1

3.4K 95 12
                                    

Obudziło mnie dziwne pieczenie w okolicach szyi. Wypity w nocy alkohol wciąż szumiał mi w głowie nie dając o sobie zapomnieć. Przetarłam oczy i rozejrzałam się wkoło. Otaczały mnie tylko drzewa. "No to pobalowałaś Chloé" - pomyślałam. Wzrokiem poszukiwałam pozostałych uczestników imprezy, ale nikogo nie udało mi się zlokalizować. Wstałam i otrzepałam się ze wszelkiego robactwa i liści, marzyłam o prysznicu. Na gałęzi wisiał czyjś plecak, a obok niego stringi. Z prędkością światła sprawdziłam czy moja bielizna jest na swoim miejscu, po czym dotarło do mnie, że wciąż nie wyrosłam z majtek w kropeczki.

Oparłam ręce na biodrach. "Świetnie, zmyli się". Upiłam łyk wody z butelki, która znajdowała się w plecaku, obwiązałam czarną bluzę wokół pasa i ruszyłam przed siebie. Z moją zdolnością do pakowania się w problemy i orientacją w terenie istnieje 10% szans, że przeżyję kolejną noc. To 10% daje mi fakt, że wyglądam ledwo jak 5 centów i żaden gwałciciel-morderca się na mnie nie skusi.

Szłam poszukując jakiejś ścieżki. Powoli kończyła mi się woda, nie mówiąc już o jedzeniu. Usiadłam zrezygnowana, a z moich oczu popłynęły łzy. Pomyślałam o rodzicach, którzy pewnie odchodzą od zmysłów. Wtedy usłyszałam strzał. "Pieprzeni kłusownicy", modliłam się by nikt nie wziął mnie za dzika. Z tym co miałam na głowie było to całkiem możliwe. Mimo wszystko kierowałam się w stronę, z której słychać było strzały, ten ktoś mógł mi pomóc wydostać się z tej dziczy. W pewnym momencie ktoś od tyłu przystawił dłoń do moich ust i zaczął mnie wlec. Szarpałam się i próbowałam krzyczeć co w rezultacie niewiele mi dało. Chwilę później napastnik odwrócił mnie i przycisnął do wielkiego drzewa tak, bym nie mogła się ruszyć. Był tak blisko, że z pewnością czuł na sobie mój niespokojny oddech. Mogłam zobaczyć tylko jego błękitne oczy i gęste brwi, ponieważ reszta schowana była pod czerwoną chustą. Mężczyzna miał na sobie wojskowy mundur.

Kiedy w końcu zabrał dłoń z moich ust zaczęłam przedstawienie.

- Puść mnie ty bydlaku! Ostrzegam, że jeśli tylko się do mnie zbliżysz to tego pożałujesz!

Chłopaka wyraźnie to rozbawiło po czym znowu uniemożliwił mi wydawanie jakichkolwiek dźwięków.

- W takim razie może ja zacznę. Nie chcę zrobić Ci krzywdy tylko zapytać co robisz na wojskowym p o l i g o n i e? - Zapytał pół szeptem marszcząc przy tym brwi.

- Na wojskowym czym? - Zapytałam z kpiną w głosie.

- Nie możesz tu zostać. Jesteś z kimś jeszcze?

- Jestem sama - Odpowiedziałam próbując ukryć rozpacz.

- Jesteśmy setki kilometrów od jakiegokolwiek domu. Zajebiście. - Stwierdził mężczyzna odwracając swój wzrok w zamyśleniu. - Chodź - Złapał moją rękę w nadgarstku i zaczął prowadzić jak jakiegoś psa. Szybko się wyrwałam i stanęłam patrząc na niego z oburzeniem.

- Naprawdę chcesz tu zostać? W porządku, K S I Ę Ż N I C Z K O - Ostatni wyraz wyraźnie zaakcentował. Widziałam rozbawienie w jego oczach.

Odwrócił się i szedł z pewnością w stronę wyjścia z lasu. Jęknęłam zrezygnowana i cicho podążyłam śladem żołnierza.

- I tak Cię słyszę - Rzucił ze śmiechem nie odwracając się.

Burak.

Love's wearing a uniformOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz