Rozdział 1

207 13 3
                                    

*teraźniejszość*
Uchyliłam lekko powieki, żeby spojrzeć na zefarek stojący na szafce nocnej. 7:48. Zaspałam! Znowu. Ashton mnie zabije.
Wyskoczyłam szybka z łóżka i podbiegłam do szafy. Wzięłam pierwszy lepszy komplet i pobiegłam do łazienki. Po kilku minutach byłam gotow. Zabrałam jeszcze tylko torbę z książkami z pokoju i krzyknełam, że wychodzę. Zbiegając po schodach i w drzwiach wpadłam na mojego przyjaciela.
- Ashton bardzo cię przepraszam. Przyżekam, że to się więcej nie powtórzy. - mówiłam szybko
- O czym ty mówisz? - zauważyłam zdziwienje w jego oczach
- No zaspałam. Znowu
- Wcale nie zaspałaś. - lekko się uśmiechnął
- Jak to nie. Jest już - spojrzałam na zegarek - 8:02. Jak dotrzemy do szkoły pani McLevis nas zabije.
- Ale ty wiesz że nie mamy pierwszej lekcji?
- Co? - spytałam zdezorientowana
- Pani McLevis się rozchorowała i nie mamy fizyki. - Ashton zaczął się głośno śmiać
- W takim razie idę zjeść śniadanie.
- Ja też chcę. - powiedział błagalnie Ash
- Może być jajecznica?
- Oczywiście.
Zaczęłam robić obiad jednocześnie rozmawiając z przyjacielem. Po chwil ktoś zbiegł po schodach i wszedł do kuchni.
- Cześć Michael. - powiedziałam zerkając na brata.
Nic nie odpowiedział. Wziął tylko jogurt z lodówki i poszedł do swojego pokoju.
- Nadal się do ciebie nie odzywa? - zapytał Ash
- Nadal jest tak jak widać. Nie dziwię mu się. Sama pewnie też bym tak zareagowała. - powiedziałam, a pojedyńcza łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją starłam i odwróciłam się do Ashtona - Proszę żarłoku. - powiedziałam stawiając przed nim talerz pełen jajecznicy. Chłopak tylko się uśmiechnął i zaczął jeść.
Po skończonym posiłku włożyliśmy talerze do zmywarki i poszliśmy do szkoły. Na miejscu byliśmy równo z dzwonkiem na lekcje. Weszliśmy do sali i rozpoczęła się lekcja.
Zawsze podziwiałam panią Fray. Ma tyle pomysłów na to jak ciekawie nam coś wytłumaczyć. Stara się przekazać nam jak najwięcej wiedzy. Z nią lekcje historii nie są tylko nudnym wykładem, są podróżą w przeszłość.
Gdy zadzwonił dzwonek nikt nie chciał wyjść z klasy. Chcieliśmy by pani Fray dalej przekazywała nam wiedzę. Niestety byliśmy zmuszeni iść do klasy 327 na zajęcia artystyczne z panią Clave. Równo z dzwonkiem nauczycielka zjawiła się przy drzwiach sali, otworzyła je, a my weszliśmy do środka. Dziś naszym zadaniem było namalowanie osoby, którą kochamy, i której twarz ukaże nam się jako pierwszą po otrzymaniu zadania. Automatycznie pomyślałam o Matthew. Ciągle pamiętam o tym co mi zrobił. Ciągle pamiętam to upokorzenie. Ale jestem uczciwa, więc od razu przystąpiłam do malowania portretu. Po około pół godzinie rysunek był gotowy.
Nie namalowałam Matthew takiego, jakiego widziałam go po raz ostatni, czyli wściekłego. Narysowałam go takiego, jaki był tamtego ranka, szczęśliwy, pełen energii i optymizmu.
- Czy to ten idiota, który cię skrzywdził? - spytał Ashton wyrywając mnie z zamyślenia.
- Tak. To on. - odrzekłam ciągle wpatrując się w moje dzieło.
- Powinna o nim zapomnieć. - stwierdził mój przyjaciel.
- Powinnam. - przyznałam mu rację - Ale nie potrafię. Chyba jakaś części mnie nadal go kocha.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Może dlatego, że był dla mnie ważny. - przejechałam palcami po twarzy chłopaka umieszczonej na kartce papieru. - Jutro mijają dwa lata od naszej kłótni. - dodałam trochę przybita.
- W takim razie żebyś o nim nie myślała zabieram cię jutro do wesołego miasteczka. - powiedział uradowany Irwin.
- Nie ma szans.
- Czemu?
- Z okazji tej "bardzo ważnej rocznicy" matka zapisała mnie na wizytę u terapeutki. Trochę się zejdzie. - odrzekłam
- W takim razie wpadnę do ciebie jutro wieczorem i zrobimy sobie maraton filmowy.
- Dobry pomysł. - przytuliłam przyjaciela
Po chwili zadzwonił dzwonek. Oddaliśmy prace pani Clave i wyszliśmy z sali. Czas na w-f. Nadchodzi godzina mojej śmierci. Ta baba się na mnie uwzięła. Ale mus to mus. Weszłam do szatni, przebrałam się w odpowiedni strój i poszłam na halę. Dziewczyny już stały w szeregu. Dołączyłam do nich niezauważona.
- Drogie panie. Dziś pogramy sobie w siatkówkę. - powiedziała z wrednym uśmiechem nauczycielka, a ja już myślałam nad tym, jak wymigać się od ćwiczenia. - Nie myśl, że ci odpuszczę Brooks. - spojrzała na mnie morderczym wzrokiem. - Dobra, robimy rozgrzewkę.
Zaczęłyśmy wykonywać ćwiczenia, które poleciła nam pani Branwell. Po dziesięciu minutach rozgrzewki zaczęłyśmy grać. Dziewczynom szło świetnie, mi strasznie. Gdy w końcu zadzwonił dzwonek byłam przeszczęśliwa i nie ważne było to, że następną lekcją jest chemia. Spotkałam się z Ashtonem przed klasą. Zadzwonił dzwonek, a my weszliśmy do sali. Lekcja mijała spokojnie i bez żadnych niespodzianek. Gdy zadzwonił dzwonek, który kończył moje zajęcia odetchnęłam z ulgą. Rozstałam się z moim przyjacielem po wyjściu z budynku. Ruszyłam w stronę domu ze słuchawkami w uszach. Na miejscu byłam po dziesięciu minutach.
- Wróciłam! - krzyknęłam zdejmując buty. Weszłam do kuchni i ujrzałam brata siedzącego przy wyspie kuchennej z telefonem w ręku.
- Cześć. - uśmiechnęłam się słodko. Michael spojrzał na mnie z niechęcią. Jego wzrok nie wyrażał żadnych uczuć. Wstał i podszedł do swojego pokoju. Nie powiem, trochę zabolało. Wyjęłam butelkę wody z lodówki i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. To widziałam, to zbyt romantyczne, to nudne... Poddałam się po siedmiu minutach i zaczęłam oglądać Więźnia Labiryntu. Nie jest to czego oczekiwałam, ale lepsze to niż nic.
Gdy film się skończył wyłączyłam telewizor i poszłam do łazienki zmyć z siebie brud całego dnia. Zdjęłam ubrania i weszłam do kabiny prysznicowej odkręcając zimną wodę. Umyłam się dokładnie, wysuszyłam włosy i ubrałam w piżamę po czym poszłam do pokoju i wskoczyłam do łóżka. Po kilku minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza.

-----------------------------------------------------------
I jest pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał.
Napiszcie mi co myślicie w komentarzach

U was też jest tak cieplutko???
Miłego weekendu.

xoxo

FadedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz