Rozdział 5

1K 60 4
                                    

Na widok mojego brata zdrętwiałam. Mustafa przyglądał mi się z ogromną powagą. Na mój widok jego brązowe oczy zaświeciły się, ale wciąż widziałam w nich smutek. Mustafa przeszywał wzrokiem każdą część mojego ciała. Nie miałam pojęcia jak wyglądam. Byłam w stanie zauważyć tylko moją brudną, pomiętą i lekko potarganą suknie.

Po chwili mój brat ujął mnie w swoje ramiona, tyn samym gładząc mnie po głowie. W jego uścisku czułam się bezpieczna. Doznawałam troski płynącej z jego silnych ramion. Strach i wszystkie problemy minęły pod wpływem naszego objęcia. Po dłuższej chwili Mustafa odsunął się ode mnie i rzekł:

-Raziye kto ci to zrobił? Powiedz a osobiście pozbawię go głowy.

Taki właśnie był mój brat. Zamiast oskarżać mnie i strofować, wolał na początku dodać otuchy i wesprzeć. Bez względu na wszystko zawsze mogłam na niego liczyć. A uwierzcie nigdy nie byłam idealną siostrą. Do ideału wiele mi brakowało. Od małego byłam zbyt ciekawska i nieodpowiedzialna. Mam szczęście do kłopotów. Ale Mustafa powtarzał, że właśnie za to mnie kocha. Po tylu latach śmiało mogę powiedzieć, że mój brat to człowiek o anielskiej cierpliwości.

-Bracie jak dobrze, że tu jesteś. Nic więcej się dla mnie nie liczy. A jeśli chodzi o ludzi, którzy mi to zrobili to dawno nie żyją, za sprawą tajemniczego mężczyzny.

Mustafa zdziwił się słysząc moje słowa. Nic z tego nie rozumiał. Więc ja szczerze opowiedziałam mu całą historię, od momentu wyjścia z pałacu do chwili powrotu na targ. Pominęłam tylko fakt, że mój wybawca zrobił na mnie ogromne wrażenie, z którego wciaż nie mogę się otrząsnąć.

Mustafa słuchał mnie uważnie, gdy skończyłam przemówił:

-Siostro koniec tego dobrego. Jak mogłaś iść samotnie do lasu? Przecież to jest zachęta dla ludzi o złych zamiarach. Mało brakło, a już byś nie żyła! Jeśli coś by ci się stało nigdy bym sobie tego nie wybaczył.

Mustafa miał rację, moje zachowanie było lekko mówiąc nieodpowiednie. Lecz Książe widząc moją skruchę uśmiechnął się do mnie i jeszcze raz mocno mnie przytulił. A ja ze wstydem powiedziałam:

-Wybacz mi. To już się nigdy nie powtórzy.

Ledwo powstrzymywałam się od płaczu. Mustafa otarł łze płynącą z mojego lewego oka.

-Najważniejsze, że nic ci nie jest. - powiedział krzepiąco.

-Naprawdę nie wiesz nic o tym człowieku, który ocalił ci życie? Może znasz chociaż jego imię? Jeśli tak to powiedz, a osobiście go odnajdę i ozłocę. - dodał po chwili zastanowienia.

Mustafa nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo chciałabym znać imię tego człowieka. Ale właściwie to po co mi to? I tak pewnie już się nigdy nie zobaczymy.

-Niestety nie. - odpowiedziałam.
-No nic, trudno. Wracajmy już do pałacu. Musisz odpocząć, siostro.

Pokiwałam głową i wszyscy wraz z strażnikami udaliśmy się w stronę pałacu. Mustafa i ja szliśmy pierwsi, a za nami Sinan, która nic nie mówiła, ale odkąd mnie zobaczyła widziałam na jej twarzy radość. Idąc w półmroku myślałam o całym tyn zdarzeniu. Zastanawiałam się skąd Mustafa wiedział o moim zniknięciu, ale nie miałam odwagi zapytać.

Gdy dotarliśmy do bramy pałacowej odwróciłam się w stronę brata i odrzekłam:

-Mustafo błagam powiedz, że matka o niczym nie wie.
-Oj Raziye nikt nie wie oprócz mnie.

Te słowa bardzo mnie usatysfakcjonowały.

-Dzięki Bogu. Nie chcę by matka nie potrzebnie się martwiła.

Mustafa zgodził się ze mną i rzekł:
-Ale jeśli coś podobnego kiedykolwiek się powtórzy będe zmuszony informować o wszystkim matkę. - Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.

Wreszcie dotarliśmy do pałacu. Tam pożegnałam się z Mustafą i podziękowałam mu za wszystko, i ruszyłam w stronę swojej komnaty. Źle się czułam. Ból głowy dawał coraz bardziej o sobie znać. Marzyłam już tylko by ten dzień się skończył. Starałam się przejść niezauważalnie przez harem, a w myślach modliłam się by nie spotkać po drodze matki.

Nareszcie weszłam do swojej komnaty i odetchnęłam z ulgą. Sinan, która cały czas mi towarzyszyła odezwała się:

-Pani tak bardzo się o ciebie martwiłam. Już myślałam, że coś ci się stało.
-Więc to ty wezwałaś Mustafe?
-Wybacz Pani, nie miałam wyboru. Długo nie wracałaś. Strażnicy szukali cię, ale nigdzie nie mogli cię znaleść. Byłam zmuszona poprosić o pomoc Księcia. Jeden ze strażników wyruszył do pałacu, a później wrócił z Księciem i kilkoma janczarami. Książe bardzo się przejął, za wszelką cenę chciał cię odnaleść. Ale i jego poszukiwania nic nie dały. Gdy Książe zrezygnowany kazał poraz kolejny przeszukać targ i przepytać ludzi wtedy ty się zjawiłaś.

Nie miałam tego za złe Sinan. Postąpiła wręcz bardzo rozsądnie. Sama nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu.

Marzyłam już tylko o śnie. Przechodząc koło lustra, zatrzymałam się i oniemiałam. Przyglądałam się swojemu odbiciu i zrozumiałam czemu Mustafa na mój widok zaniemówił. Nie tylko suknia była w złym stanie. Lekko spięty kok całkowicie się zburzył, kilka kosmyków włosów spadało mi na twarz. Policzki i ręce były zupełnie brudne. Oczy podpuchnięte. Na szyi zauważyłam ślady od noża. A potargana suknia odsłaniała moje drobne ramię.

Witajcie kochani!
Wreszcie napisałam. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Proszę was o komentarze i gwiazdki😉.

Sułtanka RaziyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz