-Lili. Lili!
Za machnęła się ręką przed moją twarzą
-Nie krzycz! Tylko sie zamyśliłam.
-Żałujesz?
-Jesteśmy pod jaskinią. Już.
-Wchodzimy.
-A jesteś pewna? Nie wiem w sumie o czym myślałaś, ale musiało być to ważne...
-Chodź.
Weszłyśmy do jaskini. Stwierdziłam, że za niedługo musimy iść spać bo w ogóle nie spałyśmy. Przeszłyśmy jakieś 10 metrów i skręciłyśmy w lewo. Tam się rozłożyłyśmy i zasnęłyśmy.
*Jakieś dwie godziny później
Obudził mnie jakiś dźwięk. Telefon. Przetarłam oczy i odblokowałam go.
Jacob
-Gdzie jesteście? Szukamy was już od godziny i jak się nie pokarzecie pójdziemy do dyrekcji! Możecie się już przestać w to bawić...
Natychmiast wyłączyłam telefon. Nie chcę żeby jakimś cudem odkryli nasze położenie.
-Victoria wstawaj!
Potrząsnęłam ją, a wtedy otworzyła oczy i się wyprostowała.
-Co jest?
-Zaczaili, że nas nie ma. Chcą iść do dyrekcji. Musimy wyjść z tej jaskini jak najprędzej, bo może i tu będą szukać.
Zabrałyśmy manatki i wyszłyśmy na główny korytarz. Wyciągnełam mapkę.
Jakąś godzinkę później dotarłyśmy do tego ciasnego korytarza. Już miałyśmy tam wchodzić ale usłyszałyśmy cichutki odgłos butów. Dotarcie tutaj było trudne ale na farta mogło się temu komuś udać. Usłyszałam nawoływanie ale Vic pociągnęła mnie w dół. Znalazła małą wnękę w której się schowałyśmy. Wytężyłam słuch. Chyba przełączył mi się na wampirzy bo usłyszałam wszystko o wiele wyraźniej. Na szczęście owy ktoś zawrócił. Weszłyśmy w tunel...
... Po paru dobrych godzinach marszu czy raczej czołgania, zrobiłyśmy przerwę na jedzenie. Byłyśmy wymordowane więc po zjedzeniu zasnęłyśmy.
-EJ, wstawaj! Coś czuję, że coś się stanie...
-A co konkretnie?
-Nie wiem, zwijajmy się.
Szłyśmy w milczeniu jakieś pół godzinki i na końcu korytarzyka zobaczyłam światło. Wyglądało to na zachodzące słońce. Przyspieszyłam kroku. Wyszłyśmy na powierzchnię.
Przed sobą miałyśmy las.
-To jak, kimamy na drzewach czy jeszcze w jaskini?- spytałam
-Wszędzie byle nie w tej jaskini, blee
Zrobiła śmieszną minę, i ruszyła w stronę drzew.
-Biorę pierwszą wartę. Gdzieś tak do północy śpij ty
-Nie może tak być.
-Bo?
-A już nieważne. dobranoc.
-Vicki daj mi jeszcze twój telefon.
-?
Podała mi telefon i wygodniej ułożyła się na gałęziach. Po niespełna pięciu minutach już spała a ja wyjęłam nasze karty i włożyłam je do oddzielnej kieszeni w kurteczce.
*
O 12 obudziłam Victorię i oddałam jej oba, teraz już właczone telefony.
-Tylko perfekcyjnie o piątej mnie obudź skarbie, dobranoc.
Zasnęłam jeszcze szybciej niż ona..
Vicki's POV
Studiowałam sobie mapkę tej jaskini już dłuższą chwilę gdy z skupienia wyrwał mnie jakiś szelest. Spanikowana rozejrzałam się za źródłem tego dźwięku i oczywiście najpierw spojrzałam w stronę jaskini. Okazało się, że jakiś pijaczyna dotarł aż tutaj, i kręcił się w poszukiwania jakiegoś dobrego krzaczka na zwymiotowanie, aż w końcu nie wytrzymał i spaprał cały krzaczek z borówkami. Zaczął iść w stronę wschodu i za jakieś pięć minut wywalił się i chyba zasnął. Wróciłam do mapy.
Lili's POV
Obudzona i już ogarnięta właśnie schodziłam z drzewa.
-Gdzie jest północ?- spytałam
-Tam- wskazała mi palcem ogromne drzewo- chodźmy.
*
Gdy już dotarłyśmy do początków cywilizacji zamówiłam taxówkę. Zabrała nas do centrum Willyhome czyli jakiegoś większego miasta z tej okolicy.
-Dziękujemy! - uśmiechnęłyśmy się przyjaźnie z panią od taxi i zapłaciłyśmy.
-Teraz czas znaleść jakiś hotel. Vicki ty idź znajdź hotel jak znajdziesz, za godzinę widzimy się w tej kawiarni w rogu.
Przytuliłyśmy się i odwróciłam się w stronę pierwszego lepszego hipermarketu.
Kupiłam dwie farby do włosów, dwie karty SIM, mały prowiant i podstawowe rzeczy do higieny. Gdy wracałam w stronę kawiarenki, zauważyłam kolesia, który patrzył się na mnie dziwnie. A co najgorsze, miał czerwone oczy...
CZYTASZ
Revampir
VampireGdy normalne dziewczyny czekają na romantyczne uniesienia ja z Vick czekamy albo na śmierć albo na hmmm.. Ten dzień? Pytanie czy wszystko ułoży się tak, jak powinno i przeżyjemy. Czy przyjaciele okażą się wrogami?