6

3.2K 215 29
                                    

Z każdej strony słyszał strzały, gęsty dym dusił go i ograniczał widoczność, a drobinki pyłu wpadały do oczu i gryzły w gardło. Całkowicie stracił orientację, strzelał na oślep w kierunku, z którego dochodził najbardziej koszmarny śmiech jaki słyszał w życiu. Wiedział do kogo należał i to było chyba najstraszniejsze. Świadomość, że nie miał dokąd uciec bolała, nie chciał znowu dać się porwać, stać się marionetką w szponach Hydry. Nie wiedział jednak, co ma teraz zrobić. Nie wiedział dokąd uciec. Ruszył więc na oślep przed siebie z nadzieją, że ucieknie, na nic nie wpadnie i jakoś przeżyje ten koszmar. Nadzieja jednak szybko w nim zgasła, gdy potknął się i upadł na ziemię, obijając sobie mocno kolana. Spojrzał za siebie, a to co zobaczył zmroziło mu krew w żyłach. Poczuł jak oblewa się zimnym potem na widok truchła Steve'a, wciąż w stroju Kapitana. Trup patrzył na niego szeroko otwartymi oczami. Cała jego twarz zastygła w niemym przerażeniu. Bucky krzyknął i zerwał się na równe nogi. Chciał podejść do mężczyzny, zobaczyć czy żyje, czy może go jeszcze uratować, ale gdy dotknął ciała wiedział, że nic z tego nie będzie. Steve nie miał nóg, a jego kręgosłup wystawał poza ciało, zakrwawiony i połamany. Bucky nie mógł nic zrobić, dlatego odwrócił się i pragnął uciec, jak najdalej od ciała przyjaciela. Jednak, gdy to zrobił stanął twarzą w twarz z Naomi, teraz wielką i wściekłą. Kotka miała z 5 metrów, a z jej mordki ciekła krew. Zaraz potrząsnęła łebkiem, a spod jej futra wyłoniła się twarz Red Skulla, który zaśmiał się koszmarnie.

Dokładnie w tym momencie Bucky obudził się z krzykiem i podniósł do siadu, zrzucając z siebie śpiące zwierzę. Naomi wystraszyła się nagłej reakcji mężczyzny, miauknęła i rozejrzała się, jakby bojąc się że gdzieś tu czeka zagrożenie. Gdy zrozumiała, że Bucky miał koszmar, wskoczyła na jego kolana i zaczęła lizać go delikatnie po policzkach. Chciała go uspokoić, jakoś mu pomóc. Zimowy Żołnierz westchnął i zaczął głaskać zwierzę jeszcze trochę drążącą ręką. Dawno nie miał takich koszmarów. A już w szczególności Naomi. Nigdy nie śnił źle o swojej małej, kochanej kotce, która cały czas na niego czekała.

-Miaau? - usłyszał i spojrzał w dół. Zwierzę widocznie czekało na jakąś inną reakcję, wyjaśnienie, cokolwiek.

-Wybacz, malutka. Koszmar - zapewnił tylko i pocałował ją między uszka. Bardzo podobały się mu jej frędzelki na końcówkach uszu. Były takie przyjemne i zawsze zabawnie łaskotały w szyję, gdy ją tulił.

Kotka nieco uspokojona położyła się ponownie na Buckym i wbiła w niego przenikliwe spojrzenie, jakby chciała przeczytać w jego myślach co takiego zobaczył. Niestety to nie było jej dane, więc tylko ziewnęła, pokazując ostre ząbki i zwinęła się w kłębek, zasypiając szybko. Bucky zrobił to samo niewiele później. Jakoś udało mu się zasnąć i do samego rana miał już spokój.

Następnego dnia obudziło go pukanie do drzwi. Szybko zakrył się kołdrą, w końcu wczoraj poszedł spać nago. Do pokoju wszedł Steve, zaskoczony faktem, że Buckyego wciąż nie było na śniadaniu, pomimo że minęła już dziesiąta. Widząc jednak jego podkrążone oczy, wiedział już co się stało. Sam nie miewał już koszmarów, ale rozumiał, że Bucky przeszedł o wiele więcej.

-Przyniosłem ci śniadanie - powiedział stawiając na etażerce talerz z tostami i kubek z kawą. Dla Naomi miał za to kartonik śmietanki do wypieków i pojemnik z kurczakiem. Na dzień dobry zaraz wygłaskał kotkę, która tak grzecznie się do niego łasiła. Wydawało się, że polubiła tylko tą dwójkę.

-Powinieneś iść potem do skrzydła szpitalnego. Pomimo wszystko lepiej oczyścić rany - zapewnił Steve. On sam już tam był, o czym mógł świadczyć plaster na jego policzku.

Bucky kiwnął głową na znak, że rozumie i podziękował mu za śniadanie. Gdy blondyn opuścił już jego pokój nalał Naomi śmietankę, ubrał się i zjadł wszystko. Nie wiedział czy miał dzisiaj siłę na chodzenie do szpitala. Miewał już gorsze rany, których nikt nie opatrywał i przeżył, ale wiedział, że Steve będzie zły jeżeli o siebie nie zadba. Poszedł więc do szpitala, przy okazji odnosząc naczynie do kuchni. Naomi calutki czas podążała za nim. Niestety szpital był jedynym miejscem, gdzie kategorycznie nie wolno jej było wchodzić, dlatego musiała czekać pod drzwiami. Położyła się obok nich, by nie blokować przejścia i czekała. Akurat obok przechodził Clint, który kucnął przy niej i zaczął głaskać.

Zimowy Żołnierz i Mistrzyni KamuflażuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz