- William?
- Witaj Barbaro. Czy mogę zająć ci chwilę?
Barbie bardzo zdziwiła się na widok Willa stojącego u jej progu.
- Wejdź proszę, właśnie upiekłam sernik, tylko nie wiem po co. Myślałam, że ktoś wpadnie na kawę i pogawędkę, ale widać mają inne zajęcia – teraz dopiero, widząc jego minę zrozumiała – coś się stało, prawda?
Willu wszedł do środka. Nie miał zbyt wesołych wieści, ale musiał porozmawiać z Barbarą. Stał chwilę, nie wiedząc co ze sobą począć, ani jak zacząć tę trudną rozmowę.
- Usiądź, proszę. Zaraz zaparzę kawę. Chyba że wolisz pysznego earl- greya?
- Kawa dobrze mi zrobi, prawie nie spałem, a mam tyle jeszcze do zrobienia.
Will zamilkł nagle, sam zdziwiony swoją śmiałością. Przy niej czuł się jakoś dziwnie swobodnie. Ale Barbara wiedziała co zrobić. Jej kobieca intuicja nigdy jej nie zawiodła. Zwłaszcza jeśli chodziło o facetów, bez różnicy czy z tego czy z innego świata. Przyniosła pyszny sernik z czekoladową polewą i dzbanek kawy z ekspresu, oraz mleczko i cukiernicę. Willu nawet się nie obejrzał jak zajadał drugi kawałek z błogim uśmiechem na twarzy, zapijając go pyszną, gorącą kawą. Barbara czekała cierpliwie, zadowolona, że sernik się nie zmarnował. A sądząc po apetycie Willa, nie ma obawy, by został choć kawałek.
- To o czym chciałeś ze mną rozmawiać – zapytała nakładając mu trzecią porcję na talerzyk. Will natychmiast się spiął. Ona usiadła obok niego na kanapie, bardzo blisko. Czuł delikatny zapach jej perfum. Ciemne loki opadały niesfornie na czoło. Zagapił się na nią, była taka piękna. Po kilku sekundach jednak opanował się na tyle, by móc powiedzieć jej to co musiał.
- Mam niezbyt miłe wieści i nie wiem od czego zacząć.
Barbie obserwowała uważnie swego gościa. Już dawno doszła do wniosku, że Will ma naprawdę zbyt wiele na głowie i to powodowało u niego to wieczne napięcie i stres. Nie był nigdy nerwowy, ale jego spokój był pozorny. I ona dobrze to wiedziała. Nie chcąc stresować go jeszcze bardziej, powiedziała :
- Zacznij po prostu od początku – i uśmiechnęła się.
- Cóż, jak wiesz Grellu i Ronald zostali wysłani do Nowej Zelandii. Mieli tam wprawdzie sporo pracy, ale powinni już się dawno z nią uporać i wrócić do biblioteki. Spodziewałem się ich lada dzień. Dziś rano zjawił się u mnie Adrian i obaj zgodnie stwierdziliśmy, że musiało wydarzyć się coś niespodziewanego. Nie można ich nawet namierzyć. Co jeszcze nie zdarzyło się żadnemu shinigami, zwłaszcza Adrianowi i mnie. Jak dotąd zawsze wiedziałem gdzie znajdują się moi podopieczni, których wysyłam do pracy. A tu nic, jak kamień w wodę. Adrian ma jakieś swoje przeczucia, a ja ufam mu jak nikomu. Musimy działać.
Barbie spoważniała i zamyśliła się. Niedobrze. Coś mogło stać się Ronowi! Biedna Alice. I co teraz?
- I co zamierzacie? – wyraziła na głos swoje obawy.
- Postanowiliśmy z Adrianem udać się na Nową Zelandię i odnaleźć ich. Musiało się stać coś złego. Inaczej Grell dawno by się odezwał. Ronald ma przecież ważny powód, by szybko wrócić. Alice. A tu nic. Ani ich obu, ani żadnej wiadomości.
- Więc ty i Adrian chcecie ich odnaleźć? Obaj?
- Tak i dlatego mam do Ciebie pewną propozycję. Zanim nie wrócimy chciałbym, abyś zamieszkała u Agnes i Alice. Zostaną same zanim nie wrócimy. Myślę, że twoje towarzystwo bardzo by je ucieszyło.
CZYTASZ
SERCE SHINIGAMI
FanfictionKontynuacja OKULARÓW SHINIGAMI i ŚLADAMI SHINIGAMI FF - Kuroshitsuji - Yana Toboso