10.

47 5 1
                                    

-Przepraszam, ja wiem, że to jest...- przyłożył palec do moich ust i pokręcił głową żebym nie kończyła tego co chciałam powiedzieć i puścił moje ramiona. Od razu gdy dotknęłam stopami ziemi i stałam na niej przytulił mnie, mocno i długo.
-Przepraszam - wyszeptał.
Trwaliśmy tak przez dłuższy czas, aż ktoś wysoki i ciężki. Przytulił tylko mnie, od razu pomyślałam że to SeiMei, ale Suga od razu zaczął krzyczeć na kogoś, ale nie rozumiałam wszystkiego. Zrozumiałam tylko, żeby ten ktoś mnie puścił, ale trzymał mnie tak mocno, że nie umiałam się nawet obrócić, żeby zobaczyć na kogo on tak krzyczy. Po chwili mnie puścił, a zobaczyłam przepiękną twarz, piękne czerwone włosy, dwu kolorowe tęczówki, i kwadratowy uśmiech. Tak, od razu pomyślałam, że to będzie ojciec moich dzieci. Chciałam patrzeć w te oczy całą wieczność, jednak mój "ukochany" braciszek wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę miasta. Za nami szedł SeiMei, bodajże Namjoon i ten kwadratowy uśmiech. Gdy zobaczyłam, że zbliżamy się do pięciogwiazdkowego hotelu z basenem, sauną i tysiącami innych pierdół zmusiłam braci i resztę do nagłego postoju. Wszyscy się zatrzymaliśmy a ja puściłam rękę Youngi'ego. Popatrzyłam na niego stanowczo, dając mu do zrozumienia, że nie jestem małą dziewczynką i mogę iść sama, oraz fakt że bardzo muszę skorzystać z toalety. Zrozumiał wszystko, ale i tak ujął moja dłoń i biegiem zaciągnął do hotelu, szybko mijając recepcję i windę, pobiegliśmy schodami co było głupim pomysłem z jego strony bo jego i jeszcze jednego chłopca pokój znajdował się na 20 piętrze. Jednak dotarliśmy do korytarza i już wolnym krokiem, bo mój braciszek się zmęczył, poszliśmy pod drzwi i szybkim ruchem karty Youngi otworzył drzwi. Moim oczom ukazał się piękny apartament przytoczony ogromną ilością bałaganu, śmieci, resztek jedzenia, ubrań a ja dostałam kulką jakiegoś materiału prosto w twarz, usłyszałam głośny śmiech, taki dziecinny śmiech a potem głośne krzyki w języku którego mój mózg jeszcze nie ogarnął. Ściągnęłam materiał z twarzy i zobaczyłam męskie bokserki i to już używane! Krzyknęłam z obrzydzeniem i potknęłam się o czyiś ręcznik kąpielowy, ale nie upadłam ktoś bardzo mocno chwycił mnie w talii i nie pozwolił uderzyć o podłogę, chociaż wolałabym upaść na nią, gdyby było ją widać. Powoli podniosłam wzrok i zobaczyłam mężczyznę zadziornie usmiechajacego się do mnie i oblizając wargi zbliżył się do mnie i cicho do ucha powiedział:
-Hi my love - seksownie mruknął do mojego ucha i kontynuował swą wypowiedź - my name is Jimin, Park Jimin. What's your name my love?
Zaraz! My love?! On jest jakiś jebnięty czy co?
Nic mu nie mówiąc podniosłam się i odepchnęłam go rzucając na ścianę korytarzyka w mieszkaniu i udałam się w stronę dochodzącego głosu Youngi'ego. Weszłam do kuchni połączonej z salonem i wejściem na ogromny taras z basenem.
-Youngi? - powiedziałam cicho ale usłyszał więc kontynuowałam - Mogę już iść do domu?
-Nie.
-Zaraz. Co?! Nie mogę tu zostać! - wtedy usłyszeli wszyscy, cała szóstka nawet ten chłopak który nazwał mnie swoją miłością.
-Musisz tu być.
-Wcale nie muszę, a chce iść do domu rozumiesz?!
-...- milczał, reszta przyglądała się nam z ciekawością co dalej się wydarzy.
-Proszę. Chcę wracać do domu. Muszę tam wracać, żeby nic mu się nie stało rozumiesz? - zaczęłam łkać, i słone łzy spływały po moich policzkach paląc dziury w ciele i w sercu - Wujek z ciocią czekają na mnie.
-Nie czekają, już nie będą czekać, nie są twoimi opiekunami prawnymi. Musisz się pożegnać z...
-Nie mów tak! -wykrzyczałam na całe mieszkanie tak głośno i rozpaczliwie, że aż reszta towarzyszy przestraszyli się.
-Musisz się z nimi pożegnać. Wiedziałaś, że tak się kiedyś stanie. Nie możesz tego uniknąć.
-Tak masz rację, wiedziałam, ale nie chce teraz, nie chce wyjechać z kraju, chce tu zostać jeszcze trochę, proszę daj mi jeszcze trochę czasu. To jest nasze drugie spotkanie. Musimy się poznać bardziej.
-Starczy Ci tydzień?
-Tydzień na co?
-Na pożegnanie wszystkiego co tu jest?

Nie odpowiedziałam. Brat poszedł na kanapę i usiadł obok Namjoon'a, a ja chcąc iść obróciłam się w stronę drzwi i wyszłam, zaraz za mną wyszedł ten wariat. Nie zwracając na niego uwagi poszłam w stronę windy, gdy drzwi się otworzyły weszłam do niej wraz z tym kolesiem. Było pusto, atmosfera nie wróżyła nic dobrego.
Zjechaliśmy już 7 pięter w dół i w pewnym momencie Jimin nacisnął guzik który zatrzymał windę. Przestraszyłam się nie na żarty, nie wiedziałam czego się po nim spodziewać. Od razu przesunął się do mnie na niebezpieczną odległość i jedną ręką objął w talii, a drugą odgarnął włosy z szyi i ramion. Złożył czuły i delikatny pocałunek na moim ramieniu, potem przeszedł do szyi gdzie złożył kilka mocnych pocałunków, nie zrobił malinki, ale było blisko.
Musiałam go jakoś odepchnąć i wydostać się z tej pierdolonej windy! Tylko jak? Nie wiem, ale w końcu, gdy chciał wpić się w moje usta kopnęłam go w piszczel, aż podskoczył z bólu a ja wcisnęłam odpowiedni guzik i w ciszy dojechaliśmy do recepcji.
Tak mi dziś dzień minął, dużo emocji i dziwnych sytuacji, ale nie chce się już nigdy natknąć na tego całego Jimin'a.

Zmęczona i zdenerwowana weszłam do domu i tak jak mówił Youngi, nikt na mnie nie czekał. Weszłam do łazienki żeby wziąć długi i relaksujący prysznic. Odkreciłam wodę tak aby miała odpowiednią temperaturę. Po godzinie wyszłam i położyłam się na łóżko. Nie mogłam zasnąć, ciągle myślami byłam dwa lata temu kiedy przeze mnie odeszli ci, którzy najbardziej mnie kochali.

Tak, przeze mnie, ale o tym opowiem kiedy indziej... Nie mam siły na nic.
Po długim myśleniu w końcu odpłynęłam w głęboki i błogi sen.

Tak prezentuje się kolejny rozdział, który i tak nikt nie przeczyta. Wiem, sa błędy i przepraszam ale nikt nie chce mi sprawdzać moich wypocin.
Licze na komentarze i vote'y
Do kolejnego pa!

YounGi Gdzie Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz