Rozdział 5

102 10 2
                                    

Gdy dotarliśmy do domu dochodziła godzina 22. Podczas drogi powrotnej Nathan napisał do swojej mamy SMS'a, że żyję i już wracamy.
W domu panowała grobowa cisza.
- Pewnie wszyscy już śpią - szepnął chłopak.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
- Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju. Twoje rzeczy już tam są - powiedział chłopak idąc w stronę schodów. Ruszyłam za nim. Stanął na drugim piętrze, przed drugimi drzwiami po lewej stronie.
- To tu. Dobranoc - uśmiechnął się słodko, co odwzajemniłam i weszłam do mojego tymczasowego pokoju. Zapaliłam światło i przeżyłam szok. Był idealny!
Ściany były pomalowane niebieską farbą. Gdzieniegdzie wisiały oprawione w ramki zdjęcia rodzinne. Na przeciwko drzwi było duże okno z widokiem na miasto, oraz biurko. Po lewej stronie stało dwuosobowe łóżko z baldachimem, obok którego stała szafka nocna. Obok łóżka znajdowały się również drzwi, jak się później okazało prowadzące do garderoby. Po lewej stronie znajdowały się jeszcze jedne drzwi prowadzące do łazienki, oraz wiszący fotel i mała biblioteczka przepełniona książkami.
Z walizki wyjęłam krótkie, dresowe spodenki oraz czarną koszulkę Michaela czyli moją piżamę. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, rozczesałam włosy i ubrałam w piżamy. Weszłam spowrotem do pokoju i rzuciła się na łóżko. W ciągu kilku minut odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Obudziłam się o 10:37. Byłam wypoczęta i gotowa na kolejny dzień. Spojrzałam na szafkę nocną, na której leżała biała, a do niej przyczepiona karateczka. Wzięłam ją do ręki. Przeczytałam na głos „Przepraszam za wszystko, tata."
I jednak dzień nie będzie idealny. Spojrzałam na różę. Wiedziałam czemu biała. Zawsze kiedy tata przynosił mamie bukiet czerwonych róż, mi dawał jedną białą. Podeszłam do jeszcze nie rozpakowanych walizek. Z jednej z nich wyciągnęłam bieliznę, czarne dżinsy z przetarciami na udach i biały sweterek. Z drugiej zabrałam kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a następnie wysuszyłam i rozczesałam włosy. Zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam się w wcześniej przygotowany zestaw. Spojrzałam w lustro. Nie najgorzej. Weszłam do pokoju i zaczęłam rozpakowywać bagaże. Po trzech godzinach wszystko było na właściwym miejscu. Wzięłam telefon i zeszłam na dół do kuchni, ponieważ miałam wrażenie, że mój brzuch zaraz zje sam siebie. W salonie siedział Nathan i oglądał jakiś film.
- Cześć - posłałam chłopakowi mój najsłodszy uśmiech.
- Cześć. Wreszcie zeszłaś. Już myślałem, że umarłaś - zaśmiał się.
Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej mleko i postawiłam na stole. Dałam radę znaleźć łyżkę i miskę, ale nigdzie nie mogłam znaleźć płatków.
- Gdzie są płatki?! - krzyknęłam mając nadzieję, że Nathan mi odpowie.
- W drugiej szafce licząc od lodówki! Górna szafka - odkrzyknął.
- Dzięki - krzyknęłam i zajrzałam do wskazanej szafki. Rzeczywiście tam stały. Jak ja mogłam ich nie zauważyć? Nie zastanawiając się dłużej wsypałam płatki do miski i zalałam je mlekiem. Po zjedzeniu posiłku odstawiłam naczynia do zmywarki i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie obok "brata".
- Co oglądasz? - spytałam
- Szybcy i wściekli 7 - odpowiedział.
- Mogę z tobą posiedzieć?
- Jasne - uśmiechnął się.
Parę minut później do salonu wszedł Michael. Usiadł na fotelu. Chyba nas nie zauważył.
- Cześć - powiedziałam patrząc na brata.
Słysząc mój głosy chłopak lekko się skrzywił. Wstał i poszedł do kuchni.
- A temu co się stało? - spytał Nat.
- Tak wyglądają nasze kontakty - odpowiedziałam smutno.
- Ale dlaczego? - chłopak wyglądał na zdziwionego.
- Po przeprowadzce Mike stwierdził, że to przeze mnie musiał zostawić swoje idealne życie i jest na mnie zły do tej pory.
Chłopak już się nie odzywał. Chyba nie wiedział co ma powiedzieć. Gdy tylko film się skończył poszłam do swojego pokoju. Wzięłam szkicownik oraz ołówek i usiadłam na fotelu. Otworzyłam zeszyt na czystej stronie i myślałam przez chwilę nad tym, co narysować. W końcu zdecydowałam się na wilka siedzącego przy wodospadzie i wyjącego do księżyca. Stawiałam pewne kreski. Starałam się, by rysunek był idealny. Po około godzinie rysunek był gotowy. Spojrzałam na swoje dzieło. Było w miarę dobre.
- Pięknie rysujesz - usłyszałam głos mówiący do mnie z góry. Przerażona zamknęłam szkicownik i spojrzałam w stronę, z której przed chwilą słyszałam głos. Za mną stał Nathan i przyglądał mi się uważnie.
- Nie strasz mnie tak nigdy więcej! Wiesz jak ja się przestraszyła?! Nie słyszałeś, że się puka, jak wchodzi się do czyjegoś pokoju?! - krzyczałam.
- Przepraszam. Po prostu moja mama i twój tata już wrócili i prosili, żebym zawołał cię na kolację.
- Oh. Okey już idę - wstałam i odłorzyłam szkicownik na fotel. Zeszłam na dół do jadalni, gdzie wszyscy czekali przy stole.
- Dzień dobry - powiedziałam siadając naprzeciwko ojca.
- Witaj Lea - powiedziała z uśmiechem Ana.
- Cześć córeczko - powiedział ojciec z uśmiechem, którego nie odwzajemniłam. Niech się cieszy, że siedzę z nim przy jednym stole. Nałożyłam sobie porcję ziemniaków, udko pieczonego kurczaka i trochę surówki i zaczęłam jeść. Posiłek minął w ciszy. Po zjedzeniu zebrałam naczynia i włożyłam do zmywarki po czym wróciłam do swojego pokoju. Zegar pokazywał godzinę 20:48. Wzięłam piżamy i poszłam do łazienki. Rozebrała się i weszłam pod prysznic, gdzie odkręciłam zimną wodę. Po pół godzinie wyszłam z łazienki. Położyłam się na łóżko i myślałam. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

-----------------------------------------------------------
Witajcie wszyscy. 😀
Mam nadzieję, że jesteście gotowi na kolejny dzień w szkole.
Ale już niedługo wakacje!
Kto jeszcze nie może się doczekać?

Jeśli wam się spodoba komentujcie, bo chciałabym wiedzieć co o tym myślicie.
Do następnego :*

FadedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz