Outset

1.9K 170 32
                                    

- A więc tak, ty spaprałeś najważniejszą swoją misję, która była jednocześnie twoją ostatnią szansą na wykazanie się, Starscream doniósł na ciebie Megatronowi, ten się wściekł, wywalił cię na zbity pysk ze swojego wielkiego latającego statku, który swoją drogą nie mam bladego pojęcia jakim cudem utrzymuje się w powietrzu i teraz jesteś dezerterem bez dachu nad głową, którego chcą zniszczyć zarówno Cony jak i Autoboty, tak? - zapytała rzeczowo Hope, siedząc ze skrzyżowanymi nogami na nodze Knockout'a i miedzy słowami wrzucając do buzi słodkie rodzynki.
Krwisto-czerwony decepticon odburknął zbolałe "Yhym" i podparł głowę na dłoni, nie mając siły utrzymać jej dłużej w pionie, ani nawet strząsnąć z siebie dziewczyny - co zrobiłby tylko, aby zachować pozory, gdyż wcale mu ona nie przeszkadzała.
"Kilka dni spędzonych na podwodnej wędrówce, bez energonu ani nawet odpoczynku, daje o sobie znać" - pomyślał kwaśno.
Od ujawnienia się czarnowłosej dziewczynie, minęło już dobrych kilka godzin, które decepticoński medyk spędził na opowiadaniu, tłumaczeniu oraz odpowiadaniu na ciekawskie, a niekiedy nawet wścibskie pytania Hope, która przez cały czas z nieskończoną uwagą godną pozazdroszczenia chłonęła każde jego słowo. Knockout był pod wrażeniem młodej kobiety, gdyż ani na moment nie dostrzegł w jej oczach choćby krzty znudzenia, wręcz przeciwnie! Hope przez cały czas była skoncentrowana, a jej inteligentne stalowe oczy były szeroko otwarte i błyskały w mieszaninie fascynacji oraz ciekawości.
"Gdyby kiedykolwiek, którykolwiek z tych zakutych łbów na statku Megatrona słuchał mnie choć w jednej dziesiątej tak jak ona... " - pomyślał smutno, spoglądając z góry na dziewczynę.
Hope wzruszyła ramionami, a jej pofalowane włosy podskoczyły delikatnie do góry.
- Czyli, jesteśmy w dupie. - stwierdziła dziewczyna beznamiętnym głosem, zupełnie jakby mówiła o czymś tak banalnym, jak to, że ugryzł ją komar, przez co Knockout parsknął szczerym śmiechem, lecz zaraz spoważniał i spojrzał zaskoczony na czarnowłosą.
"Jesteśmy?" - zastanowił się.
- Dlaczego użyłaś liczby mnogiej? - zapytał Medyk, ściągając brwi.
Hope spojrzała na czerwonego bota spod uniesionych rzęs.
- Jesteś zbiegiem, a ja ci pomogłam, więc jestem współwinna. - sprostowała Hope, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie, po czym ziewnęła i zsunęła się z nogi Knockoy'ego, jak go wcześniej nazwała.
Knockout przekrzywił głowę, nie przestając podpierać jej na swojej zakończonej ostrymi szponami dłoni.
" No tak, w sumie ma racje. " - westchnął.
Hope stojąc już pewnie na utytłanej smarem i energonem garażowej podłodze, przeciągnęła się i ponownie ziewnęła, co odrobinę zdziwiło decepticońskiego medyka.
- Szybko się męczysz. - rzucił kpiąco.
Dziewczyna zaśmiała się i spojrzała na cona z rozbawieniem, kompletnie ignorując zaczepkę w jego głosie, co mimo iż nie dał tego po sobie poznać,jednocześnie zdziwiło go i mu zaimponowało.
- No cóż taka ludzka natura. - rzuciła, po czym spojrzała na drzwi. - Jest środek nocy, muszę iść się przespać, jeśli jutro nie chcę wyglądać jak żywy trup, a co do ciebie kolego.. zostań tutaj, jutro jeszcze nad tobą popracuję, bo nie wszystko skończyłam, a nie sądzę, żebyś sam mógł coś zdziałać, bo jesteś skrajnie wyczerpany i wyglądasz jakbyś miał za moment wykitować. Gdy stąd wyjdę, najlepiej niczego nie dotykaj i przede wszystkim zmień się w Astona Martina, ponieważ nie chcę żeby mój brat paranoik lub ojciec histeryk dostali zawału jak wejdą do garażu i zastaną w nim gigantycznego czerwonego robota z kosmosu mówiącego "cześć" i machającego do nich rączką, Okej? - zapytała dziewczyna, walcząc ze sobą aby nie ziewnąć po raz kolejny i czekając cierpliwie na odpowiedź na swój monolog.
Knockout kiwnął głową na znak iż zrozumiał warunki oraz na nie przystaje, po czym za poleceniem przetransformował się w swoją samochodową formę, czemu towarzyszył charakterystyczny metaliczny szczęk.
- Prędzej czy później pożałujesz, że mi pomogłaś, wiele zaryzykowałaś.- rzucił medyk, gdy dziewczyna chwytała już za klamkę od drzwi prowadzących do wnętrza domu.
Hope zamarła na moment na słowa robota, lecz po chwili uśmiechnęła się kącikami ust i nie odwracając się rzekła.
- Możliwe, ale bez ryzyka nie ma zabawy, prawda?
Czerwony Con uśmiechnął się słysząc odpowiedź czarnowłosej, czego dziewczyna nie miała prawa zobaczyć, jako że był w swojej czterokołowej formie.
"Nie jestem tylko pewny, czy jestem wart tego ryzyka." - pomyślał, patrząc na drzwi, za którymi przed momentem zniknęła czarnowłosa.


****


Hope P.O.V.

"Współczuję mu" - pomyślała smutno czarnowłosa, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi od garażu. - "Nie ma domu, przyjaciół, ani nawet sprzymierzeńców.." - dodała w myślach.
Dziewczyna przez chwilę rozważała czy nie powinna zawrócić i spać w garażu z Knockoutem, aby nie czuł się samotny, ale zaraz stwierdziła, że byłoby to głupie i dziwne, ponieważ znają się dopiero od kilku dni... a właściwie godzin. Hope przez moment jeszcze stała pod wejściem do tymczasowego "mieszkania" Czerwonego Cona, lecz czując jak jej powieki samoistnie się zamykają, machnęła tylko ręką i zwróciła się w stronę schodów, po których poczłapała do swojego pokoju, po drodze potykając się o dosłownie każdy stopień - co nigdy wcześniej jej się nie zdarzało.

"Dlaczego właściwie jestem aż tak zmęczona? Czyżby rozmowa z Knocky'm i słuchanie o jego historii, wyczerpało mnie do tego stopnia?" - zastanawiała się dziewczyna, wchodząc do swojej własnej sypialni. Hope kopniakiem zamknęła drzwi i czując się jakby za moment miała paść twarzą na podłogę, pochwyciła leżącą na dwuosobowym łóżku piżamę, która po chwili zastąpiła jej czarne jeansy i czerwony t-shirt, leżące teraz w nieładzie na podłodze.
Czarnowłosa ziewnęła i stwierdzając, że zęby i twarz umyje rano - głównie dlatego, że gdyby teraz zabrała się za mycie zębów, szczoteczka najprawdopodobniej zamiast w buzi, wylądowałaby w oku lub nosie, co na pewno nie byłoby w żaden sposób przyjemne - rzuciła się na łóżko i czym prędzej wtuliła twarz w mięciutką poduszkę, nakrywając się po uszy puchową kołdrą. Zmęczona do granic możliwości kobieta, jęknęła z przyjemnością czując jak jej wszystkie dotychczas spięte mięśnie rozluźniają się i wręcz rozpływają na prześcieradle, przez co stalowooka miała wrażenie jakby ułożyła się na chmurce.
"Ciekawe czy decepticony i autoboty mogą śnić " - zastanowiła się, czując jak jej umysł leniwie odpływa do krainy Morfeusza. - "Ehh.. jutro go o to.. zapytam.. "




Jak zaprzyjaźniłam się z maszyną zniszczenia?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz