17.

8.5K 436 45
                                    

Ten rozdział chciałabym dedykować ukaszOlchawski który prosił mnie o jedno z wydarzeń z tego rozdziału :)

Chciałeś to masz... :)

******

Byłam na dużej polanie wokół której rosły drzewa tworzące idealny okrąg. Na jej środku znajdowało się według mnie głębokie jezioro z wystającą skałą w najgłębszej jego części.

Była pełnia, księżyc oblewał całą polanę delikatną poświatą co dodawało uroku temu magicznemu miejscu. Wiał tu delikatny wietrzyk który kołysał drzewami.

Jedyna dziwna rzecz jaka nadawała temu miejscu mroku i pobudzała we mnie niepokój to przerażająca cisza jaka tu panowała.

Woda i wiatr nie szumiały, żadne zwierzę nie wydawało odgłosów, nawet świerszcze były cicho.

Spojrzałam w dół i zdałam sobie sprawę że jestem ubrana w długą granatową suknię wieczorową z dużym dekoltem na plecach i nie mam butów co wydało mi się dziwne.

Powoli podeszłam do brzegu jeziora i ujrzałam moje odbicie. Byłam piękna, moje długie do pasa brąz włosy delikatnie podwiewał wiatr a w brązowych oczach mogłam dostrzec księżyc.

Teraz całą moją uwagę skupiłam na kawałku sukienki nad moją lewą piersią.

Przez materiał zaczęła sączyć się krew. Było jej coraz więcej i więcej, plama bordowej cieczy była ogromna kiedy oderwałam od niej wzrok, skupiłam uwagę na moich bladych dłoniach, kiedy usłyszałam głos Nathana.

Od wróciłam głowę w jego stronę, siedział na skale pośrodku jeziora w samych spodniach i uśmiechał się zwycięsko.

- Kogo tu przyniosło?

- Nathan...

- Myślałaś że co? Że to wielka miłość? Że on zawsze i wszędzie przyjdzie i ci pomoże? Że spełni swoją o obietnicę i nigdy cię nie skrzywdzi?

- Przestań.

- Bo co? Popłaczesz się? - uśmiechnął się złośliwie.

- Ty...

- Miłość jest gówno warta...tak jak wy. - splunął do jeziora.

Pod moimi stopami uformowała się ogromna kałuża bordowej krwi w którą wpadłam z krzykiem i łzami w oczach.

Widziałam jak na Nathana spadają kropelki mojej krwi a następnie on wpada do wody z pluskiem.

******

- Jesteśmy kochanie. - głos Dareka wyrwał mnie z objęć snu.

- Nie!!!! - krzyknęłam przed całkowitym wybudzeniem się.

Leżałam na tylnych siedzeniach w samochodzie Dereka, a on patrzył na mnie zdziwiony.

- Co się stało księżniczko? Bo domyślam się że nie krzyczysz na mnie z powodu tego że dojechaliśmy.

- Nie, ja...po prostu śnił mi się koszmar i... i on był tak bardzo realistyczny...

- Opowiesz mi go? - uśmiechnął się delikatnie.

- Ja...przepraszam ale nie mogę...

- Cóż...w takim razie może kiedy indziej. - jego oczy posmutniały.

Powinnaś mu powiedzieć.

- Gdzie my jesteśmy? - wyjrzałam za okno i stwierdziłam że to na pewno nie jest mój dom.

N: Pokaż cycki Kochanie. J: Kim ty jesteś?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz