4

3.6K 249 13
                                    

Pierwszy śnieg w tym roku zasnuł całe miasto cieniutką warstwą białego puchu. Wszystko iskrzyło w promieniach słońca oślepiająco, a temperatura spadła poniżej zera.  O świcie wszystko to wyglądało magicznie, szczególnie dla Naomi, która opierała się łapkami o zimną szybę i patrzyła na zamarzniętą wodę w małym jeziorku, w ogrodzie przy siedzibie Avengers. Bardzo chciała, by Bucky się obudził i zabrał ją na zewnątrz. Szczególnie, że była już zdrowa. Z łapki zniknął opatrunek, a po zębach psa nie było nawet śladu. Mogła już skakać i biegać do woli, z czego chętnie korzystała, buszując po całej kwaterze. 
Gdy łapki zmarły jej już od zimnego szkła zeskoczyła z parapetu i ułożyła wygodnie na łóżku, chowając się pod ramieniem Buckyego. Położyła się śmiesznie na boku, by móc patrzeć mężczyźnie w twarz. Był przystojny i opiekował się nią, dawał dobre jedzenie i głaskał. Niczego więcej nie mogłaby chcieć.
Leżała tak przy nim przez jakiś czas, nawet przysnęła na trochę. Szybko jednak się obudziła. Chciała w Końcu wyjść! No i była już głodna. Bucky starannie dbał o jej dietę i pilnował by przytyła.  Teraz jednak przyłożyła mu łapkę do nosa i miauknęła cicho. Mężczyzna poruszył brwiami, ale nie obudził się. Naomi zaczęła więc budzić go najbardziej efektywnym sposobem. Po prostu zaczęła lizać go po nosie, policzkach i powiekach. I to akurat szybko poskutkowało. Mężczyzna otworzył zaspane oczy i ziewnął szeroko, przewracając się na plecy. Zgarnął przy tym kotka i przytulił go do siebie uniemożliwiając mu ucieczkę.
-Jak możesz mnie tak perfidnie budzić każdego ranka? - zapytał, przecierając twarz jedną ręką.
Powinien przywyknąć do tego, że kotka była raczej rannym ptaszkiem.
-Zgaduję, że jesteś głodna chudzielcu - uśmiechnął się kącikiem ust i podniósł się do siadu.
Jak każdego ranka, zaraz po wstaniu z łóżka zrobił kilka skłonów, poprzeciągał się i położył się na podłodze, by porobić brzuszki i pompki. Przy tych ostatnich Naomi wskoczyła mu na plecy, robiąc mu takie dodatkowe obciążenie. Chociaż Zimowy Żołnierz bez problemu udźwignąłby pięćdziesiąt takich chudzielców.
Gdy skończył ćwiczenia poszedł wziąć szybko prysznic dla rozbudzenia, a gdy wyszedł Naomi miauczała przy oknie, opierając się o nią łapkami. Bucky podszedł do niej i dopiero wtedy zauważył, że spadł śnieg. On jednak nie podzielał entuzjazmu kota. Nienawidził zimy, zimna, śniegu, lodu. Wszystko to źle mu się kojarzyło. W zimie wypadł z pociągu, w zimie zgarnęła go Hydra, na Syberii trenował, tam stał się maszyną do zabijania. No i sam był Zimowym Żołnierzem. Nie potrafił widzieć pozytywów w tej porze roku, dlatego zasłonił żaluzje i zabrał Naomi.
-Nie lubię zimy malutka. Za dużo się wtedy zdarzyło. Poza tym... mogłyby ci łapki przemarznąć. Zostaniemy w domu, w cieple - zapewnił, a Naomi, nie rozumiejąc za bardzo czemu nie lubi zimy, polizała go po policzku i miauknęła, układając się wygodnie w jego ramionach.
Dorosły norweski kot leśny powinien ważyć jakieś 9 kilogramów. Naomi ważyła zaledwie 4. Była mała jak na swój gatunek, ale bardzo radosna i rozbrykana, taka pocieszna. Przy niej nikt nie mógł się długo smucić. Nawet Banner ją polubił, chociaż nieraz bał się, że przypadkiem zrobi jej krzywdę.
-Dobra... Dzisiaj dostaniesz wołowinę i gotowane ziemniaki -powiedział, sadzając kotkę na krześle. Jakiś czas temu nauczył ją, że powinna tam siedzieć i czekać na niego, dopóki nie dostanie jedzenia. Dlatego posłusznie usiadła i czekała, rozglądając się dokoła.
Bucky od jakiegoś czasu sam robił śniadania dla siebie, Steva i Naomi. Tak się złożyło, że gdy Bucky gotował, Steve budził się i wchodził do kuchni w idealnym momencie, by zaparzyć kawę. Tak też było i tym razem.
-Dzień dobry, Bucky. Cześć Naomi - uśmiechnął się i przeciągnął. Mężczyzna akurat kończył robić jajecznicę, a jedzenie dla kotka podgrzewało się w mikrofalówce. Parę minut później wszyscy zasiedli do wspólnego śniadania. Naomi wskoczyła na stół i wyjadała zadowolona mięsko ze swojej fioletowej miseczki.
-Dalej nie chce przytyć? - zapytał blondyn, zerkając na żarłoczne zwierzątko.
-Nie bardzo. Czytałem o kociej diecie i powinna dostawać mięso i ogólnie gotowane jedzenie, a pomimo że wszystko zjada jakoś nie może przybrać na wadze.
-Myślałem, że na zimę będzie cieższa. Przecież ma tyle futra - wyznał blondyn i pogłaskał ją pod bródką, przez co zaskarbił sobie na głęboki, zadowolony pomruk. Zwierzątko zjadło dużo szybciej niż mężczyźni i przeciągnęło się, eksponując małe, ale bardzo ostre pazurki. Miauknęła przeciągle i zwinęła się w kulkę na krześle. Nie przepadała za patrzeniem jak Bucky je, bo miała wtedy okropną ochotę zabrać mu trochę jedzenia. Nie chciała go jednak objadać, więc po prostu nie patrzyła.
Jako, że Steve zawsze zmywał naczynia po śniadaniu Bucky miał czas wolny, dlatego wziął kotka na ręce i zaniósł do swojego pokoju.
Wciąż nie chciał wychodzić na zewnątrz, patrząc na snieg powracało do niego zbyt wiele złych, bolesnych wspomnień. Musiał się jakoś ich pozbyć, nie chciał by Steve się martwił. Wziął więc Naomi na kolana, zanim ta zanurkowała pod łóżko, gdzie miała pochowane swoje zabawki i zabrał się za wyczesywanie jaj futra. Tony, Fury i Sam okropnie narzekali, że jej futro wszędzie lata. Bucky więc w sumie nie miał zbytniego wyboru.
-Po co ci tyle futra, skoro i tak przez większość czasu siedzisz w domu, hm? - zapytał, całując ją delikatnie w puchatą główkę. Naprawdę uwielbiał swojego kotka. Była puchata, grzeczna i kochana.
Naomi również uwielbiała być czesana, więc chętnie przewróciła się na grzbiet i pozwoliła wyczesać sobie brzuszek. Tam to dopiero miała futra! Bucky tyle go wyczesał, że starczyłoby na drugiego kota lub dwa. Gdy po godzinie skończył ją czesać puścił ją wolno. Naomi od razu wyszła z jego pokoju i gdzieś sobie poszła. Miała swoje kryjówki w całym domu, swoje ulubione miejsca i skrytki, ale zawsze wiedziała kiedy była potrzebna Buckyemu. Pojawiała się znikąd i obwieszczała swoją wolę poprzez głośne miauknięcia, przypominające zrzędzenie starszej pani. Ale tak już miała.
-Panie Bucky, jest pan proszony do jadalni. Otrzymano nową misję - powiedział nagle Jarvis. Zimowy Żołnierz nie miał wyboru. Nauczony jeszcze w Hydrze, że zawsze należy wykonywać rozkazy wstawił się w jadalni gotowy na wiadomość, że musi gdzieś jechać. Wciąż nie mógł się za bardzo pzstawić na tą całą wolność i demokrację. Siedemdziesiąt lat  w Hydrze zostawiło jednak skazę na jego umyśle i duszy.
-Odnaleźlismy bazę Hydry na Syberii, podobno jest opuszczona, ale chciałbym żebyście ją sprawdzili - powiedział Fury, który siedział na krześle. Nie pojawiał się zbyt często w domu Starka, ale nadzorował ich wszystkich i zawsze służył radą. No i obecnie pracował bezpośrednio z rządem, miał więc wgląd tam, gdzie nie miał nikt inny.
-Chciałbym żebys pojechał tym ze Stevem. ty najlepiej znasz pułapki Hydry, na pewno więc dzięki temu pójdzie wam dużo łatwiej - wjaśnił.
Bucky niby się cieszył, że był pomocno dla Avengers, ale jednak... czuł, że nie wszyscy mu jeszcze ufali. W końcu próował zabić... praktycznie wszystkich. Szczególnie Steva i Natashę .
-Dobrze. Rozkaz - powiedział. Musiał siętylko spakować i poprosić Natashę, by zajęła się jego mała Naomi. No i chciał się z nią pożegnać. Teoretycznie zawsze była możliwość, że nie wróci. No i nie chciał, by kotka się martwiła, gdy go nie zastanie wiczorem w pokoju.
Niezależnie co się działo, zawsze na noc wracała do niego i kładła się z nim spać, za co oczywiście Bucky był jej bardzo wdzięczny.
Gdy wrócił do pokoju Naomi już siedziała z łóżku i patrzyła na niego taksującym spojrzeniem. Bucky uśmiechnął się trochę smutno i podszedł, by pogłaskać ją po łebku.
-Jadę na misję... wrócę za kilka dni - powiedział. Niby wiedział, że go nie rozumie, ale jakoś lepiej się czuł, mówiąc jej o tym. Ona jedyna, nie licząc Steva, zawsze na niego czekała.
Wyciągnął torbe, by spakować jakieś ubrania, dokumenty i broń, nie sądził jednak, że Naomi wlezie mu do torby i zacznie miauczeć domagając się, by zabrał ją ze sobą.
To było tak urocze, że Bucky aż usiadł na ziemi i przytulił ją.
-Wiesz chudzielcu, że nie chcę cię zostawiać. Ale  nie możesz jechać. Będzie niebezpiecznie i może ci się coś stać - wyznał, całując ją w mały, różowy nosek. Zaraz też odłożył ją na bok i spakował resztę potrzebnych rzeczy.
Naomi próbowała go jeszcze zatrzymać, zbijając mu pazurki w nogawkę, ale i to nie podziałało. Musiał iść. A Naomi musiała zostać. Nie było innego wyboru, nie chciał jej zostawiać, ale był żołnierzem i miał swoje obowiązki. Musiał jakoś odpłacić za całe zło, które wyrządził przez tyle lat.
Kilkanaście minut później wraz ze Stevem znaleźli się na pokładzie odrzutowca, a Naomi siedziała przy oknie, patrząc jak jej pan znika w chmurach.


Zimowy Żołnierz i Mistrzyni KamuflażuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz