Rozdział 11

708 49 10
                                    

Minęło sześć dni. Sześć dni i sześć nocy, od kiedy wyparłam się własnego serca, duszy i uczuć. Samodzielnie wbiłam sobie sztylet w plecy, za sprawą trzech słów. Czemu usta, które chciały poczuć smak jego pocałunku, wypowiedziały te trzy słowa? Nikt nie wie co czuję, co przeżywam. Tylko te ściany widzą tysiące wylanych łez. Tylko nocy mogę się zwierzyć, ale gdy odchodzi w zapomnieniu, by ustąpić miejsca dniu, muszę otrzeć łzy i sprawiać pozory, że wszystko jest w porządku.

Nie widziałam Yusufa odkąd prosto w twarz i patrząc mu w oczy, wypowiedziałam kłamstwo, za które tak wiele teraz płacę. Przez te sześć dni, w ogóle nie wychodziłam z komnaty. Bliskim powiedziałam, że to z powodu choroby, ale to kłamstwo.

-Jak się czujesz? - usłyszałam, podczas gdy leżałam na łóżku.

Przewróciłam się na drugi bok i ujrzałam Mustafe. Widząc go, niezdarnie podniosłam się i usiadłam.

-Lepiej. - odpowiedziałam i starałam się uśmiechnąć.

-Na pewno? Źle wyglądasz. Martwię się o ciebie. Twoja służąca powiedziała mi, że nie opuszczasz swojej komnaty.

-Nie przejmuj się, to nic poważnego. Po prostu gorzej się czuję, ale to tylko przeziębienie.

Mustafa podszedł i usiadł obok mnie.

-Każę wezwać medyczkę, powinna cię zbadać.

-Już to zrobiła. Potwierdziła moje słowa mówiąc, że to tylko przeziębienie. - odrzekłam starając się przekonać brata.

Oczywiście nie było u mnie żadnej medyczki, cóż ona mogłaby poradzić na moje złamane serce.

-To dobrze. Wszyscy bardzo się martwiliśmy, słysząc że gorzej się czujesz. Jastrząb ciągle wypytuje, kiedy wrócisz na lekcje. W ostatnim czasie miałem dużo na głowie i cię zaniedbałem, ale jak tylko poczujesz się lepiej zmierzymy się ze sobą w pojedynku. Chcę zobaczyć twoje postępy. Poza tym musimy koniecznie udać się na przejażdżkę konną. - słysząc ostatnie zdanie ze zdziwieniem spojrzałam na Mustafe. Skąd on wiedział o pokonaniu mojego strachu?

-Tak, wiem o wszystkim. - kontynuował. - Yusuf mi powiedział. Jestem z cb taki dumny, wiedziałem, że w końcu pokonasz traumę. Teraz będziesz jeździć na wierzchowcu Yusufa. To koń doświadczony i...

-O czym ty mówisz, bracie? Czemu miałabym jeździć na koniu Yusufa? - przerwałam i zdezorientowana próbowałam dowiedzieć się, o co chodzi.

Mustafa spojrzał na mnie z nie mniejszym zdziwieniem od mojego.

-Jak to, ty o niczym nie wiesz? - pokręciłam głową, nie znajdując chwilowo żadnych słów.

-Myślałem, że Yusuf powiedział ci o tym, przed wyjazdem.

Słysząc ostatnie słowo zamarłam. Czułam jak coś we mnie pęka. Mustafa nie mógł zrozumieć mojego zachowania. Po chwili zdołałam jedynie wykrztusić:

-Jakim wyjazdem?

Mustafa patrzył na mnie, jakby moje pytanie było niedorzeczne i bezsensu.

-Nie mów mi, że o tym też nie wiesz. Yusuf wyjechał wczorajszego wieczoru do Edirne. Nie wyjaśnił dlaczego. Zdołałem wyciągnąć od niego, tylko tyle, że to bardzo ważna sprawa. Myślałem, że przed wyjazdem pożegnał się z tobą. Zostawił ci swojego konia, wiedział, że na nim czujesz się bezpiecznie.

Czułam się jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce. Całe moje ciało ogarnął smutek i żal. Najgorsze było to, że wiedziałam, że już jest za późno, że już nic nie da się zrobić. Już nigdy mogę, go nie zobaczyć, ta myśl sprawiała, że miałam nadzieję, że to tylko zły sen. Wiedziałam, że to tylko moja wina i, że to moje słowa to sprawiły. Chciało mi się płakać, na samą myśl, że znów wyjechał i mnie zostawił.

Sułtanka RaziyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz