Młoda absolwentka o świcie obudziła się z okropnym bólem pleców, spowodowanym zapewne spaniem w nienaturalnej pozycji za utytłaną morską roślinnością kierownicą. Dziewczyna naciągnęła się ze zbolałym jękiem i przetarła zaspane oczy, po czym rozglądnęła się nieprzytomnie, aby przypomnieć sobie co się wczoraj wydarzyło. Jej oczom ukazał się żałosny widok wnętrza samochodu, którym wczoraj wieczorem zajechała do domu, a w nozdrza uderzył ją stęchły zapach mokrego piachu i nadgniłych wodorostów. Skrzywiła się, po czym przetarła dłonią twarz.
- Następnym razem, jak będę chciała zabrać do domu kolejny złom, niech ktoś walnie mnie w łeb. - jęknęła i po chwili macania przemokłych foteli, kierownicy i tapicerki postanowiła opuścić pojazd.Hope stanęła naprzeciw czerwonego samochodu i zmierzyła go krytycznym spojrzeniem i w miarę jak mu się przyglądała jej twarz coraz bardziej bladła. Dziewczyna dopiero teraz zorientowała się co za pojazd sprowadziła do domu.
- To są chyba jakieś jaja.. - wyszeptała i powoli podeszła do maski. Drżącą ręką potarła strategiczne miejsce na samym czubku blachy przykrywającej silnik, a jej szczęka prawie spadła na posadzkę.
- Nie możliwe... przecież to jest Aston Martin.. - wyszeptała nie dając wiary w to co właśnie widzi. Dziewczyna kręcąc głową i mrucząc pod nosem że to musi być jakaś pomyłka, podniosła maskę, ponieważ to właśnie tam skrywa się kwintesencja całego pojazdu. Jego iskra.
- O mój boże. - burknęła gdy tylko zobaczyła silnik, który jak stwierdziła w myślach wyglądał jak idealne połączenie ludzkiego serca i najwyższej klasy części. - Właśnie stałam się posiadaczką jednego z najdroższych samochodów sportowych. - powiedziała otwierając szeroko oczy, które szybko się zwęziły, gdy przypomniała sobie o stanie w którym aktualnie prezentuje się karoseria i wnętrze pojazdu.
- No cóż, czeka mnie z tobą niezła zabawa kochanie. - stwierdziła z przekąsem, drapiąc się po karku zgrabiałą po śnie ręką. Hope spędziła w niezamkniętym przez całą noc garażu jeszcze godzinę, dokładnie oglądając i dotykając poszczególnych części samochodu, z których jak stwierdziła większość nadaje się do wymiany. Już miała otwierać bagażnik, gdy nagle poczuła łaskoczące wibracje w tylnej kieszeni spodni, po których na całe pomieszczenie rozlał się dźwięk jej ukochanej piosenki BLACK. Absolwentka wydobyła swój telefon i przeciągnęła po nim palcem.
- Halo? - zapytała zmęczonym głosem.
- Hope?! - usłyszała spanikowany głos swojego starszego brata.
Przewróciła oczami wiedząc, że za chwilę zacznie się niekończący się monolog, w którym to jej kochany braciszek będzie ją ganił za coś czego nie zrobiła, bądź zrobiła, tylko że źle.
- Tak, to ja i daruj sobie całą tą tyranię z której jesteś znany i powiedz o co chodzi. - wypomniała i nie chcąc tracić czasu postanowiła umyć się i zjeść coś teraz, aby jak najprędzej zabrać się za przywracanie stojącego przed nią pojazdu do ponownej świetności. Zamykając garaż usłyszała dobiegające ze słuchawki przeciągłe westchnienie Anthonego, bo tak właśnie miał na imię jej brat.
- Martwiłem się o ciebie siostrzyczko, wiesz że po tym co wydarzyło się z mamą ja i tata bardzo się o ciebie boimy.. - wyznał dwudziestopięciolatek, na co dziewczyna wydała zbolały jęk.
- Chryste.. a wy dalej swoje. Jedziecie na tym samym koniku od dwóch lat, nie znudziło wam się jeszcze? - zapytała sarkastycznie, jednocześnie wlewając zimne mleko do dopiero co postawionej na kuchennym blacie miski z miodowymi płatkami.
- Nie, nie znudziło nam się. Doskonale wiesz, że ostatnimi czasy w naszej okolicy zrobiło się bardzo niebezpiecznie i to chyba normalne, że martwimy się o twoje zdrowie. - powiedział Tony, który postanowił olać sarkazm młodszej siostry.
Dziewczyna zajadając się zimnym śniadaniem, spojrzała szybko na zegarek, który wskazywał 8:14 i pomyślała że jeśli się pośpieszy to może zdąży podskoczyć do mechanika i zamówić potrzebne do odbudowy samochodu części.
- Kto jak kto.. Tony, ale to ja prędzej zdołałabym się wykaraskać z problemów niż wy razem wzięci. - bąknęła między połknięciami. - Kiedy wrócicie?
Na chwilę w słuchawce zapanowała cisza.
- Powinniśmy być koło dwudziestej pierwszej, ale możemy mieć obsuwę, wiesz jak to jest w telewizji. - westchnął brat, na co Hope zaczęła skakać w duchu z radości. Dziewczyna albowiem wychodziła z założenia, że im później chłopcy dowiedzą się o sterczącym w garażu pojeździe tym lepiej, przynajmniej dla niej.
- No spoko, dobra muszę kończyć, kocham cię i pozdrów tatę bye. - rzuciła do słuchawki i nie czekając na odpowiedź rozłączyła się. Szybko dokończyła resztkę swojego śniadania, po czym zręcznie odepchnęła się od blatu i wrzucając plastikowe naczynie do zlewu ruszyła do łazienki. Hope wzięła tylko szybki prysznic i ubrała się w świeże ciuchy, na które składały się czarne conversy, ciemno-czerwony t-shirt pochlapany czarnymi kleksami i czarne luźne jeansy. Tak ubrana wybiegła z domu i nawet nie zamykając drzwi - za co najprawdopodobniej dostałaby od swojego brata w ucho - pognała wprost do znajdującego się przecznicę dalej komisu samochodowego, w którym mogłaby znaleźć pożądane części. Biegnąc dziewczyna dziękowała bogu, za to że kilka miesięcy temu zaczęła ćwiczyć i teraz mogła się pochwalić dobrą kondycją, dzięki której już po kilku minutach była na miejscu. Młoda dorosła wpadła do sklepu i rozbieganym wzrokiem poszukała starego przyjaciela ojca, który od kilkunastu lat pracuje tutaj jako zastępca właściciela i na wszelkiego rodzaju pojazdach zna się lepiej niż nie jeden najlepszy mechanik w Nowym Yorku. Hope już myślała że starszy mężczyzna nie ma dziś zmiany, gdy ten nagle wysunął się zza metalowych drzwi do składzika z dętkami i oponami.
Twarz dziewczyny rozświetlił promienisty uśmiech.
- Dzień dobry Ralph! - powiedziała wesoło, na co starszy pan obrócił się w jej stronę, a jego kudłaty wąs wygiął się wraz z uśmiechem.
- Cześć Hope! Jak się ma moja ulubienica? - zapytał żwawo idąc w jej stronę. - Dawno cię u mnie nie było.. coś znów wykombinowała, co? - zapytał pół żartem pół serio zamykając ją w niedźwiedzim uścisku, czym wywołał u dziewczyny szczery śmiech.
- Tak, tak, wiem, a to dla tego, że egzaminy i koniec szkoły i tak dalej... mam pewną prośbę Ralph. - wyznała Hope uwalniając się z ramion wąsatego mężczyzny, którego równie krzaczaste co wąsy brwi podjechały w niemym pytaniu do góry.
- Chciałabym się dowiedzieć, czy masz te części. - mówiąc to podała Ralphowi karteczkę na której uprzednio zapisała wszystko co potrzebne. Wąsacz zagwizdał cicho i pokiwał w zamyśleniu głową.
- No, nie wiem co szykujesz mała, ale te części... chyba mam wszystkie.. tak, mamy je. - powiedział, po czym uśmiechnął się figlarnie. - Poczekaj tu to ci je przyniosę. - rzucił obracając się w stronę magazynu, do którego podreptał wesoło pogwizdując. Z pomieszczenia, w którym zniknął wąsacz co chwila dobiegały trzaski i różnego typu brzdęknięcia, na co czarnowłosa mimowolnie się krzywiła. Po dłuższej chwili Ralph wysunął się z magazynu niosąc w ręku siatkę pełną mnóstwem silikonowych woreczków, w które zapakowane były części. Mężczyzna podszedł do Hope i wyciągnął w jej stronę worek.
- Proszę cie bardzo, tutaj jest wszystko czego potrzebujesz. - objaśnił przyglądając się zawartości siatki. - Płacisz tak jak zwykle, mam rację? - bardziej stwierdził niż zapytał, a na jego usta wystąpił delikatny uśmieszek.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i pocałowała starszego pana w policzek.
- Czytasz mi w myślach, dziękuję! - rzuciła już obracając się w kierunku wyjścia. Wąsacz zaśmiał się i pomachał jej na pożegnanie, po czym wrócił do poprzedniego zajęcia, jakim było sortowanie nowej dostawy.
Wracając do domu, czarnowłosa zastanawiała się czy gdy już zakończy całkowita renowacje samochodu, nie doda do niego czegoś od siebie, czegoś co związane byłoby z jej wymarzoną pracą tatuażystki. Pokiwała w zastanowieniu głową, potwierdzając że ten pomysł jest dobry.
Gdy tylko dotarła do mieszkania, od razu rzuciła się w stronę garażu, w którym zostawiła pojazd. Gdy tylko przekroczyła próg garażowych drzwi, od razu odniosła wrażenie, że samochód przemieścił się o dobre pół metra do przodu, ale zbyła to machnięciem ręki i stwierdzeniem, że była zmęczona i tego nie zauważyła. Czarnowłosa rozłożyła przenośny stoliczek, na który wyciągnęła wszystkie potrzebne narzędzia, myjki, lakiery i części. Po chwili bezpodstawnego wpatrywania się w furę postanowiła że wpierw go umyje, w tym celu wyjechała autem przed dom i włączyła kershera, którym dokładnie spłukała zalegającą na karoserii warstwę morskiego mułu, spod której na wierzch wyszła pierwotna krwisto-czerwona barwa wozu. Dziewczyna zagwizdała z podziwem, po czym stwierdzając, że pojazd jest czysty - z wierzchu oczywiście - wjechała nim z powrotem do garażu.
- No to mój skarbie, teraz zajmiemy się twoim wnętrzem.. - mruknęła wysiadając i sięgając po klucz nasadowy, który posłuży jej do odkręcenia foteli. Już po paru minutach obydwa wciąż mokre i oblepione piachem siedzenia wylądowały pod jedną z czterech ścian i grzecznie czekały, aż zostaną zabrane przez pracowników do pralni chemiczno-samochodowej, do której w między czasie zadzwoniła Hope. Ludzie od pralni przyjechali w ciągu godziny i oznajmili, że oba fotele przywiozą dopiero za dwa dni, ponieważ są w tak złym stanie i że zapłata będzie przy odbiorze. Gdy czarnowłosa pożegnała pracowników pralni, zabrała się za wymienianie części, co zajęło jej kilka godzin i upiększyło ją o kilka plam ze smaru i jakiegoś gęstego niebieskiego płynu, który dziewczyna widziała po raz pierwszy w życiu. Postanowiła dłużej nie zastanawiać się nad tym, czym owa błękitna ciecz jest i do czego służy, a wytłumaczyła ją sobie, jako nowej generacji płyn chłodniczy lub napędowy.
Około godziny dziewiętnastej Hope wyczerpana fizycznie i psychicznie usiadła krzywo opierając się plecami o lodowatą ścianę i spojrzała na swoje dzieło. Z nie małym rozczarowaniem stwierdziła, że czeka ją jeszcze drugie tyle roboty, o ile nie jeszcze więcej. Siedząc tak i patrząc się na swój nowy - teraz już błyszczący - samochód, zaczęła się zastanawiać nad tym, że niektóre z części zachowywały się zupełnie tak, jakby jakaś dziwna i niewytłumaczalna siła nie pozwalała ich od siebie odłączyć albo przyczepić nowych. Mimowolnie czarnowłosa zaśmiała się na stwierdzenie, jako żeby maszyna próbowała z nią w jakikolwiek sposób walczyć.
- Wiesz, co? - zwróciła się lekkim tonem do samochodu. - Jesteś najcięższym z przypadków jakie mi się trafiły, panie.. - nagle czarnowołsą naszła dziwna chęć nazwania tej fury. - Hmm.. co powiesz na... RED? - zapytała, ale coś nie odpowiadało jej w tym imieniu, już miała wymyślić coś związanego z prawie że bordowym kolorem karoserii, gdy nagle do głowy wpadł jej widok srebrnego znaczka na kierownicy, na którym widniały ekskluzywne litery układające się w napis KNOCKOUT. To jest to, pomyślała Hope.
- Już wiem, będę cię nazywać Knockout, co ty na to? - zapytała retorycznie, delikatnie się uśmiechając.
Jakież było jej zdziwienie, gdy na to "imię" auto zamrugało światłami i zapikało cicho, zupełnie jakby wyrażało swoją aprobatę.______________________________________________________
Na dołączonym u góry obrazku widnieje model samochodu ( Aston Martin V12 Zagato), który według mnie najbardziej odpowiada pojazdowi, w który transformował się Knockout w serii Transformers Prime. Mam szczera nadzieję, że rozdział się wam podobał, a co do kontynuacji "Echo" to kolejny rozdział powinien pojawić się mniej więcej w ciągu dwóch tygodni :)
CZYTASZ
Jak zaprzyjaźniłam się z maszyną zniszczenia?
FanfictionTo historia o tym, jak pewna dziewczyna przez zwykły przypadek znalazła coś czego w ogóle nie powinna była znaleźć, ani tym bardziej zabierac do własnego garażu. Jak potoczą się losy młodej Hope, która postanowiła pomóc pewnemu Decepticonowi i jakie...