan i zajadał się naleśnikami. Zauważyłam po drugiej stronie stołu talerz z naleśnikami, które były dla mnie. Usiadłam i zaczęłam jeść. Nat przerwał na chwilę jedzenie i podał mi małą paczuszkę zawiniętą w papier prezentowy.
- Co to jest - spytałam otwierając pudełko.
- Prezent urodzinowy. Wszystkiego najlepszego - uśniechnął się. Gdy zobaczyłam co jest w środku zaniemówiłam. Bilet na Black Veil Brides dziś o 21:00. Wytrzeszczyłam oczy.
- Nie mogę tego przyjąć - odsunęłam od siebie bilet.
- Dlaczego - spytał zdziwiony.
- Bo musiałeś wydać na to fortunę. Ty powinieneś iść - wytłumaczyłam.
- Bilet nie był najtańszy z tym się zgodzę. Ale nie kupiłem go sam.
- Jak to?
- Złożyłem się z chłopakami. Polubili cię. Poza tym... Idziemy razem z tobą.
- Uwielbiam cię - przytuliłam mocno chłopaka.
- Ja ciebie też - odwzajemnił uścisk.
Dojadłam szybko śniadanie i poszłam do salonu, gdzie na kanapie siedział tata. Usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego bok. Mężczyzna odwzajemnił gest.
- Córeczko. Wybacz mi ale muszę jechać do pracy. Bardzo mi przykro, że nie mogę spędzić tego dnia z tobą.
- Nic nie szkodzi. Rozumiem. Jedź. Dam sobie radę.
Mężczyzna ucałował mnie w czoło i wyszedł.
Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojego przyjaciela Ashtona trzymającego karton czekoladowego mleka. Odebrałam.
- Witaj mój najlepszy przyjacielu.
- Witaj cudowna przyjaciółko. Wesołych siedemnastych urodzin. Stara dupa z ciebie.
- I kto to mówi? Jesteś odemnie starszy. W ogóle to powinnam się na ciebie obrazić za to, że ani razu do mnie nie zadzwoniłeś ani nie wysłałeś Smsa.
- Ty też mogłaś zadzwonić. Poza tym... Jeśli będziesz się gniewać to nie dostaniesz prezentu.
- Jeśli to kolejna sumienka to jej nie chcę.
- To nie jest sukienka. To coś o wiele lepszego.
- Dobra, dobra. Teraz mów co tam nowego u nas? Jakieś pikantne ploteczki.
- No oczywiście - chłopak się ożywił - doszedł do nas do klasy nowy chłopak i on jest taki mrrrr... takie ciasteczko.
- Myślałam, że w twoim typie jest Calum.
- Calum? Ten azjata? Nigdy w życiu - słyszałam zdenerwowanie w jego głosie. Kłamał - A teraz mów co u ciebie - szybka zmiana tematu.
- Jak ci powiem to nie uwierzysz.
- Jesteś w ciąży - spytał przerażony. Jeju co za idiota.
- No chyba jesteś nienormalny.
- To mów co.
- Idę dziś na pieprzony koncert Black Veil Brides - wykrzyczałam i zaczęłam skakać po łóżku.
- Co? Żartujesz prawda?
- Nie Ash, naprawde idę na ten koncert.
- To świetnie. Dobra nie przeszkadzam dłużej. Szykuj się. Pa. Buziaczki.
- Buziaczki - rozłączył się.
Zaczęłam oglądać jakiś durny serial rozmyślając o dzisiejszym koncercie. Będzie super. Idealny makijaż, fryzura, ubrania... Ubrania... W co ja się ubiorę?!
Zerwałam się z kanapy i pobiegłam do pokoju. Otworzyłam szafę i zaczęłam wyrzucać ubrania. To nie... To też nie... To zbyt grzeczne... To zbyt wyzywające... To jak dla dziwki... To jest ochydne, skąd ja to w ogóle mam?! To dla grzecznej dziewczynki... Nie założę czegoś takiego na koncert Black Veil Brides... Nie mam w co się ubrać!
- Lea - zawołał Nat.
- Jestem zajęta!
- Ale ja muszę powiedzieć ci coś ważnego - westchnęłam.
Zbiegłam na dół i spojrzałam wyczekująco na Nathana.
- Pośpiesz się, bo muszę wybrać ubrania na koncert.
- Nie musisz.
- Żartujesz sobie? Zostały mi - spojrzałam na zegarek - trzy godziny, a jeszcze nie zaczęłam się szykować.
- Chodzi o to, że nie musisz szukać ubrań, bo masz je już przygotowane.
- Nadal cię nie rozumiem.
- Powinno wystarczyć ci to, że pomagałem wybrać mojej mamie prezent dla ciebie - wyjął zza pleców małą torebeczkę.
- Dziękuję - uścisnęłam chłopaka - jesteś kochany.
- Leć się szykować.
Pobiegłam na górę i wyjęłam ubrania z torebki. Znalazłam tam czarne spodenki z wysokim stanem i biały crop-top z napisem "Perfect is boring". Pobiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam włosy, ubrałam się i zaczęłam myśleć nad fryzurą i makijażem. W końcu zdecydowałam się na kłosa i mocno podkreślone oczy.
