Rozdział 6

913 90 25
                                    


- Lily! W końcu wstałaś z łóżka!

Gdy tylko przekroczyłyśmy próg salonu mody ślubnej, znajdującego się w centrum Glendale, pod chwytliwą nazwą "Marry Me", do moich uszu dobiegł piskliwy śmiech Juliet. Super. Przez następnych kilka godzin będę musiała mówić jej jak pięknie wygląda w tych wszystkich sukniach i wysłuchiwać, jaka to ona jest szczęśliwa. I nie byłoby w tym nic złego, bo przecież każda dziewczyna marzy o tym jednym dniu i chce, żeby wszystko było idealnie, gdyby nie fakt, że ona jest szczęśliwa u boku faceta, który jest moim szczęściem.

Sądząc po wystroju wnętrza, salon nie należał do tych z niższej półki. Białe sofy, ze skórzanymi obiciami w wiktoriańskim stylu, wielkie lustra na ścianach, biało-złote ściany i setki najdroższych sukien ślubnych, których nie powstydziłaby się niejedna celebrytka.

Juliet odkąd tylko pamiętam wyobrażała sobie swój ślub i od najmłodszych lat kazała mi się z nią bawić w idealne wesele. Teraz, gdy jej marzenia przemieniają się w jawę nie ma mowy już o żadnej zabawie. Jej najpiękniejszy sen staje się moim najstraszniejszym koszmarem. Czy tak trudne jest znalezienie sobie chłopaka, który nie podoba się twojej siostrze? Pewnie nie, ale kto by się przejmował młodszym rodzeństwem w obliczu "wielkiej miłości"?

- Cześć - powiedziałam z delikatnym uśmiechem na twarzy i przytuliłam siostrę.

Pomimo, że najchętniej rozszarpałabym ją na małe kawałeczki tu i teraz, to jednak muszę się powstrzymywać. W końcu mam trzy miesiące, aby zniszczyć jej szczęśliwy związek, a przez ten czas muszę udawać, jakby wszystko było w najlepszym porządku. Podałam rękę jej przyjaciółkom, z których znałam tylko Ally i Brooke. Bliźniaczki, które towarzyszyły mojej siostrze od wczesnych lat dzieciństwa. Trzy pozostałe dziewczyny przedstawiły się jako Kalsey, Amanda i Holly. Nie wiem, gdzie Julls poznała tyle osób skoro cały swój czas poświęca dopieszczaniu Andy'ego.

- Jak ja się cieszę, że spędzimy ten dzień razem. - Siostra objęła mnie ramieniem i zaczęła iść w nieznanym mi kierunku. - Chodź, mają tu też sukienki dla druhen! - Chciała złapać moją rękę, ale zrobiłam unik i odsunęłam się kawałek.

- Może najpierw tobie znajdźmy suknię. - Uśmiechnęłam się bardzo słabo i nieszczerze, co na szczęście nie zwróciło jej uwagi.

- No dobrze - odparła trochę przygaszona. - Ale obiecaj mi, że też coś dzisiaj przymierzysz! - Zagroziła mi palcem, a ja się zaśmiałam.

- Dobrze - odparłam krótko.

Razem z mamą i przyjaciółkami Juliet podeszłyśmy do stylistki... Ekspedientki... W sumie to nie wiem, ale bardzo dobrze ubranej kobiety w średnim wieku. Katherine, jej imię wyczytałam z plakietki przyczepionej do białej marynarki, z podszyciem w marokańskie wzory, okazała się być dzisiaj naszą wyrocznią. Oprowadziła nas po sklepie i razem z moją siostrą wybrała suknie, które według niej najlepiej będą podkreślać jej atuty. Juliet chodziła tylko za nią i klaskała w dłonie za każdym razem, gdy przed jej oczami pojawiała się nowa kreacja. Nie chciałam im przeszkadzać, więc usiadłam na jednej ze skórzanych sof i obserwowałam tylko, co się dzieje. Siedziałam tak dobrych dwadzieścia minut, podpierając twarz na zgiętej ręce, aż w końcu wyciągnęłam telefon, bo przecież ile można siedzieć bezczynnie? Weszłam na twittera, ale to, co zobaczyłam sprawiło, że już chyba nigdy nie skorzystam z tego portalu. Na koncie Andy'ego, które oczywiście obserwuję, został udostępniony tweet. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że on publicznie przyznał się do zaręczyn i załączył zdjęcie z całującą go Juliet u boku. Czy mam dodać, że hashtag #myqueen, również się tam znalazł? Uniosłam głowę znad telefonu i spojrzałam w kierunku siostry. Akurat przykładała jedną z najpiękniejszych sukni ślubnych, jakie kiedykolwiek widziałam na oczy, do ciała i kręciła się z nią w kółko, śmiejąc się radośnie. Chyba każda dziewczyna w takim momencie cieszyłaby się szczęściem starszej siostry. Ja jednak nie mogłam. Świadomość, że za dwa miesiące i trzy tygodnie owa starsza siostra stanie na ślubnym kobiercu przed chłopakiem, który był dla mnie całym światem skrupulatnie niszczyła resztki radości we mnie.

Not Today // A. BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz