Rozdział 14

970 100 48
                                    


18:57

     Jeżeli Andy się nie spóźni, a mam nadzieję, że moje słowa dały mu do myślenia i tego nie zrobi, to powinien zapukać do moich drzwi za dokładnie trzy minuty.

     Siedziałam na feralnym narożniku w salonie, który spowodował, że teraz mam chłopaka, a miłość do ideału, który za kilka chwil powita mnie w moim domu, wygasła niczym świeczka. Może taka świeczka , która jeszcze ma szansę zapłonąć, ale szansa ta jest wyjątkowo nikła. Wystrojona bardziej niż zwykle oczekiwałam w napięciu na jego przybycie. Kwiecista sukienka luźno opadała na moje uda, a jeansowa kurtka wygodnie układała się na ramionach. Rozpuściłam też włosy i delikatnie się pomalowałam. Nie jestem do końca pewna dlaczego to zrobiłam, ani dlaczego tak bardzo stresuję się tym spotkaniem, ale chcę mieć je jak najszybciej za sobą i na pewno nie mam zamiaru słuchać na nim jak okropnie wyglądam. To słyszałam kilka godzin wcześniej od siostry, która jak zwykle, pięknie wystrojona, lamentowała nad moim beznadziejnym doborem ubrań.

     Rozległ się dzwonek do drzwi. Chwila prawdy. Jeszcze kilka tygodni wcześniej uciekłabym do swojego pokoju i schowała pod ciepłą kołdrą, ale nie dziś. Dziś jest ten dzień, kiedy to po raz pierwszy stawię czoła swoim największym lękom i pokonam je. Wolnym krokiem podeszłam do przedpokoju, uprzednio chwytając małą, skórzaną torebkę. Otworzyłam drzwi i dostrzegłam w nich piękną, wysoką sylwetkę chłopaka, który jak zwykle wyglądał idealnie. Biała koszula niedopięta na dwa ostatnie guziki, przysłonięta czarną, skórzaną kurtką prezentowała się wyśmienicie, podobnie jak opinające chude nogi czarne rurki. Włosy przerzucone na jedną stronę głowy i ułożone w nieładzie, powiewały na lekkim wietrze. Ideał. To pierwsze słowo jakie przyszło mi do głowy i pierwsze jakie momentalnie odgoniłam innymi myślami. Nie dopuszczaj do siebie myśli, że on ci się podoba, idiotko. Moja podświadomość dawała mi znak, że to czas najwyższy, aby definitywnie zakończyć mój wieloletni, wyimaginowany związek.

- Cześć.

     Do moich uszu dotarła najpiękniejsza chrypa jaka kiedykolwiek opuściła jego usta, a mnie prawie zmiękły kolana, gdy ją usłyszałam. To nierealne. To, co on ze mną robi, jest po prostu nierealne. To nierealne, że tak zachwycam się jego wyglądem. To nierealne, że staję się trzęsącą galaretką na dźwięk jego głosu. To nierealne, że głębokie jak morze oczy sprawiały, że moje źrenice momentalnie się rozszerzały. Dlaczego?

- Hej - odpowiedziałam cicho, ponieważ zdałam sobie sprawę, że od dłuższego czasu milczę i tylko wpatruję się w chłopaka.

     Nastąpił moment niezręcznej ciszy, kiedy to każdy z nas szukał jakiegoś punktu zaczepienia, byleby tylko na siebie nie patrzeć. Z przejęciem oglądałam swoje palce i paznokcie, podczas gdy on patrzył na schody, tuż za moimi plecami. Ale to był błąd. Bo pomimo wszystkiego, co się ostatnio dzieje ja chcę na niego patrzeć. Mogę to robić godzinami, dniami, miesiącami i nigdy mi się nie znudzi. Tylko co z tego, skoro on widocznie jest temu przeciwny?

- Jest ktoś w domu? - Zaskoczył mnie tym pytaniem. Raz, że odezwał się dość niespodziewanie, a dwa, że, no kurczę, po co mu było to wiedzieć?

- Umm, rodzice - odparłam zaglądając wgłąb przedpokoju przez ramię i sprawdzając czy nie podsłuchują.

- Och, no dobrze - westchnął ociężale i jakby ze zrezygnowaniem - Możemy już jechać? - dopowiedział po chwili, widząc moją zdziwioną minę.

- Tak, chyba tak - powiedziałam niepewnie, unosząc prawą brew do góry.

     Jest jakiś inny. Dziwny. Do tej pory nie zachowywał się tak w mojej obecności. Był spokojny, wyluzowany, a dziś? Dziś w jego ruchach, głosie czuć obawę i niepewność. Nie wiem co było powodem tej nagłej zmiany, ale czułam, że coś się za tym kryje. Może pokłócił się z Juliet, a spotkanie ze mną jest tylko po to, abym powiedziała mu jak się z nią najłatwiej pogodzić. To proste, kup jej coś ładnego, głupku. Przemknęło mi przez myśl, gdy zmierzałam trawnikiem do jego mercedesa. Jak na dżentelmena przystało otworzył przede mną drzwi i grzecznie je zamknął, gdy wsiadłam do środka. Siedziałam dosyć spięta, nie wiedząc co dokładnie mam robić. Czekałam aż on również zajmie swoje miejsce i ruszymy, abym mogła odwrócić się w stronę szyby, i podziwiać widoki za oknem, chcąc uniknąć niezręcznej ciszy, za sprawą wrażenia, że mam jakieś zajęcie. Po chwili drzwi po mojej lewej trzasnęły z hukiem, a silnik samochodu rozpoczął pracę. Pierwsze pięć minut jechaliśmy w totalnej ciszy. Nie widziałam wyrazu twarzy bruneta, ponieważ siedziałam do niego plecami, ale cieszę się, że on nie zobaczył mojego. Wytrzeszczone oczy i usta zaciśnięte w cienką linię, nie sprawiały wrażenia, że jestem gotowa na wszystko.

Not Today // A. BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz