5

3.2K 238 32
                                    

Na początek chce przeprosić. Poprzedni rozdział był długi, naprawdę, i kończył się powrotem Buckyego, niestety (wstaw tutaj dużo niecenzuralnych słów) wattpad postanowił (wstaw kolejne niecenzuralne słowo), że opublikuje tylko kawałek. Pomimo zapisania rozdziału tenże zniknął, więc muszę pisać jeszcze raz. (proszę wstawić na zakończenie najbardziej siarczyste przekleństwo).

ps. zdjęcie które wstawiłam też postanowiło zniknąć

Ostatni tydzień był prawdziwą udręką dla biednej Naomi. Bez swojego pana kompletnie nie wiedziała, co robić i jak wykorzystać czas. Zabawa zabawkami stała się nudna, a drapaczka była już zniszczona od jej ostrych pazurków. Okropnie się denerwowała. Bucky nie wracał, a ona nie miała nawet informacji, że on żyje! Starała się jednak wierzyć w jego obietnicę, że wróci do niej.

Miała zbyt dużo czasu wolego, postanowiła więc go poświęcić na poznanie reszty ludzi. Na początek zawędrowała do Natashy, która w swoim pokoju malowała paznokcie. Jarvis otwierał jej większość drzwi, więc bez problemu weszła i wskoczyła na stół.

Lakier śmierdział niemiłosiernie, szczególnie dla niej, ale wyglądał ładnie na zadbanych paznokciach Natashy. Niestety, mokry lakier oznaczał, że Naomi nie będzie głaskana przez najbliższy czas. Ale wciąż... mogła chyba się jakoś pobawić z Natashą. Wskoczyła jej na kolana i położyła się. Kobieta była szczupła, miała nieco zbyt kościste i niewygodne nogi, Bucky oczywiście miał lepsze. Ale on cały był wygodny i mogła spać na każdym fragmencie jego ciała. No... jedynie jego metalowa ręka robiła się w nocy zbyt zimna i marły jej poduszeczki w łapkach i brzuszek. Z jakiegoś powodu, nieznanego jej, mężczyzna nie przepadał za ogrzewaniem i w jego pokoju zazwyczaj było chłodno.

Naomi była bardzo niezadowolona, gdy pomimo wszystko została całkowicie zignorowana przez kobietę. Rozumiała, że miała mokre paznokcie, ale żeby się nawet nie odezwać?! Nie pochwalić jej pięknego futra, o które Bucky tak dbał? To było wręcz nie do pomyślenia! Prychnęła więc na kobietę i obrażona poszła szukać kogoś kto ją doceni, a nie zignoruje. Miała oczywiście świadomość, że to może nie być łatwe. Co prawda często kręciła się po Stark Tower, zaglądając w różne miejsca i nie za często miała okazję do zabaw z innymi Avnegersami, ale wciąż... Był przecież norweskim kotem leśnym, takie koty rzadko się spotyka!

Idąc tak dosyć długim korytarzem postanowiła poprzyglądać się tym wszystkim obrazom, które wisiały w równych odstępach na ścianach. Większość była dla niej jakąś niezrozumiałą abstrakcją, nie trafiały się pojedyncze, które przedstawiały coś konkretnego. Na przykład kosz z owocami. Po co w Stark Tower obraz kosza z owocami? Nie potrafiła tego zrozumieć. Przecież owoce powinny być na stole, a nie na obrazie. Tych z obrazu nie dało się zjeść ani podkraść komuś.

Znalazła za to obraz, który jakoś jej nie pasował do reszty. Nie był on jakimś bazgrołem, przedstawiał za to naprawdę śliczny widok. Kobiety z ogonami ryb siedziały nad jeziorem, w tle był wodospad i las, a całość miała piękne kolory, niby żywe, ale stonowane. Naomi aż usiadła na ziemi, by wpatrzeć się w niego dokładnie. Coś w nim nie pasowało... i dopiero po chwili zrozumiała co. Mgła unosząca się nad powierzchnią wody przysłaniała sylwetki syren i ich nieco szkaradne twarze. Widać syreny były tam przedstawione jako paskudne potwory, o ostrych, długich zębach i wielkich czarnych oczach. Jedynie od tyłu wyglądały tak jak w opowieściach dla dzieci. Naomi jednak... podobało się to. Mistycyzm, tajemniczość bijąca od obrazu jakoś tak ją uwiodły i wiedziała już, że będzie tutaj częściej przychodzić, by wpatrywać się w to dzieło.

Siedziała tak chyba z pół godziny zanim nie postanowiła ruszyć w dalszą drogę. Nie miała ochoty błądzić bez celu więc poszła dokładnie w stronę głosów, które słyszała. Na pewno był tam Stark, ale nie za bardzo pamiętała ten drugi głos. Był mocny, głęboki... Wydawało jej się, że raz go chyba słyszała... ale chyba nie spotkała jego właściciela. To jednak było nawet korzystne, bo oznaczało, że gdzieś jest ktoś, kto jej nie widział i na pewno się nią zachwyci! Od razu więc ruszyła biegiem, stęskniona za pieszczotami, do pokoju, z którego dochodziły głosy. Minęła zdziwioną Wandę i niemal uderzyła w ścianę, gdy wzięła ostry zakręt. Wbiła swoje pazurki w dywan, by wyhamować i zaraz pobiegła dalej. Ktoś kto by ją teraz zobaczył mógłby pomyśleć, że przypomina srebrzysty pocisk, a nie kota złaknionego głaskania.

Zimowy Żołnierz i Mistrzyni KamuflażuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz