Las szumiał cicho, spokojnie i niepozornie. Zupełnie jakby nie czyhało w nim zło, gotowe zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie. Słońce wschodziło powoli, a jego jasne promienie przebijały się przez korony wysokich, wiekowych drzew. Ich konary w większości pokryte były już mchem i porostami, a splątane gałęzie tworzyły gęstą sieć, jakby chciały odciąć całą wyspę od świata zewnętrznego. I cóż. Poniekąd się im to udało. Żaden normalny człowiek nie zapuściłby się tutaj z własnej, nieprzymuszonej woli. Pomimo iż las wydawał się wręcz magiczny, to ciężka, nieprzenikniona aura nie była zbyt zachęcająca. W tym miejscu wręcz czuć było niebezpieczeństwo.
To była ich pierwsza noc na wyspie. Udało się im znaleźć jaskinię, ciężko dostępną i niemal niewidoczną z ziemi. Była wyżłobiona przez czas wśród porośniętych skał i zapewne okropnie głęboka. Kilkanaście metrów od wejścia byłą pierwsza sala, do której wchodziło się przez szczelinę. Na szczęście Steve i Bucky przecisnęli się jakoś przez nią. Sala nie była bardzo duża, ich trójka bez problemu się mieściła, nawet leżąc. Było też miejsce na ich rzeczy, bo i po co im teraz spadochrony? Może jeden, by nie spać na gołej, zimnej ziemi. Sala na szczęście była sucha, chociaż gdyby się tak wsłuchać w ciszę to gdzieś niżej było słychać szum wody. To na pewno będą musieli znaleźć. Woda w jaskiniach zazwyczaj była zimna i czysta, a przyda im się, na wszelki wypadek nieskażone źródło wody.
Jaskinia była wyżłobiona w sporej górze, która jednak musiała być kiedyś częścią czegoś dużo większego. Jednak musiało się to zawalić przez liczne powodzie, huragany i trzęsienia ziemi, tworząc przy okazji coś na kształt kamiennej doliny. Niedaleko od tego miejsca powstało jezioro, którego źródło znajdowało się gdzieś w ocalałej części góry. I zapewne słyszeli wodę płynącą prosto ze źródła.
Steve musiał przyznać, że pierwsza noc była całkiem w porządku. A nawet... przyjemna? Chociaż ciężko było do jaskini wejść jemu i Bucky'emu, przez to, ze musieli się przecisnąć przez szczelinę. Naomi jednak nie miała z tym problemu. Zniosła do środka trochę liści palm, które znalazła przy brzegu, trochę mchu i stworzyła im prowizoryczne posłania. Kamienie jednak mocno ciągnęły ciepło, więc lepiej było na roślinach rozłożyć spadochron. Nie mogli przecież rozpalić w środku ogniska. Po pierwsze dym nie znalazłby ujścia, a po drugie nawet, gdyby je znalazł... to byłby to jak zdradzenie swojej pozycji. Jak wielki neon, krzyczący: „tu jesteśmy". A na to nie mogli sobie pozwolić. Bezpieczniej było zostać w jaskini, a wejście na noc zabarykadować odłamanym kamieniem. Przesunięcie go spoczywało na Stevie i Buckym, gdyż tylko oni byli wystarczająco silni, by to zrobić. Naomi, pomimo swych licznych talentów, była pozbawiona znaczącej siły fizycznej.
Gdy tylko wszyscy się obudzili musieli ustalić, co zrobić dalej. Potrzebowali planu. Większość urządzeń, które mieli z sobą przestały być przydatne. Komunikatory, nawigacja... nic nie działało. Nawet igła kompasu kręciła się jak szalona, nie mogąc znaleźć północy. Musieli trzymać się blisko, by móc się znaleźć i szybko zareagować na niebezpieczeństwo w razie potrzeby.
-Czemu to nie działa? – westchnęła kobieta, przeglądając dokładnie ekwipunek. Wszystko, co nie działało odkładała na bok. Po co miała nosić ze sobą coś nieprzydatnego? Te wszystkie rzeczy elektroniczne były tylko zbędnym ciężarem. A najważniejszą zasadą szkoły przetrwania było w końcu pozbycie się zbędnego balastu. Nie mogli dźwigać ze sobą tylu rzeczy. Na szczęście ona w tej kwestii była tradycjonalistką. Miała mało elektroniki, a sporo rzeczy niezbędnych. Liny, haczyki, karabińczyki, noże, ostrzałkę, krzesiwko. Pełen zestaw przetrwania.-Powinniśmy zostawić tutaj wszystko, co nie działa, a brać ze sobą najważniejsze rzeczy. – zaczęła kobieta. Musieli więc starać się działać w klasyczny, dawny sposób. Bez pomocy. – na początek pójdę po wodę i postaram się coś upolować. Nie powinniśmy robić ogniska w pobliżu jaskini, to zdradzi naszą pozycję. Tutaj powinny być tylko te niepotrzebne rzeczy i gotowe jedzenie. W sensie... zioła, które mogą się przydać, coś suszonego, jakieś owoce jeżeli znajdziemy. Mięso będzie za bardzo pachnieć i przyciągnie drapieżniki – zaczęła. Przez noc jakoś przyzwyczaiła się do swojej nowej roli. Poza tym Bucky i Steve byli przy niej, wspierali ją i w razie błędu mogli szybko ją skorygować. Chociaż i tak teraz spojrzała na nich pytająco, jakby chciała się upewnić, że mówi dobrze. Steve kiwnął jej głową z uśmiechem i pozwolił decydować. Pomimo wszystko on i Bucky nie mieli doświadczenia w takich misjach. Mogli popełnić błąd, bo szczerze mówiąc Steve nawet nie pomyślał, że mięso może przyciągnąć drapieżniki. Ludzie w końcu nie wyczuwali surowizny ze znacznych odległości.
CZYTASZ
Zimowy Żołnierz i Mistrzyni Kamuflażu
FanfictionZimowy Żołnierz został oficjalnie odratowany. Wraca do w miarę normalnego życia, postanawia znowu walczyć u boku Kapitana Ameryki. Steve jednak bardzo się o niego martwi. Boi się, że nie da rady przywyknąć do swojego nowego życia, obdarzyć uczuciem...