rozdział 3

96 11 1
                                    

Świt, słońce wynurza się z lini horyzontu ciepłe promienie powoli ogrzewają moje obolałe ciało.

Trace już wiare w to czy kiedy kolwiek zobacze człowieka (żywego). 15 lat już jestem z dala od wioski. Niewiem co dalej będzie i czy wystarczy mi jedzenia. Prawie nic mi już nie zostało po ataku dzikich zwierząt na mój malutki szałas( ledwo sama uszłam z życiem). To cud, że jeszcze żyje.

Połódnie najgorętsza pora dnia czuję jakbym paliła się od środka i na zewnątrz. Myślałam, że tylko mi się tak wydaję, jednak było inaczej. Koło mnie wzniecił się potęrzny ogień, który swoimi płomieniami połykał wszystko co stanęło mu na drodze. Zaczęłam się dusić zapach dymu zatkał mi płuca nie byłam w stanie nic powiedzieć. Padłam na ziemię.

Obudziłam się.
Niewiem kto albo co mnie uratowało.
Czułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się ale nikogo tam nie zauważyłam. Nieważne kto ale zawdzięczam mu życie.

Słońce schowało się za horyzont i momentalnie na niebie pojawił się księżyc. Moje urodziny były dokładnie o 23:59.

Wybiła ta godzina i jak co roku wypowiedziałam, życzenie: " Niczego tak bardzo nie pragne jak tego żeby znów zobaczyć człowieka".

Nagle moje znamię na nadgarstku zaczęło świecić. Ból był nie do zniesienia. Poczułam się słabo.

Czy to mogłabyć moja moc....
Nie. A może?

Niewiedziałam co się dzieje.
Spojrzałam na moje ręce zaczęłam krzyczeć.

Ratunku!!!! Byłam blada jak duch.
Spojrzałam w dół moje ciało leżało na ziemi, tak jakby było martwe.

Skoro ja jestem tu, to kim jest osoba leżąca na ziemi?!
Widziałam ją tylko 3 sekundy.

Potem była tylko ciemność.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Dziękuję!
Każdy wasz komentarz każda gwiazdka ☆wiele dla mnie znaczy dziękuję😊

Kim Jestem ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz