23.

7K 434 103
                                    

Szybkim ruchem odwróciłam głowę i moje serce na chwilę stanęło w miejscu, wszystko nagle stanęło w miejscu.

Jason na rękach miał nieprzytomną Natali.

Kogo ty chcesz oszukać? Siebie?  Ona NIE żyje, pogudź się z tym, to koniec, finito, Jason się spóźnił. A podobno miłość wszystko zwycięży...

- Przykro mi. - podeszliśmy bliżej i ze smutkiem wpatrywaliśmy się w nieruchome ciało dziewczyny.

Była cała mokra, a skoro staliśmy nad rzeką wywnioskowałam, że musiała się po prostu utopić.

- I co teraz będzie? - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.

Byłam przerażona widokiem zwłok, tak jak moją przyszłością. Co za ironia losu.

- Zabierz Alice do domu, nie wygląda za dobrze. - Jason uniósł wzrok i popatrzył prosto na mnie.

- Jestem tu, i potrafię o siebie zadbać. - nasze spojrzenia się skrzyżowały.

- Doprawdy? - jego spojrzenie powędrowało do Dereka.

- Chodź księżniczko, to nie jest miejsce dla ciebie. - objął mnie ramieniem i prawie że siłą zaciągnął w stronę domu.

- Niby czemu? - zapierałam się nogami, ale byłam tak słaba że nie mogłam nic zrobić.

- Nie chcesz chyba widzieć zakopywania  zwłok. - skrzywił się.

- Och... - uzmysłowiłam sobie że znowu wyszłam na idiotkę.

- Czekaj, wy je chcecie tak po prostu zakopać?

- A co mamy zrobić?

- Zresztą, ja się w to nie mieszam.

- I dobrze.

Szliśmy w ciszy aż do willi, dopiero pod drzwiami Derek się do mnie odezwał.

- Nie chcę tego dla ciebie. - otworzył mi drzwi i razem usiedliśmy na kanapie.

- Czego?

- Tego cudownego liceum, ochrony i wszystkiego co się z tym wiąże.

- Do tej pory było dobrze, nie zmieniajmy niczego. Poradzę sobie. - dodałam po chwili.

- Już raz cię porwali, nie dopuszczę do tego drugi raz! - krzyknął. - Przepraszam, po prostu boje się o ciebie. Czy to źle?

- To dobrze, ale nie krzycz na mnie więcej. - powiedziałam tak cicho że musiał się do mnie przesunąć żeby mógł to usłyszeć.

- Mam propozycję. - uśmiechnął się delikatnie.

- Jaką?

- Powiesz tacie że będziesz nocować u Suzy, a tak naprawdę będziesz tutaj. Co ty na to? - jego uśmiech był coraz szerszy.

- Mmm...zgadzam się. - też się uśmiechnęłam. 

- Teraz zawiozę cię do domu, a wieczorem po ciebie przyjadę, Ok?

- Może być. - pocałowałam go w policzek i wstałam z kanapy. Od razu poczułam cholernie mocne zawroty w głowie i opadłam z powrotem. Chłopak mocno objął mnie ramieniem.

- Dobrze się czujesz? - jego uśmiech zszedł z jego idealnej twarzy tak szybko jak się pojawił. - Ej, księżniczko, jesteś jeszcze bardziej blada niż byłaś trzy minuty temu.

- Popatrzyłam mu w oczy i w pośpiechu pobiegłam do toalety żeby zwrócić całe śniadanie. Kiedy tak wisiałam nad ubikacją Derek podszedł do mnie i zabrał mi włosy z twarzy.

- Kochanie, wszystko dobrze?

Wyglądam jak trup, żygam od dziesięciu minut, mam okres, boli mnie brzuch, a Natali nie żyje. Jest zajebiście, a nie dobrze. - podsumowałam w myślach.

- A jak to wygląda? - popatrzyłam na niego z ukosa, i tylko się skrzywiłam.

- Nie najlepiej. - położył mi rękę na plecach.

- To tak się czuję. 

- Już jestem! - z salonu dobiegł nas krzyk Jamesa.

- Tu! - odkrzyknął mu Derek.

Już po chwili do łazienki wpadł James jak tornado i zaczął wypytywać jak się czuję, i czy wszystko ze mną dobrze. Po dwudziestu minutach odpowiadania na ich monotonne pytania i wymiotowania w miedzy czasie, Derek wyniósł mnie z łazienki i położył na kanapie.

- Potrzebujesz jeszcze czegoś? - stał nade mną jakbym zaraz miała umrzeć i prześwietlał spojrzeniem.

- Mógłbyś mi zrobić herbaty.

- Oczywiście. - prawie że pobiegł do kuchni.

James cały ten czas stał w rogu pokoju i patrzył w moim kierunku zamyślonym wzrokiem.

- O czy tak myślisz? - zapytałam w końcu.

- Zastanawiam się dlaczego...

Od razu skojarzyłam o co mu chodzi. Dlaczego Natali to zrobiła.

- Ten list, ten list to nie jet wytłumaczenie.

- Ale tam było napisane że. - przerwałam na chwilę a on mocno zacisnął pięści. - Tam napisała że nie ma już siły...

- Mógłbym jej wiele zarzucić ale nie słabą psychikę. - na jego twarzy dostrzegłam cień złości.

- Jesteś pewien.

- Już od jakiegoś czasu chodziła przybita, odbierała głuche telefony, wychodziła wieczorami i wracała przerażona, chodź starała się to ukryć.

- Czy ty uważasz że ktoś.

- Ja to wiem. Ktoś jej pomógł przy śmierci. Ona nie skoczyła sama z tego jebanego mostu! - krzyknął na mnie, a ja spuściłam wzrok. Nie wierzysz mi. - jeszcze mocniej zacisnął pięści.

Ja nie mogłam mu uwierzyć, to było dla mnie nie możliwe. Jak? Ktoś ją zabił? Sama ta myśl nie mogła do mnie dotrzeć, a co dopiero słowa.

- Mam herbatę! - do pokoju wpadł uśmiechnięty Derek z kubkiem w ręce.

- Zrobię wszystko żeby chociaż Derek miał kogoś kogo kocha, nawet jakbyś miała być w złotej klatce. - powiedział cicho i wyszedł z domu.

- Co on mówił? - Derek usiadł obok mnie i ogarnął włosy z czoła.

- Nie wiem, chyba bełkotał coś sam do siebie. - skałamałam że nic nie usłyszałam.

- Ok, może powinienem za nim biec?

- Myślę że on potrzebuje być teraz sam.

- Masz rację, a zresztą nie zostawię cię teraz samej, a już zwłaszcza w takim stanie.

- W takim stanie?

- Kocham cię.

- Jakim stanie?

- Nie ważne.

- Dla mnie tak.

- Potem popatrzysz do lustra. - zaśmiał się cicho i delikatnie pocałował mnie w czoło.

- Ja ciebie też kocham. - wymruczałam w jego koszulkę.

Hej księżniczki!

Jak tam wam lecą wakacje?
Przepraszam że rozdział taki krótki ale ważne że jest :)

Chciałabym pozdrowić Martax24, która dziś u mnie nocuje. ( chcę zobaczyć jej minę jak przeczyta dziś w nocy ten rozdział, heh).

Jeżeli spodobał ci się ten rozdział zostaw ★ gwiazdkę i pozytywny komentarz.

Miłych wakacji i dużo czekolady, oraz mnie ♥♡♥

N: Pokaż cycki Kochanie. J: Kim ty jesteś?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz