1"Moment w przeszłości"

49 3 1
                                    

Ledwo wstałam z łóżka, a już za chwilę czeka mnie rozmowa na komisariacie. Mieszkam aktualnie w jakiejś dziurze, która nosi nazwę "ośrodek ochrony świadków". Siedzę w tym więzieniu, bo nic innego to nie przypomina, i jedyne co robię dobrowolnie to płacz. Nie przespałam nocy, więc rozmowa o 4:00 nad ranem nie zrywa mnie ze snu. Pomaszerowałam z głową pochyloną w dół, szukając butami. Jestem wykończona, nie śpię już prawie od tygodnia, cały czas rycze i wale pięściami w łóżko. Myśli które przechodzą przez moją głowę nawołują najgorsze wspomnienia: krew, zwłoki, pistolety i odgłosy strzelaniny. To chore, jak całe prawie moje życie.
- Dzień dobry Marly.
- Dzień dobry.
Tak zaczęła się normalna dla mnie rozmowa, zdziwiłam się gdy przybrała ona obrót prawdziwej rozmowy a nie kolejnego przesłuchania. Znam panią Brown, często mnie przesłuchuje i próbuje czasem rozbawić. Nie mam pojęcia po co się stara, niektórym nie da poprostu poprawić humoru.
- Idziesz dzisiaj po swoje rzeczy z policjantem Maccaby i policjantką Flati, zauważyłam że masz z nimi nawet dobre kontakty. Na zebranie się masz 3 minuty.
Kiwnęłam tylko potwierdzająco głową, lecz dla niej był to napływ entuzjazmu z mojej strony. Obok mnie stanęli policjanci którzy mają sie mną zająć, odeszliśmy, a oficer Flati próbowała mnie parę razy rozweselić i powiedzieć jak mi jest dobrze. Opowiadała nawet swoje zabawne opowieści a policjant Maccaby rzucił, od czasu do czasu, jakiś żart. Widziałam jak się starają, więc wymusiłam że swojej strony krzywy "uśmiech" (raczej poprostu na chwilę odszedł mi grymas smutku i złości), a oni zaczęli wiwatować. Muszę przyznać że nikomu jeszcze nie udało się mnie doprowadzić do takiej euforii szczęścia. Normalnie mam dzień radości.

Przed wjazdem na podjazd,Maccaby przypomniał mi że mam 3 minuty, maks 4, bo inaczej może zrobić się bardzo niebezpiecznie. Wybiegłam więc z samochodu i szybko włożyłam i przekręciłam kluczyk od domu. Jak huragan wpadłam biorąc mnóstwo rzeczy w torby, które otrzymałam z ośrodka. Bieglam do swojego pokoju, lecz na schodach, potknęłam się o coś i upadłam. Nie zwracając uwagi na ból który przeszywał moją rękę i słabszy w paru miejscach na nogach wbiegłam na górę i wrzuciłam rzeczy z szafy do worka. Upychałam je tylko drugą ręką. Pot spływał mi po czole, zauważyłam, że Maccaby daję mi znak że zaraz dojeżdżamy mocniej zapalając światła. Otworzyłam parę szuflad i garściami pakowałam rzeczy, już nawet nie wiem jakie. Gdy zauważyłam że policjant nerwowo mruga światłem uznałam że siedzę tu już o wiele za długo. Zarzuciłam sobie worek na plecy i wzięłam reklamówki, po czym podbiegłam do łóżka i zabrałam ostatnie rzeczy. Poduszkę i pamiątkę po tacie. Zbiegając że schodów zauważyłam rzecz o którą się potknęłam, a raczej osobę. Przeszły mnie ciarki. Przełknęłam tylko śline i podbiegłam po buty na swoją szafkę. Zapakowałam przypadkowe do reklamówki i wybiegłam z domu. Szukałam klucza w swoich kieszeniach, lecz nigdzie go nie było.Trzasnęłam tylko mocniej drzwiami z nadzieją że się zatrzasną. Nie było czasu szukać teraz klucza, mógł być gdziekolwiek w domu, a nawet w którejś z toreb. Wiem że moja nieodpowiedzialność może stworzyć kłopotów, lecz jest cień szansy że nikt się nie zorientuje.

Flati wybiegła i otworzyła mi drzwi od samochodu. Jechaliśmy spowrotem do ośrodka. Oczywiście nie obeszło się bez wykładu o odpowiedzialności i zagrożeniu, średnio sie jednak tym wszystkim przejęłam. Nie mówiłam nic o ciele leżącym na schodach, poprostu nie chciałam się odzywać. Możesz kiedyś powiem, ale jeszcze nie teraz.

"Droga do nikąd"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz