Kotka w ciągu dwóch dni całkowicie zadomowiła się w pokoju Buckyego. Większość czasu leżała sobie na parapecie i wygrzewała się w słońcu, obserwując pokój ciekawskimi, złotymi oczami. Bucky mógł ją głaskać do woli, bawić się z nią i po prostu trwać u jej boku, pilnując by miała wszystko czego potrzebowała. Od jedzenia, wody, mleka, czystej kuwety aż po uwagę i odpowiednią ilość pieszczot. Mężczyzna zauważył już, że zwierzątko uwielbiało wręcz być brane i czesane. Miała w końcu długie czarno-srebrne futerko, które wymagało pielęgnacji.
Jak się okazało Bucky mógł się odprężyć przy tak prozaicznej czynności, oderwać myśli od wszystkiego i wszystkich i po prostu trwać przy niej.
Wiedział już że zwierzę okazało się bardzo mądre i rozumne, szybko uczyło się komend, chociaż... Czasem się buntowało. Na przykład, gdy chciał dać jej kocią, suchą karmę, a ona wskoczyła na szafę i zwaliła na jego głowę kłęby kurzu. Potem oczywiście zeszła do niego i zaczęła przepraszająco miauczeć i lizać go po policzkach. Bucky nie potrafił jej nie wybaczyć, gdy tak uroczo się do niego łasiła i przymilała.
Zimowy Żołnierz nie chodził na zwykłe misje. Avengers, w tym głównie Stark, Steve i Natasha pracowali nad naprawieniem jego wizerunku i amnestią dla zbrodni, które popełnił jako niewolnik Hydry. Szło to niestety opornie, więc mężczyzna przebywał więc w ogromnej posiadłości Starka, gdzie był basen, kino, sale treningowe, kilka kuchni, laboratoria. Było tam dokładnie wszystko czego można było chcieć. Nawet ogrody z jeziorami czy fontanny w finezyjnych kształtach.
Pomimo to Bucky raczej nie korzystał że zbyt wielu rzeczy. Na przykład z takiego kina. Filmy, które distal spisane na liście od Steva, Natashy i Sama oglądał na telewizorze w swoim pokoju, ale w sumie przez ostatni tydzień nie zajmował się niczym, co nie miało związku ze zwierzątkiem.
Po tym tygodniu Naomi w końcu zaczęła stawiać pierwsze, pewne kroki łapką, która się już prawie zagoi. Nie trzeba było długo czekać aż w kotce obudzi się w prawdziwa bestyjka, której wszędzie było pełno. Nie miała już problemów z bieganiem po pokoju za światełkami, które zalezały cały pokój, gdy Bucky podłoży metalową rękę pod promień słońca. Nie mógł powstrzymać śmiechu, gdy Naomi nie wiedziała które światełko zaatakować i miała ochotę rozerwał się na wszystkie części. Najbardziej mu się podobało, gdy zdezorientowana po prostu wspaniała na jego rękę i kładła się na niej z cichym, obrażonym prychnięciem.Jeden z ostatnich dni jesieni okazał się zadziwiająco ciepły i słoneczny, chociaż ciężko było nazwać go pięknym. Większość drzew straciła już liście, które leżały na trawie zgrabione w duże stosy, trawa była niska, nie było już żadnych kwiatów i wszystko wyglądało trochę ponuro i smętnie. Bucky postanowił jednak wykorzystać ten dzień i zabrać kotka do ogrodu. Nie miał dla niej smyczy ani nic, dlatego istniało spore ryzyko, że kotka czując wolność ucieknie i już nie wróci. Bucky jednak chciał zaryzykować, znał już wartość prawdziwej wolności i nie miał zamiaru przetrzymywać zwierzęcia na siłę u siebie.
Jak pomyślał tak zrobił, więc po śniadaniu szedł już w krótką na rękach do jednego z wyjść do ogrodu. Westchnął cicho, przekraczając próg i poszedł dalej od budynku, tam gdzie było jeszcze sporo krzaków i kilka niskich, młodych choinek. Usiadł niepewnie na ławce, a kotkę postawił obok siebie.
-Możesz robić co chcesz - zapewnił, głaszcząc ją, może ostatni już róż, po łebku. Zwierzątko jednak zamiast czmychnął otrzepało gęste futerko i zaczęło się łasić do swojego pana.
Mężczyzna nie miał serca odmawiać jej pieszczot, więc zaczął ją głaskać. Jak się okazało kotka postanowiła zmienić swoje futro na jeszcze bardziej gęstą, zimową wersję, więc co rusz w dłoni Buckyego zostawiały garści srebrzysyego futerka.
-Muszę Ci kupić jakąś szczotkę do tego - powiedział, unosząc delikatnie dłoń. Powiew wiatru zabrał z niej futerko i poniósł je gdzieś daleko. Naomi oczywiście wiedziała w tym zabawę, więc chciała złapać odlatujący kłaczek zniestety nie udało się. Zamiast tego zaskoczyła z ławki na ziemię, otrzepała się jeszcze raz i zaczęła węszyć w powietrzu, jakby czegoś szukała.
Zimowy Żołnierz obserwował zwierzątko z ciekawością, jednak nawet on nie mógł przewidzieć, że kotka nagle zerwie się do biegu i wleci prosto w stertę suchych liści.
Zwierzę zaczęło się bawić wyskakując i wskakując z powrotem w liście, miauczało przy tym jak szalone, ale widać było bardzo szczęśliwe.
Bucky podszedł nie niej, śmiejąc się cicho. To wyglądało uroczo. Do tej pory jedynie upewniał się, że przygarnięcie kotka było świetnym pomysłem. Niczego nie żałował, nawet jeżeli potem będzie musiał wyciągać z jej futerka wszystkie paprochy.
-Dobrze mała, może pójdziemy dalej? Wystarczy chyba, że rozwaliłaś całą tą stertę? - istotnie, liście znowu walały się wszędzie, ale kotka wyglądała na bardzo z siebie dumną.
Słysząc słowa Buckyego strzygnęła uszami i wskoczyła mu w ramiona, ocierając się brudnym pyszczkiem o jego miejsce policzek. Zostawiła na nim brudny ślad, ale i z tego była zadowolona. Bucky był tylko jej i miała zamiar o niego walczyć. A takie kocie pazurki zostawiały jednak bolesne ślady o czym mogła się przekonać wrona, która próbowała dziobnąć Buckyego.
Do pokoju wrócili późnym popołudniem i oboje nie należeli do najczystrzych. Gdy Bucky chciał już wracać natknął się na Steva i jakoś tak zaczęli się tarzać w liściach, jak za starych czasów, gdy było dużo młodsi i jeszcze bardziej szaleni. Naomi dołączyła się do zabawy i gdy obaj mężczyźni leżeli na ziemi, śmiejąc się, ona przeszła po ich twarzach zostawiając na nich czarne odciski swoich łapek. A jako, że Bucky był jej ulubionym człowiekiem to usiadła mu na ramieniu i zaczęła bawić się jego nosem, brudząc go już całkowicie.Niemniej jednak w końcu wrócili do pokoju, zmęczeni ale szczęśliwi. Bucky zdecydował, że przed obiadem muszą się wykąpać, a w szczególności on. Dlatego też nalał wody do wanny i położył się w niej, chcąc się bardziej odprężyć. Chłodne kąpiele i prysznice były czymś z czego nie potrafił zrezygnować.
Oczywiście nie podejrzewał, że Naomi postanowi dołączyć do niego. Wskoczyła na brzeg wanny i zaczęła chodzić po nim, miauczeć wyniośle i co jakiś czas pacać łapką lustro wody. Bucky postanowił to wykorzystać i zaczął wyjmować z jej futerka liście. Na szczęście nie była tak brudna jak podejrzewał i sama mogła się wyczyścić.
Oczywiście nie mogło być to takie proste. Naomi, jak każdy kot spacerujący po wannie, musiała ostatecznie do niej wpaść. Jednak zamiast wyskakiwać z sykiem i prychać usiadła na nodze Buckyego i siedziała sobie w wodzie.
-Jesteś chyba jedynym kotem na świece, który lubi wodę - powiedział zaskoczony. Do tej pory myślał, że pozwoliła mu się raz wykąpać bo była słaba i zmęczona. Ale to? Chyba faktycznie miał jakiś dziwny model kota.
Pokręcił pobłażliwie głową i zaczął ją delkwkfnke głaskać mokrą ręką po łebku. Naomi, pomimo wszystko, nie chciała siedzieć spokojnie. Niestety, była dosyć ograniczona przed to, że dla niej woda w wannie była głęboka. Przeszła jedynie na uda mężczyzny, stanęła na dwóch łapkach, pozostałymi opierając się o jego tors i zaczęła go dokładnie wylizywać. Może uważała Buckyego za duże, niezdarne, łyse kocię? Bo czasem tak się zachowywała.
-Nie, nie musiał mnie myć. Sam się umyję - zapewnił i pocałował ją w łebek. Pomógł jej też wyjść z wody na dywanik z sam szybko się umył. Wystarł ręcznikiem najpierw siebie, a potem ją. On po ubraniu się wyglądał normalnie, jak zawsze, ale Naomi? Przez to, że była konta wydawała się jeszcze bardziej chuda.
-Oj ty mój chudzielcu. Musisz jeszcze więcej jeść, by przybrać na masie - uśmiechnął się delikatnie i zabrał ją na obiad.
Nie chciał zostawiać kotki samej. Zwierzątko szybko podbiło jego serce i stało się jego przyjaciółką. Dlatego też zabierał ją wszędzie. Na posiłki, do sali treningowej czy nawet na zebrania z resztą. I trzeba było przyznać, że Naomi podbijała serca wszystkich po kolei.
CZYTASZ
Zimowy Żołnierz i Mistrzyni Kamuflażu
FanfictionZimowy Żołnierz został oficjalnie odratowany. Wraca do w miarę normalnego życia, postanawia znowu walczyć u boku Kapitana Ameryki. Steve jednak bardzo się o niego martwi. Boi się, że nie da rady przywyknąć do swojego nowego życia, obdarzyć uczuciem...