- Lea pospiesz się! Zaraz przyjdą chłopaki - usłyszałam głos Nathana gdy kończyłam makijaż. Spojrzałam w lustro. Całkiem znośnie. W pokoju założyłam moje koturny z ćwiekami oraz wzięłam telefon i portfel. Zeszłam powoli po schodach. Na dole czekał na mnie Nat. Zlustrował mnie wzrokiem i zagwizdał.
- No wyglądasz świetnie. Gdybyś nie była moją siostrą mógłbym się w tobie zakochać - zaśmiał się.
- Dzięki. Ty też nie wyglądasz źle - powiedziałam. Chłopak ubrany był w czarne rurki z dziurami na kolanach, koszulkę z logiem zespołu i czarne vansy. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- To pewnie chłopaki. Idź otwórz ja jeszcze muszę coś zrobić - powiedział i poszedł do kuchni. Pobiegłam otworzyć drzwi. Moim oczom ukazali się trzej uśmiechnięci mężczyźni.
- Cześć - powiedzieli wszyscy trzej, a ja uścisnęłam ich najmocniej jak potrafiłam.
- Jesteście cudowni. Dziękuję - uścisnęłam każdego osobo i dałam buziaka w policzek.
- Eee tam. To drobiazg - powiedział Chase.
Chłopcy weszli do środka, a ja zamknęłam drzwi. Nagle wszystkie światła zgasły, a ja usłyszałam kroki dobiegające z kuchni. Odwróciłam się i zobaczyłam Nathana trzymającego ogromny tort. Nagle wszyscy zaczeli śpiewać "Sto lat", a ja rozpłakałam się ze szczęścia.
- Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki - powiedział Derek. Wykonałam jego polecenie, a wszyscy zaczęli klaskać.
- Tort zjemy później, a teraz jedziemy bo się spóźnimy.
Wyszliśmy z domu, a Nat zakluczył drzwi. Spojrzałam w stronę podjazdu. No ja nie wierzę...
- Czyje jest to cudo - spytałam.
- Mojej siostry - powiedział Derek - Nawet nie wiesz ile czasu zajęło mi proszenie jej, żeby porzyczyła mi te cacuszko.
- Ma szyberdach - pokiwał twierdząco głową - mówiłam już, że was uwielbiam?
- Tak z dwa lub trzy razy - zaśmiał się Chan.
- To powiem jeszcze raz. Uwielbiam was.
- Nie gadaj tyle tylko wsiadaj - pojedział Derek.
Wszyscy weszli do auta, a Derek ruszył z piskiem.
- A teraz otwieraj szyberdach - powiedziałam.
- Po co - spytał kierowca.
- Nie gadaj tyle tylko rób co mówię.
Gdy chłopak wykonał moje polecenie stanęłam na siedzeniu i wychyliłam się krzycząc jak opętana. Po chwili dołączyli do mnie Nathan i Chase, a Chan przewracał się ze śmiechu. Po pół godzinnej jeździe byliśmy na miejscu. Do koncertu zostało pół godziny, więc poszliśmy do wejścia na salę koncertową. Ludzie już się zbierali i pldawali bilety do kontroli. Dopiero teraz przyjrzałam się swojemu biletowi. Miejsce w pierwszym rzędzie!!! Nie wiem, jak ja się im odwdzięczę. Podaliśmy bilety do kontroli i weszliśmy na ogromną halę koncertową. Zaparło mi dech w piersiach. Chase wziął mnie pod ramię i zaprowadził na nasze miejsca. Nie mogłam się doczekać aż ich zobaczę. Stałam i nerwowo skubałam bluzkę. Nagle wszystkie światła zgasły, a reflektory zostały skierowane na scenę i wszedli oni. Na żywo wyglądali jeszcze lepiej. Zaczeli od piosenki Knives and Pens. Następnie zaśpiewali Heart Of Fire. Krzyczałam, śpiewałam, nagrywałam wszystko co się działo. Skakałam z Chanem w rytm muzyki. Po upływie pół godziny byłam już lekko zmęczona, bardzo spocona i zdarłam sobie gardło ale nie odpuszczałam.Gdy zaczęli śpiewać Fallen Angels poczułam na sobie czyjś wzrok. Obejrzałam się ale nikogo nie zauważyłam. Wróciłam wzrokiem na scenę, a tuż przede mną stał Andy i patrzył mi o oczy. Złapał mnie za rękę, złożył na niej lekki pocałunek i puścił mi perskie oko. Wtedy właśnie postradałam znysły. Gdy chłopak wrócił do śpiewania uświadomiłam sobie co się właśnie stało. Zaczęłam piszczeć, skakać i płakać ze szczęścia.
Koncert trwał jeszcze godzinę. Na koniec zaśpiewali In The End. Całą drogę powrotną gadaliśmy o koncercie. Gdy dotarliśmy do domu postanowiliśmy zamówić pizze i obejrzeć jakiś film. Zjedliśmy tort i gdy tylko przyjechała pizza uwaliliśmy się na kanapie i zaczęliśmy oglądać film.
Z jednego horroru zrobił się cały maraton. Telewizor wyłączyliśmy około godziny piątej rano i zasnęliśmy wszyscy na kanapie.

---------------------------------------------------------
Hej Hej Hej Kochani!!!
Przepraszam za długą nieobecność.
Mam dużo nauki.
U was też jest tak ładna pogoda?
Do następnego :*

FadedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz