Kobiecie nigdy za dużo dodatków cz.3

1K 68 4
                                    


Ma kolejny sen. Stoi po środku totalnej pustki. Rozgląda się dookoła. Nagle coś słyszy. Ryk. Potem strzały z blasterów. A potem widzi jakby wizję. Na Cybertronie, pośrodku Morza Rdzy stoi dziwna postać. Nie może jej zobaczyć. Jest zbyt daleko. Postać śmieje się złowrogo. Rozkłada ręce ku górze, a z dłoni strzelają fioletowe pioruny. Asystują mu jacyś zmutowani cybertrończycy. Znowu ryk. Odwraca się. Na niebie ukazuje się złoty smok. Rozpościera skrzydła i strzela ogniem w Stardust. Krzycząc, zasłania się rękami.
Obudziła się i poderwał gwałtownie. Uderzyła głową w półkę.
- Auć - potarła bolące miejsce. - Na Wszechiskrę. Co to było? - wstała. Weszła do głównego pomieszczenia. Nikogo nie było. Tylko Ratchet stał przy konsoli.
- Gdzie wszyscy? - zapytała
- Wydobywają Energon. Tylko Arcee i Cliff odbierają Jacka, Miko i Rafaela. - odpowiedział medyk nie dorywając wzroku od konsoli.
- Czyli Bee, Bulk i Prime są gdzieś tam?
- Optimus i Bulkhead sprawdzają kopalnie na południu Ameryki, a Bumblebee sprawdza złoża na północy Ameryki, w tamtejszych jaskiniach.
- I puściłeś go samego? - oburzyła się Botka. Bee był dla niej ważny i nie chciała go stracić. - Otwórz mi most w to miejsce. Pomogę mu.
- Jak sobie chcesz. - Ratchet podszedł do konsoli i otworzył portal. Star wbiegła w niego i się transformowała. Wyjechała tuż przy wlocie do jaskiń. Przyspieszyła, jadąc na jednym kole. Kawałek dalej usłyszała strzały i odgłosy walki. Zmieniła formę. 'Wyciągnęła' blastery. Pochylona poruszała się cicho w stronę skały. Wyjrzała. Bumblebee nieźle obrywał.
- Dobra - szepnęła do metalowych bransolet - Albo mi pomożecie, albo pogadamy inaczej. - Bransolety lekko mrugnęły światłem. Star przeskoczyła przez skały, ostrzeliwując nieprzyjaciół. Zdezorientowany Con, który bił się ze zwiadowcą, oberwał od niego z pysk z całej siły. Złamał mu kark. Trep padł bez życia. Dust strzelała do wszystkich. Podbiegła do jednego i pokonała go mocnym kopniakiem w pierś, zostawiając ogromne wgniecenie. Bee stał wpatrzony w Botkę, która zabijała Cony z niezwykłą gracją, chociaż częściej stosowała brutalny sposób walki. To wpatrywanie się podziałało na jego niekorzyść. Jeden z żołnierzy walnął go w kark. A kiedy Autobot upadł, kopnął go i Bot poleciał na skały pod ścianą. Star to zauważyła. Najpierw się przestraszyła. A potem ogarnęła ją ślepa furia. Stanęła swobodnie. Rozcapierzyła palce dłoni. Bransolety przekręciły się. Zaczęły z nich wysuwać się płytki, a z nich mniejsze. Obudowały szczupłą dłoń Botki, tworząc srebrne rękawice. Kiedy skończyły się przemieniać, Stardust zacisnęła pięści. 'Wywołała' ostrza. Były teraz większe i pojawiło się trzecie - szersze i dłuższe od innych. Zamknęła oczy. Cony przygotowały się do ostrzału. Otworzyła oczy. Z krzykiem natarła na wrogów. Omijała strzały. Podbiegła do pierwszego. Wbiła mu wszystkie szpony w iskrę. Podniosła go i przerzuciła nad sobą. Walnęła jego głową o ziemię. Podbiegła do innego. Złapała go za przedramiona, szarpnęła, wyrywając je, a potem przydzwoniła mu nimi w głowę z obu stron. Kolejna ofiara. Podskoczyła, złapała trepa za głowę i z całej siły trzasnęła nią o własne kolano. Głowa odleciała, sikając Energonem. Znowu inny. Zaczęła wbijać mu szpony brutalnie i szybko w iskrę, aż padł. Zostało dwóch. Podbiegła do tego najbliżej. Tego, co znokautował Bee, zostawiła na deser. Stanęła przed trepem. Skoczyła na ręce, obróciła się i wybiła, lądując na jego barkach. Szarpnęła udani w lewo, łamiąc kark i wszystkie obwody doprowadzające Energon. I został ostatni. Odwróciła się do niego uśmiechnięta, jak szaleniec. Con zaczął strzelać w jej stronę, ale unikała strzałów. Stanęła przed nim, zamachnęła się szponami. Po chwili upadł, przecięty na cztery części. Stardust dyszała. 'Schowała' szpony, a rękawice wróciły do poprzedniej formy. Spojrzała w stronę zwiadowcy. Podbiegła i uklękła przy nim. Jedną dłonią złapała jego dłoń, a drugą zaczęła go ocucać.
- Dalej Bee. Obudź się.
Zwiadowca otworzył oczy. Przekręcił głowę w stronę Botki.
- Tak. Brawo. - Star prawie się popłakała.
-*Dustie?* - głos Bee był słaby.
- Tak. Jestem tu. - Usiadła przy nim i zetknęła się z nim czołem. Została tak chwilę. Oddaliła głowę. - Jesteś ranny. Musimy stąd pryskać. - spojrzała na niego. Miał obtarty brzuch. 'Zadzwoniła' do bazy. - Ratchet. Bee jest ciężko ranny. Otwórz most. Natychmiast! - a potem zwróciła się do partnera. - Możesz wstać?
-*Chyba tak.* - Bee z jękiem podniósł się na chwiejnych nogach. Star położyła sobie jego rękę na ramieniu i objęła w tali. Portal mostu się otworzył. Para Botów przeszła przez niego. W bazie rannego zwiadowcę przejęli od Star Cliff i Bulk. Ratchet zaczął go opatrywać. Star oparła się o ścianę. 

***

Kilka godzin później, Bee był już sprawny. Star wyszła właśnie z kąpieli olejnej. Kiedy ją zobaczył, przytulił się do niej z całych sił. Botka była zaskoczona, ale odwzajemniła uścisk.
-*Dziękuję* - szepnął Bee.
- Nie ma sprawy. Przecież tak postępują partnerzy. - odsunęli się od siebie. Bumblebee złapał Star za ręce i oparł czoło na jej czole.
-*Mam wobec ciebie dług wdzięczności.*
- Tym razem ratunek gratis. Następnym razem nie ma zniżki. - Botka uśmiechnęła się zalotnie. Zwiadowca opuścił maskę (nie wiem jak to nazwać, ale mam na myśli tę czynność, którą wykonał w ostatnim odcinku "Łowców Bestii"). Złapał Botkę pod brodę i lekko podniósł. Star przymknęła oczy. Wspięła się na palce i go pocałowała. Dobrze, że Cliffa nie było, bo wpadłby w szał. Miko zasłoniła usta, żeby nie piszczeć i zrobiła się cała czerwona.
- To Autoboty tak robią? - zapytał zaskoczony Jack. Miko zdzieliła go pięścią w ramię.
- Psujesz moment.
- Nie wydaje ci się to dziwne? - ale zamiast odpowiedzi, otrzymał kolejny cios w ramię.
- No kto by pomyślał. Star i Bee? - Bulkhead
- To było wiadome od samego początku. - Arcee. Star i Bee 'odczepili' się od siebie. Popatrzyli sobie głęboko w optykę i uśmiechnęli się nawzajem. Bee znowu zasłonił usta maską.

Transformers Prime: Ostatni Anioł [Podczas Renowacji]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz