#22 Będzie dobrze.

1.1K 135 6
                                    

— Niall, jestem...

— Jesteś moim światem — wtrącił, zanim pozwoliłam słowom opuścić gardziel i zawisnąć w powietrzu. Wstrzymałam oddech, gdy odsunął się ode mnie i oparł czołem o moje, ujmując w dłonie zimne policzki. Ścisnęło mnie w piersi na myśl o tym, że prawda znów nie ujrzała światła dziennego i odsunęłam się, kręcąc przecząco głową. By zamilkł i pozwolił mi mówić, bym w końcu przyznała się do zła, które wyrządziłam. Musiał opacznie zrozumieć, bo przygasł i uniósł mój podbródek, nie dopuszczając mnie do słowa. — Wiem, że to tandetne, Effy, ale kiedy ktoś próbuje ci wyznać swoje uczucia, to musisz po prostu na chwilę zamknąć usta i pozwolić mu skończyć — powiadomił mnie, wywołując cień rozbawionego uśmiechu, krótki grymas wesołości, który rozluźnił na moment atmosferę. Potrzebował tego, by móc kontynuować. — Wpakowałem cię w takie bagno i nigdy sobie tego nie wybaczę, ale nie potrafię zrezygnować w twojej obecności w moim życiu. Nie wiem czy pamiętasz, bo byłaś naprawdę mega pijana i serio udawałaś Kaczora Donalda, ale powiedziałaś mi kiedyś, że świat stanie w ogniu. Faktycznie stanął. Wiedziałem, że namieszasz w moim życiu, że je zmienisz, bo gdy tamtego wieczora, w klubie, wypowiedziałaś moje imię, poczułem się tak, jakbym usłyszał je po raz pierwszy w życiu.

Z każdym kolejnym zdaniem czułam się coraz bardziej bezsilna i niepewna swoich decyzji. Nie mogłam mu powiedzieć. Musiałam i nie potrafiłam, przez co drżałam z nadmiaru emocji. Trzymałam się kurczowo myśli o tym, że wyjawię mu swój sekret, ale Niall zdawał się celowo mówić wszystko, bym tylko nie odważyła się odezwać. 

— Chyba cię kocham. Chyba na pewno cię kocham. — Westchnął, zerkając z ukosa na zamknięte drzwi, jakby sam był onieśmielony swoją przemową. — Planowałem trochę romantyczniejsze okoliczności, ale na bezrybiu i rak ryba, więc musimy z tym...

Może po prostu chciałam go zamknąć. Może potrzebowałam chwili na zebranie myśli, może znowu był to desperacki akt znalezienia w sobie siły na wyjawienie tajemnicy drugiej tożsamości. Ale pocałunek wcale nie zmotywował mnie do ujawnienia się z Kaktusem, a fakt, że objął mnie ściśle w talii i podniósł nieco nad ziemię, odpędził ode mnie wszystkie dręczące sumienie myśli. Byłam taka żałośnie słaba, ale jak miałam mu teraz powiedzieć, że rujnowałam jego życie od samego początku naszej znajomości?

— Ja chyba ciebie też. Ale to może przez alkohol, wtedy kocham też wszystkich dostawców pizzy — odparłam, uśmiechając mu się prosto w usta. Po moim ciele rozlewało się błogie ciepło, mające swe źródło w pęczniejącym z radości sercu. Kochał mnie.

Którą wersję mnie? Na pewno nie kochał mnie całej.

— Chyba będę musiał poczekać aż wytrzeźwiejesz, żeby się dowiedzieć, co? — zaproponował, a jego słowa zlały się z czyimś chrząknięciem. Obejrzeliśmy się w stronę drzwi, w których stał Harry, drapiąc się po głowie.

— Chciałem ci powiedzieć, że jej nie znaleźliśmy, no ale ty ją znalazłeś. Super, że dałeś nam znać, gościu — rzucił z udawaną pretensją, machając w powietrzu komórką. Podchodząc do nas, wyciągnął dłoń i poczochrał mnie po włosach, posyłając mi najszerszy uśmiech, jaki kiedykolwiek u niego widziałam. — Dobra, niech ci będzie, podzielę się z tobą Niallem, skoro tak nalegasz.

— Łaskawca — sarknęłam krótko. Kiedy drzwi wcale nie trzasnęły, a wręcz ujawniły kolejną postać, utkwiłam w niej wzrok. Jo przez krótką chwilę spoglądała na własne buty, po czym odgarnęła blond kosmyk włosów z twarzy i zerknęła na mnie krótko.

— Możemy pogadać?

— Jasne, to ja zabiorę Harrego i poczekamy przed drzwiami, pukajcie jakby co — zaoferował z miejsca Niall, kiwając do mnie głową z miną "Jednak coś z mojego planu wyszło" i wciągając przyjaciela do wnętrza budynku. Był tak szczęśliwy, jego oczy wręcz błyszczały. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz widziałam go w takim stanie.

Kaktus || n.h. || ✓Where stories live. Discover now