Rozdział 3

1.2K 74 14
                                    

Spacerowałam w ogrodzie pełnym róż. Przyglądałam się im podziwiając ich piękno. Moją twarz muskał delikatny powiew wiatru, a wokół śpiewały słowiki. ,,Dla takich dni warto żyć" pomyślałam.

Minęło już kilka tygodni od ślubu Mustafy i mojego powrotu do Amasyi. Mihrunnisa dołączyła do naszej rodziny, a matka przywykła do tej sytuacji.

Szłam powoli podziwiając każdy detal ogrodu. W pewnym momencie dołączyła do mnie Sinan. Starała się to zrobić jak najciszej, ale przed moim bystrym słuchem nic nie dało się ukryć.

-Piękny dzień, prawda Sinan?
-Oj tak Pani, wyjątkowo piękny.
-Szkoda byłoby go zmarnować- odrzekłam z szyderczym uśmiechem. Sinan pomału domyślała się co mam na myśli, ale zapytała:
-Pani o czym ty mówisz?
-Szykuj się Sinan idziemy na targ.

Na sam dźwięk tych słów Sinan od razu robiło się słabo. Wiele razy w tajemnicy wychodziłyśmy na targ. Matka co prawda wiedziała o kilku tego typu incydentach, ale gdyby wiedziała jak one często się zdarzają zapewne zamknęłaby mnie w pałacu. O wszystkim wiedział Mustafa, który doskonale mnie rozumiał i pozwolił mi wychodzić na targ, kiedy tylko chcę. Warunkiem było tylko to, że musieli być przy mnie strażnicy. Wszyscy wychodząc na targ oczywiście ubieraliśmy stosowne ubrania by nie rzucać się w oczy i nie wzbudzać niepotrzebnej uwagi.

Wyszliśmy z ogromnej, pałacowej bramy i ruszyliśmy w stronę targu. Na miejscu dało się słyszeć rozmowy ludzi, odgłosy muzyki, a w powietrzu unosił się zapach niedoopisania.

Lubiłam wychodzić na targ. Tu czułam się wolna.

Chodziłam między straganami oglądając różnorodne tkaniny i garnki oraz konsumując owoce.

Ludzie byli szczęśliwi. Mówili, że odkąd jest tu Książe Mustafa żyje się im lepiej. Chwalili go i nazywali przyszłym Sułtanem. Byłam dumna z brata słuchając tak wiele pochlebstw na jego temat.

Gdy przeszłam prawie cały targ nie chciałam jeszcze wracać do pałacu, dlatego powiedziałam:
-Sinan pójdę jeszcze do tego lasu, który jest zaraz obok targu. Tam rośnie tak wiele kwiatów. Nazrywam pare dla Nergissah.

Sinan zmarszczyła czoło i odpowiedziała:
-No dobrze. Tylko poinformuję strażników.
-Ależ Sinan ja pójdę sama.

Na te słowa służąca zamarła.
-Pani, ale to niebezpieczne. Jeszcze coś ci się stanie.
-Nie będę odchodzić daleko. Poza tym zaraz wrócę.

Widziałam strach w oczach Sinan. Wiedziałam, że nie zgadza się, ale przecież nie mogła mi zabronić. A ja nie słuchając jej poszłam do lasu zgodnie z zamierzeniem. Często podejmowałam pochopnie decyzje, nie myśląc o ich konsekwencjach. Coraz bardziej oddalałam się od targu idąc samotnie w głąb lasu. Obiecałam Sinan, że nie pójde daleko, ale ciekawość dała górę. Pierwszy raz przechadzałam się sama po lesie. Las był na prawdę ogromny. Po środku biegła droga. Starałam się z niej nie zbaczać. Szłam prosto przed siebie rozkoszując się zapachem drzew. Czas dla mnie jakby stanął w miejscu. Nie myślałam o tym, że Sinan na pewno już się martwi. Wokół panowała głucha cisza. Wciąż szłam przed siebie. W pewnym momencie usłyszałam tajemniczy szelest. Rozglądnełam się wokół, ale nikogo nie było. Miałam wrażenie jakby ktoś za mną szedł. Z biegem czasu bałam się coraz bardziej.

Wreszcie postanowiłam zawrócić i skierować się na targ. Odwróciłam się w przeciwną stronę i już chciałam uczynić pierwszy krok, ale nie mogłam. Ktoś mocno od tyłu złapał mnie za ręke i uniemożliwił jakikolwiek ruch. Czułam czyjś oddech. Był pewny i równomierny. Ciarki przeszły mnie po całym ciele. Miałam nadzieję, że to tylko zły sen i zaraz się z niego wybudzę. Już chciałam krzyknąć, ale ktoś zasłonił mi usta dłonią i coraz mocniej trzymał za ręce. Impulsywnie ugryzłam ręke, która uniemożliwiała mi mówienie. Ten ktoś syknął i chcąc pokazać kto tu ma przewagę przyłożył nóż do mojej szyji. Adrenalina wzrosła. Tak ogromnie się bałam, że nie umiałam racjonalnie myśleć.

Nagle przede mną wyjawiła się postać wysokiego i posturnego mężczyzny. Miał długą czarną brodę, a część jego twarzy zasłaniał ciemny kaptur. ,,Więc jest ich dwóch" pomyślałam.

-Co może robić w tak wielkim lesie sama taka dziewczyna jak ty?- z kpiną powiedział mężczyzna przede mną. Moje serce biło jak oszalałe. Mężczyzna zbliżył się do mnie i przejął nóż od wspólnika. Zaczął nim delikatnie przesuwać po mojej szyji. ,,To koniec" pomyślałam.

Oj ta nieodpowiedzialna Raziye😂. Tak właśnie kończymy rozdział 3. Mam nadzieję, że się spodoba.

Sułtanka RaziyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz