Chapter 14 cz.1

1.9K 160 187
                                    

Czerwonowłosy, na oko dwudziesto kilku letni mężczyzna, w czarnych okularach pilotkach i z szarmanckim, nieco zbyt pewnym siebie uśmiechem podążał wprost ku siedzącej na masce czerwonego Astona Martina dziewczynie. Jego niedbale rozpięta skórzana czerwona kurtka, delikatnie powiewała poruszana ciepłym wiatrem, a opięta szaro-czarna koszulka oraz nisko opuszczone na biodrach wąskie, przecierane na kolanach i udach ciemne spodnie doskonale podkreślały wysportowaną sylwetkę mężczyzny.

     - W końcu mamy trochę czasu sam na sam Hope. - zamruczał czerwonowłosy, zatrzymując się obok siedzącej na masce sportowego samochodu dziewczyny. Stalowooka uśmiechnęła się do faceta kącikiem ust, po czym odgarnęła opadające jej na twarz pasmo czarnych włosów.

     - Co w związku z tym? - zapytała prowokacyjnie, rozciągając usta w szerszym uśmiechu, gdy czerwonowłosy nachylił się nad nią. Po karku dziewczyny przeszedł dreszcz, gdy jego elektryzujący głos rozbrzmiał niebezpiecznie blisko jej ucha.

     - Nie drażnij się ze mną - zamruczał ostrzegająco. - możemy robić co tylko chcesz.. możemy posiedzieć tutaj, oglądając widok przed nami abo możemy też wsiąść do samochodu i.. 

Hope obudziła się z płonącymi policzkami i mocno ściśniętym gardłem. Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła mocno trzeć dłońmi twarz, a nawet delikatnie podszczypywać swoje z pewnością zaróżowione policzki, a wszystko to aby wyzbyć się echa dość.. ciekawego i srogo pokręconego snu, z którego przed chwilą się wybudziła.

 - Jezus Maria.. cóż to było.. - pokręciła głową, nie mogąc uwierzyć w to co jej się przyśniło. - Dlaczego zawsze nadmiar emocji musi znaleźć u mnie ujście w tak dziwny sposób..  inni mogą kopnąć w stolik, dać komuś w twarz, wrzasnąć, ale ja nie. Mi musi się przyśnić abstrakcja i to w dodatku zboczona. - Hope uniosła brwi. Dziewczyna marszcząc brwi rozglądnęła się po pokoju, przez moment nie rozpoznając pomieszczenia w którym się znajduje, ani nie potrafiąc skojarzyć co się stało i jak sie w nim znalazła, lecz po chwili wszystkie wydarzenia z poprzedniego dnia i nocy powróciły i Czarnowłosa wydała z siebie zbolałe ni to burknięcie ni jęk, gdy przypomniała sobie również, że koniec końców nie spotkała się ze swoim spętanym szkarłatnookim przyjacielem, ponieważ przeszkodził jej nie kto inny jak gburowaty biało-czerwony medyk we własnej osobie.

Gburowaty medyk, który mianował się moim strażnikiem... - dodała w myślach.

Hope siedząc na swoim nowym łóżku, które swoją drogą okazało się być nieziemsko wygodne, czego dziewczyna z początku zupełnie się po nim nie spodziewała, zwiesiła nogi po jego przeciwnej od ściany stronie. Jej bose stopy z głuchym stąpnięciem spotkały się z zimnymi panelami, na co Hope aż się skrzywiła. 
     - Już tęsknię za podgrzewanymi podłogami w domu.. - burknęła pod nosem. - ..zimno tu jak na Alasce, mimo, że jesteśmy na samym środku pustyni. Pieprzona logika..
Dziewiętnastolatka podniosła się z krawędzi łózka i starając się nie zwracać uwagi na ciągnący od ziemi chłód, pomaszerowała prosto do wyjścia. Ziewając, Hope nacisnęła klamkę i pchnęła metalowe drzwi. Wciąż ziewając, wyszła ze swojego pokoju i skierowała się na żółtą kanapę, na której jeszcze wczoraj wraz z innymi dzieciakami śmiała się i rozmawiała.Dziewczyna na moment zapominając że nie znajduje się w swoim domu, na obrzeżach Nowego Yorku, dała się ponieść przyzwyczajeniom. Hope rozpędziła się i rzuciła z impetem na wypoczynkowy mebel, który zatrzeszczał w proteście, gdy siedemdziesiąt kilogramów zwaliło się na niego bez uprzedzenia.
     - Jeśli będziesz się rzucać na tą sofę w taki sposób, to gwarantuję, że długo to ona nie wytrzyma. - burknął czyjś rozdrażniony głos, na którego dźwięk Hope z wrzaskiem zaskoczenia spadła z kanapy.

Jak zaprzyjaźniłam się z maszyną zniszczenia?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz