V. This is not a burglary.

1.5K 247 389
                                    


 To nie jest włamanie.

To nie jest włamanie.

T o     n i e       j e s t       w ł a m a n i e .

Po prostu chcę spędzić trochę swojego czasu w domu Ashtona. Chciałbym przytulić się do jego pościeli, dokładnie obejrzeć wszystkie zdjęcia, jakie widnieją na ścianach w jego salonie. Chciałbym powąchać wszystkie białe koszule, jakie wiszą w jego szafie. Chciałbym być tam i czuć się jak u siebie, czuć się kochanym, chcianym i zauważanym. Chciałbym po prostu być tam jako cząstka jego życia, a nie tylko barwny dodatek, a przecież nie mogę zrobić tego, gdy blondyn jest w domu.

Bolała mnie myśl, że nie mogłem być wtedy na jego koncercie, ale rekompensatą jest dla mnie fakt, że spędzę ten czas w jego domu, napawając się kwintesencją jego. Tym, co lubi, co kocha, do czego ma sentyment.

Dla mnie – to on jest tym wszystkim.

Niepewnie podszedłem do okna, które znajdowało się na parterze i po raz dwudziesty szósty upewniłem się, że dom na pewno jest pusty. Godzina wskazywała na to, że Ashton gra już od siedemnastu minut i zostało mu jeszcze pięćdziesiąt trzy, nie licząc dojazdu z powrotem. Pięćdziesiąt trzy minuty delektowania się zapachem Ashtona w jego własnym łóżku, owiniętym w jego własny sweter. Kim jestem, żeby nie wykorzystać takiej okazji?

Delikatnie pociągnąłem za spust, gratulując sobie w duchu za to, że gdy ostatnio tu byłem, zostawiłem to okno trochę uchylone. Przeskoczyłem przez parapet i po chwili stałem już na twardym gruncie drewnianej podłogi. Pociągnąłem nosem i oparłem się o ścianę, dając sobie sekundę na wytchnienie.

- Jestem u siebie – szepnąłem niemalże niesłyszalnie ze świadomością, że nikt mnie nie usłyszy.

Bezszelestnie udałem się na górę, aby finalnie wślizgnąć się do sypialni Ashtona. Wskoczyłem na jego łóżko, uprzednio chwytając w ręce leżący na komodzie album ze zdjęciami i z radością zacząłem kartkować go i wyszukiwać wzrokiem słodkie zdjęcia blondyna z dzieciństwa. Byłem w nim tak niesamowicie zakochany. Było to wręcz nie do opisania.

Wreszcie odłożyłem album na miejsce, ustawiając go w niemalże identycznej, nienaruszonej pozycji. Sięgnąłem ręką do klamki wielkiej, dębowej szafy i delikatnie pociągnąłem za drzwiczki. Moim oczom ukazała się ta sama koszulka, w której widziałem go po raz pierwszy. Bez namysłu chwyciłem ją i przytuliłem do swojej twarzy, a gdy wystarczająco zaciągnąłem się jej zapachem, ściągnąłem z siebie bluzę i ubrałem się w nowy ciuch. To uczucie było nie do opisania, sprawiało wrażenie, jakby cząstka Irwina była centralnie przy mnie.

Ponownie rzuciłem się na duże łóżko i uśmiechnąłem się do siebie. To tylko kwestia czasu, a niedługo będę dzielił z nim to mieszkanie.

- Calum? - Otworzyłem oczy, gdy usłyszałem nad sobą znajomy głos, w którym byłem zakochany. - Co ty tutaj robisz?

Kiedy tylko przyswoiłem zaistniałą sytuację, natychmiast zerwałem się na równe nogi i stanąłem na wprost blondyna, który przyglądał mi się z przerażeniem.

N i e       t a k        t o        m i a ł o            w y g l ą d a ć .

Spuściłem wzrok i uważnie obserwowałem moje gołe stopy, wówczas gdy Ashton wyczekiwał odpowiedzi.

- Odpowiesz mi wreszcie!? - krzyknął głośniej, a ja wzdrygnąłem się na ton jego głosu. - O mój Boże, czy to moja koszulka? - Jego źrenice rozszerzyły się, a ja zasłoniłem ramionami klatkę piersiową, aby nieudolnie zakryć dowody. - Wiedziałem, że jesteś dziwny, to było do zauważenia już przy pierwszym spotkaniu. Ale to, co się tutaj dzieje, to przesada.

- Ashton, ja... - zacząłem, ale przerwał mi skinieniem ręki.

- Albo opuścisz mój dom samoistnie, albo dzwonię na policję, psycholu.

- Proszę, nie każ mi wychodzić. Nie uda ci się mnie od siebie odsunąć. – Zacisnąłem pięści na jego koszulce, ale ten szybko wyrwał się z mojego uścisku.

- Nie pozostawiasz mi wyboru. – Chłopak sięgnął ręką do tylnej kieszeni spodni. Chwilę później manewrował pomiędzy dłońmi swoją komórką. - Daję ci sekundę. Albo wyjdziesz sam, albo zadzwonię tam, gdzie nie będą już dla ciebie tacy pobłażliwi.

Spojrzałem na niego głupkowato i po omacku zacząłem przeszukiwać kieszeń moich szortów. Nie uda mu się mnie pozbyć, nie pozwolę mu tego zrobić, choćbym musiał posunąć się do naprawdę radykalnych kroków.

Kocham go.

N i e         z o s t a w i ę        o s o b y ,       k t ó r ą           k o c h a m .

Uśmiechnąłem się delikatnie, gdy wyczułem pod palcami upragniony przedmiot, który powoli zacząłem wyciągać na wierzch.

- Powiedziałem ci, że nie uda ci się mnie pozbyć. – Zbliżyłem się do niego i przekręciłem mały, kieszonkowy nożyk w moich sprawnych palcach.

idol; cashtonWhere stories live. Discover now