Jego dom był bardzo adekwatny do właściciela. Ładny, elegancki, choć w dalszym ciągu dość skromny. Rzuciłem okiem w stronę Ashtona, który uśmiechał się ciepło i skinieniem ręki zapraszał mnie do środka.
- Daj mi chwilę. Muszę zadzwonić do mojego znajomego. – Pomachałem telefonem, który kurczowo ściskałem w ręce, a blondyn skinął głową.
- Dobrze, ale wejdź zaraz z powrotem do środka – powiedział jeszcze i po chwili słychać było tylko dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.
Rozejrzałem się szybko dookoła, aby mieć pewność, że żaden z gapiów nie obserwuje mnie i odblokowałem komórkę. Ciemność ograniczała mi niestety widoczność, ale finalnie udało mi się dopatrzeć numer domu i ulicę, na jakiej mieszkał. Włączyłem aparat i po raz kolejny upewniłem się, czy na pewno nikt nie obserwuje moich poczynań, po czym szybko zrobiłem zdjęcie tabliczce przyczepionej na domu Irwina.
Musiałem przecież znać jego adres, tak na wszelki wypadek.
Modliłem się też, aby flesz nie odbił się od okien. Wtedy nie miałbym szans u Ashtona. I teraz, i w przyszłym życiu. Nigdy.
Dokładnie przyjrzałem się fotografii i gdy stwierdziłem, że była dobra, wszedłem do środka.
- Już skończyłeś? - muzyk zapytał mnie, gdy pojawiłem się w progu, a ja skinąłem. - Chodźmy do salonu.
Rozejrzałem się po wnętrzu i starałem się zapamiętać z niego każdy szczegół, wówczas gdy Ashton postawił na stole dwa kubki z parującą cieczą i zaprosił mnie, abym usiadł koło niego na kanapie.
- Opowiedz mi coś o sobie – zaczął, gdy zająłem miejsce.
- Nie mam ci co opowiadać. Jestem nudny. - I mam obsesję na twoim punkcie, dopowiedziałem w duchu.
- Och, przestań. Na pewno jesteś bardzo ciekawą osobą.
- Dobrze, więc... – Odetchnąłem. - Zapytaj mnie o coś, a ja postaram się ci odpowiedzieć.
Ashton milczał dłuższą chwilę, jego twarz przybrała zamyślony wyraz, a on sam oparł podbródek na pięści.
- Czemu byłeś tak przygnębiony w dniu, gdy się poznaliśmy?
- Pamiętasz, że byłem przygnębiony w dniu, gdy się poznaliśmy, a miałeś problem z zapamiętaniem mojego imienia. – Prychnąłem.
- Po prostu to zauważyłem. Ale, hej! Powiedziałeś, że odpowiesz na każde pytanie.
- Że spróbuję – zauważyłem. – Dobrze. Mam parę problemów na mojej życiowej liście, a jedyna osoba, w której widziałem jakiekolwiek oparcie, również zostawiła mnie samemu sobie. Nie mam nikogo.
- Przykro mi, Calum.
- Nie oczekuję współczucia. – Uśmiechnąłem się pokrzepiająco. - I tak nie układało nam się zbyt dobrze, a do kochania jej było mi jeszcze bardzo daleko.
- To dobrze. – Kąciki ust blondyna podniosły się ku górze, a ja napawałem się przez sekundę tym cudownym widokiem. - Dlatego właśnie jestem gejem – powiedział szybko, ale po chwili przysłonił dłonią swoje usta, jakby chciał cofnąć wypowiedziane słowa.
- Jesteś? - Wybałuszyłem oczy, a on zarumienił się znacznie.
- Nie, to znaczy, tak, ale proszę, nie nienawidź mnie. – Zająknął się.
- Nie nienawidzę cię. – Zachichotałem, a jego wyraz twarzy nieco się uspokoił. - To nic złego, to wręcz dobrze.
- Dobrze? - posłał mi pytające spojrzenie, a moje policzki parzyły od wstydu.
- Tak, chyba tak.
Nie odpowiedział. Lustrował moją twarz z uniesionym w górę kącikiem ust, a moje serce biło setki razy na sekundę. Po raz kolejny zrobiłem z siebie idiotę przed człowiekiem, na którego miłości zależy mi najbardziej na świecie.
Jednak z chwilą, gdy jego umięśnione ramiona objęły mnie w pasie, wszystkie moje wątpliwości uleciały razem ze strachem. Zaciągnąłem się jego uzależniającym zapachem i niepewnie oddałem uścisk, w którym trwaliśmy jeszcze kilka długich minut.
Te jednak w końcu musiały minąć i nim zdążyłem się zorientować, żegnałem się już z Ashton i opuszczałem jego mieszkanie. Spojrzałem jeszcze ostatni raz w okno salonu, w którym blondyn właśnie gasił światło i ruszyłem przed siebie.
Wrócę tu.
Zawsze będę tu wracał.
YOU ARE READING
idol; cashton
Fanfictiongdzie Ashton jest początkującym muzykiem, a Calum jego pierwszym psychofanem. start: 27/05/16 koniec: 03/07/16 04/07/16 - #568 Fanfiction ©️ cutelucass 2016